Rozdział 25

116 13 67
                                    

Gdy Oliver wrócił z łazienki także z mokrymi włosami, jednak tym razem już we własnej koszulce i zastał Ginny drzemiącą na kanapie. Wpół siedziała, wpół leżała, a leżące na niej, otwarte ,,Wichrowe wzgórza", tylko potwierdzały jego opinię o tej książce, która stanowczo nie zaliczała się do porywających lektur.

Wyglądała tam tak zwyczajnie, idealnie wpisywała się w otoczenie. Oliver wpatrywał się w ten obrazek jak urzeczony i stwierdził, że to właśnie czegoś takiego chce. Nie szalonych uniesień, pełnych namiętności i pasji, ale właśnie czegoś takiego. Okazji, do oglądania ukochanej kobiety, która śpi, całkiem rozluźniona. Której nie męczą żadne koszmary, która wie, że on ją kocha. Nie zdawał też sobie sprawy z tego, że choć we własnym mniemaniu jego rozważania zajęły jedynie sekundę lub dwie, to tak naprawdę przystanął na dłuższą chwilę. Dość długą, aby dziewczyna obudziła się, z powodu książki, która właśnie zsunęła się z jej kolan i pomimo niewielkich rozmiarów uderzając w podłogę, narobiła bardzo dużego hałasu.

- Patrzysz się - rzuciła rozbawiona.

Oliver zastanawiał się, jak wybrnąć z tej sytuacji, nie zdradzając, o czym tak naprawdę myślał. Był pewien, że gdyby przyznał, dokąd zawędrowały jego myśli, Ginny mimo wszystko uciekłaby przerażona. W końcu dopiero wczoraj wyznali sobie miłość, a on już myślał o tym, że co dzień chciałby budzić się u jej boku. Na szczęście szybko znalazł punkt zaczepienia.

- Wcale nie, chciałem cię po prostu zapytać, jakie mamy na dzisiaj plany. Jednak po tym, co zobaczyłem, stwierdzam, że wracamy do łóżka.

- A ty tylko o jednym, mało ci jeszcze po wczoraj? - zapytała ze śmiechem.

- Oj, jakie ty masz niegrzeczne myśli, podobają mi się - odpowiedział, śmiejąc się jeszcze bardziej. - Wiesz, że z tobą, zawsze i wszędzie, ale teraz myślałem raczej o drzemce. Nie spaliśmy tej nocy za dużo i chyba oboje potrzebujemy odpoczynku.

- Dobry pomysł - odpowiedziała Ginny, a końcówka tej wypowiedzi została zagłuszona przez ziewnięcie.

- To chodź kochanie - powiedział Oliver i biorąc ją na ręce, skierował w stronę sypialni.

- Lubię, jak tak do mnie mówisz - wymruczała w jego klatkę piersiową. - Ale nie musisz mnie ciągle nosić - powiedziała, jednak jakby przecząc tym słowom, wtuliła się w niego jeszcze bardziej.

- Nie muszę, ale lubię to robić. Jesteś leciutka, a tak mam pewność, że nigdzie mi nie uciekniesz.

- Wcale nie mam zamiaru uciekać.

- Bardzo mnie to cieszy - powiedział, całując ją w czubek głowy i kładąc jednocześnie na materacu, by zaraz potem zająć miejsce obok niej.

Przytulili się do siebie, skradli kilka pocałunków, jednak na nic innego nie starczyło im energii, przykryli się kocem i natychmiast zasnęli. Obudzili się po kilku godzinach, ale wcale nie mieli ochoty, by wstawać z łóżka. Zamiast tego, każde z nich złapało za książkę i pogrążyli się w lekturze. Niestety, czytanie sobie na głos co ciekawszych fragmentów przerwał im nagły dźwięk, lecz tym razem, nie była to sowa, a pusty żołądek Olivera.

- Ktoś tu chyba jest głodny - zaśmiała się Ginny.

- A żebyś wiedziała, że jestem, ale nie chce mi się nic gotować. Zamówimy pizzę?

- Brzmi idealnie, a wstaniemy stąd dopiero jak przyjedzie.

- Plan idealny, masz gdzieś ulotkę tej pizzerii? Jak ona się nazywała, ognisty krab, popiełek, salamandra? Pamiętam, że od jakiegoś zwierzęcia - zastanawiał się Oliver.

Spełnione marzenia Ginny (Ginny x Oliver)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz