Rozdział 27

106 11 86
                                    


Rodzinny obiad dobiegał końca, wszyscy usiedli w salonie i kontynuowali rozmowy, w pozornie mniejszych grupkach. Jednak tak naprawdę zebrani zerkali jedynie w stronę jej i Olivera, a Ginny zaczynała już mieć dość tego zainteresowania. Postanowiła, że już czas najwyższy się stamtąd wyrwać. Potrzebowała tylko jakiejś wymówki i choć bardzo intensywnie nad nią myślała, wciąż nic nie przychodziło jej do głowy. Po dłuższej chwili postanowiła zdać się na improwizację i miała nadzieję, że Oliver zrozumie, co chce mu przekazać.

- My się już chyba będziemy zbierać - zaczęła, mówić do wszystkich, ale zerkała jednocześnie porozumiewawczo na Olivera. - Zapomniałam, że miałam jeszcze dzisiaj odpisać na list Luny. Powinnam też napisać do współlokatorek ze szkoły, dawno się nie odzywałam, a trzeba się jeszcze wyspać przed jutrzejszym treningiem.

Ginny spoglądała z nadzieją na chłopaka, licząc, że zrozumie, o co chodzi w jej idiotycznej wypowiedzi, on jednak miał bardzo zdziwioną minę. Zanim zdążył zadać pytanie, które zniweczyłoby jej plan, ona postanowiła kontynuować.

- Oliver też coś wspominał, że potrzebuje jeszcze trochę czasu na przygotowania do jutrzejszego treningu - powiedziała niby do wszystkich, lecz wpatrywała się intensywnie w chłopaka. Ku jej radości, spostrzegła moment, w którym zaskoczony wyraz jego twarzy ustąpił miejsca zrozumieniu.

- Tak, tak, robi się już późno, a my mamy jeszcze dużo do zrobienia. Jutro bardzo męczący trening, powinniśmy się już zbierać - powiedział Oliver, ku wielkiej radości Ginny.

- To my już pójdziemy - powiedziała wstając i ciągnąc chłopaka za rękę w stronę wyjścia.

- Jeszcze raz bardzo dziękuję za zaproszenie - zdołał tylko powiedzieć już w drzwiach, nim został wyciągnięty na podwórko.

- Uff, nareszcie udało się nam wyrwać, bo czułam się już jak jakiś eksponat muzealny, tylko na nas patrzyli - powiedziała Ginny z ulgą. - Teleportujemy się jeszcze na chwilę do mnie? Zostawiłeś tam chyba swoje rzeczy.

- Jasne - odpowiedział tylko i już po chwili znaleźli się w mieszkaniu Ginny.

Nie rozstali się jednak natychmiast po zebraniu rzeczy Olivera. Zamiast tego usiedli na kanapie z kieliszkiem wina i przytuleni spędzili na rozmowie kolejnych kilka godzin. Słońce już dawno schowało się za horyzontem, nim zaczęli odczuwać zmęczenie.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym zapytać, czy dziś też mogę zostać na noc, ale naprawdę zostawiłam u siebie notatki, które muszę jeszcze przejrzeć przed jutrzejszym treningiem.

- To przynajmniej mamy szansę, żeby się wyspać - odpowiedziała ze śmiechem Ginny.

- Coś w tym jest, bo gdy w nocy mam cię blisko, to nie sen jest najważniejszy.

- Jeśli jeszcze raz wymruczysz mi coś takiego do ucha, to tej nocy ani się nie wyśpimy, ani ty nie wrócisz do siebie, więc uciekaj, zanim stracę panowanie nad sobą.

- To brzmi jak obietnica, której mam ochotę ulec - zaśmiał się chłopak.

- Ale niech ci będzie, zbieram się - dodał wstając. - Jednak mam prośbę, wpadniesz jutro po treningu do mnie?

- Jasne - odpowiedziała i odprowadziła go pod drzwi, gdzie pożegnali się czułym pocałunkiem.

Po wyjściu chłopaka, Gin miała już tylko tyle energii, żeby przyszykować się do snu, a gdy kładła się do łóżka, nie mogła pozbyć się myśli, jakie jest ono puste i zimne. Wróciły do niej wspomnienia poprzednich nocy. Już zdążyła za nimi zatęsknić. Nie miała jednak na myśli chwil uniesień, a te, w których zasypiała wtulona w chłopaka.

Spełnione marzenia Ginny (Ginny x Oliver)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz