Rodzice Olivera pojawili się niemal natychmiast, pan Wood wyglądał niemal dokładnie jak starsza wersja swojego syna, ledwie kilka centymetrów niższy, lekko siwiejący na skroniach, jednak podobnej postury, o tym samym kolorze włosów i oczu, które patrzyły na dziewczynę z uwagą. Uśmiechał się delikatnie, patrząc na przybyłych. Natomiast jego żona była średniego wzrostu kobietą, także o dość wysportowanej sylwetce. Jej ciemnoblond włosy były przerzucone przez jedno ramie, a zielone oczy wpatrywały się z uwagą w Ginny. Uśmiech na twarzy starszej z kobiet, choć miał wyglądać szczerze, nie sięgał jej oczu.
Ginny wciąż była bardzo spięta, lecz przywołała jak najbardziej pozytywny wyraz twarzy i przywitała się z rodzicami ukochanego, ściskając im dłonie. Po obowiązkowej części powitania przeszli do salonu, gdzie usiedli przy stole.
- Siadajcie moi drodzy, pójdę po zupę - powiedziała pani Wood, która kilka chwil wcześniej przedstawiła się jako Alice.
Już chwilę później krem z brokułów został rozlany do talerzy i po obowiązkowych zachwytach nad smakiem zupy, która skądinąd faktycznie okazała się bardzo dobra, nie można już było dalej unikać głównego tematu rozmów.
- Więc Ginny - starał się zagaić rozmowę Robert, ojciec Olivera. - słyszałem, że ty też grasz zawodowo w quidditcha.
- Zgadza się, jestem ścigającą w drużynie Harpii z Hoyhead - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
- Czyli teraz Oliver jest waszym trenerem - ni to spytała ni oświadczyła Alice.
- Zgadza się, zastępuje naszą trenerkę, ale tylko do końca tygodnia, kiedy rozgrywamy mecz przeciw Katapultami z Caerphilly - wytłumaczyła z uśmiechem Ginny.
Chociaż wszyscy starali się o miłą atmosferę, to jednak było sztywno, daleko było temu spotkaniu do gwarnych zjazdów w Norze. Siedzieli w czwórkę i prowadzili konwersację polegającą na wymianie znanych już wszystkim faktów, zważywszy na to, że Oliver z pewnością opowiedział już o niej rodzicom.
- Czyli poznaliście się niedawno - tym razem stwierdziła Alice.
- Nie do końca, poniekąd mieliśmy okazję poznać się jeszcze w Hogwarcie - zaczęła wyjaśniać z uśmiechem Ginny. - Także byłam w Gryffindorze i grałam w drużynie domu, niestety już po odejściu Olivera.
- Poniekąd? - zapytała pani Wood, chyba wciąż nie całkiem przekonana do wybranki syna.
- Znaliśmy się z widzenia, od zawsze była wielką fanką quidditcha i obserwowała prawie wszystkie nasze treningi. Potem spotkaliśmy się na mistrzostwach świata i w końcu na boisku, gdzie ratowała mnie przed swoimi koleżankami z drużyny - Tym razem, to Oliver postanowił wyjaśnić sytuację.
- Jak to ratowała? - zapytał wyraźnie zaintrygowany Robert.
Ginny musiała chwilę się postarać, by nie wybuchnąć śmiechem, na samo wspomnienie tamtej sytuacji, w wyjaśnieniach jednak ubiegł ją jej ukochany.
- Jej koleżanki postanowiły urządzić sobie łowy - zaczął.
- Na ciebie - dodała rudowłosa uśmiechając się do niego.
- Na mnie - potwierdził. - Miały jakieś szalone plany uwiedzenia mnie, a ja tam stałem i czekałem aż zwolnią szatnię.
- I zanim zastała cię na tym boisku noc, powiedziałam ci, że mamy jeszcze jedną szatnię - dokończyła Ginny wpatrując się w ukochanego z miłością i niemal zapominając o tym, jak niezręcznie się czuje.
- Wygląda na to, że miałaś najsprytniejszy plan - skwitowała pani Wood.
- Co? - spytał zdziwiony Oliver, a Ginny tylko popatrzyła na kobietę z niedowierzaniem.
CZYTASZ
Spełnione marzenia Ginny (Ginny x Oliver)
FanficGinny przez całe życie dążyła do spełnienia swoich marzeń i krok po kroku się to udawało. Gdy rozpoczęła upragnioną karierę sportową myślała, że ma już wszystko. Do czasu, gdy spotkała znajomego sprzed lat i zdała sobie sprawę, że jeszcze czegoś jej...