Rozdział 36

63 7 7
                                    

Następnego poranka obudzili się dość późno, rozleniwieni, ciasno spleceni i niemający najmniejszej ochoty na zmianę tego stanu rzeczy. Cieszyli się wolnym dniem, bez stresu o nadchodzący mecz, czy wykrycie ich związku, byli tak po prostu szczęśliwi. Gdy głód dał o sobie znać, wstali, zjedli śniadanie w pidżamach i wrócili do łóżka poczytać. Dopiero po południu Oliver był zmuszony przerwać tę sielankę.

- Niestety muszę wyjść na jakiś czas w okolicach czwartej.

- Dlaczego? - zapytała niepocieszona tym faktem Ginny.

- Muszę porozmawiać z Lauren, podsumować mecz, moją pracę jako trenera. Od jutra, tak jak ty wracam do treningów. Powinienem od dzisiaj, ale wybłagam jeszcze jeden dzień wolnego, żeby spędzić go z tobą.

- Nie chcę, żebyś sobie szedł, gdy mieliśmy mieć dzień tylko dla siebie - powiedziała dziewczyna, wtulając się w niego mocniej.

- Też nie chcę kochanie, ale muszę załatwić tę ostatnią sprawę, obiecuję, że będę mówił o tobie same dobre rzeczy i wrócę jak najszybciej - powiedział całując ją w głowę.

- Ale weekend spędzimy razem? - zapytała z nadzieją.

- Weekend tak, ale możliwe, że w piątek zorganizują drużynowe wyjście na piwo i będą nalegać, żebym z nimi poszedł. Ale jeśli chcesz, to zostanę z tobą.

- Nie ma mowy, nie mam zamiaru oderwać cię od kolegów, idź i się baw - zapewniła całując go namiętnie, a gdy tylko skończyli, ponownie się odezwała - Ale... - zaczęła.

- Ale co? Nie wiem, czego się spodziewać po takim wstępie, w dodatku pocałunek osłabił zdolność logicznego myślenia - zaśmiał się.

- Ale obiecaj mi, że gdy tylko pojawi się jakaś wysoka długonoga blondynka, nie zapomnisz, że w domu czeka na ciebie twoja dziewczyna.

- Blondynka mówisz? Wiesz, Mick ma siostrę, z którą kiedyś chciał mnie umówić, to chyba była blondynka, kiedyś nawet przyprowadził ją ze sobą.

- Oliver! - wykrzyknęła, rzucając w niego poduszką, a następnie odwróciła się do niego plecami.

Chłopak tylko się zaśmiał, wyciągnął ręce, którymi ją objął i przyciągnął bliżej do siebie, by wymruczeć jej do ucha.

- Jest tylko jeden problem, wolę rude - gdy tylko wypowiedział ostatnie słowo, zaczął ją całować po szyi, w przerwach szepcząc jej do ucha komplementy.

- Myślisz, że mnie w ten sposób przekonasz, żebym nie była zazdrosna? - zapytała, siląc się na rzeczowy ton, co jednak w tych warunkach było trudne.

- Nie mam zamiaru sprawić, żebyś przestała być zazdrosna, bo wiem, że to niemożliwe, ale chcę cię przekonać, że nie masz powodu być.

- A to nie to samo?

- Moim zdaniem nie, bo zazdrość czujesz, gdy ci na kimś zależy, a to dobre i nie do końca masz nad tym kontrolę. Natomiast świadomość, że nie masz być o co zazdrosna, oznacza zaufanie, a mam nadzieję, że mi ufasz.

- Oczywiście, że ci ufam, ale nie podpuszczaj mnie już tak - powiedziała obracając się do niego i całując w policzek, zanim wtuliła się w jego silne ramiona.

- No nie wiem. A pamiętasz, jak pierwszy raz dostałem od ciebie takiego całusa w policzek?

Ginny na chwilę zmarszczyła czoło, próbując sobie przypomnieć, dlaczego akurat w tej sytuacji to wspominał i kiedy ów pierwszy pocałunek nastąpił. A gdy wróciła wspomnieniami do tamtego popołudnia, wybuchnęła śmiechem.

Spełnione marzenia Ginny (Ginny x Oliver)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz