Rozdział 2

210 32 74
                                    

Już po kilku minutach spaceru i niezobowiązującej rozmowy dotarli na miejsce. Ginny mieszkała na pierwszym piętrze w niewielkim mugolskim bloku. Jej mieszkanie składało się z dużego pokoju z aneksem kuchennym, oraz niewielkiej sypialni. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, Ginny rzuciła zaklęcia ochronne, to był nawyk, którego nie pozbyła się po skończonej wojnie. Oliver tego nie skomentował, natomiast odniósł się do wystroju wnętrza.

- Tutaj jest ślicznie, tak przytulnie, człowiek od razu czuje się jak w domu.

- Dziękuję - odpowiedziała mu z nieśmiałym uśmiechem rudowłosa - nie spędzam tu dużo czasu, ale chciałam, żeby to miejsce jak najbardziej przypominało dom i było ciepłe.

- Udało ci się to. Moje mieszkanie jest takie bezosobowe, mieszkam w nim już od kilku lat i tak mam wrażenie, że dopiero się wprowadziłem.

Ginny pokiwała ze zrozumieniem głową. Chociaż starała się, żeby jej otoczenie jak najbardziej przypominało o rodzinnym cieple, wciąż czuła się w nim samotna. Chcąc przerwać ten melancholijny nastrój, postanowiła wrócić do powodu, dla którego Oliver ją odwiedził.

- To co chciałbyś zjeść na obiad? - przypadek chciał, że mówiąc te słowa, spojrzała na zegar. - O przepraszam, o tej porze, to już się chyba kwalifikuje pod wczesną kolację.

- Chyba masz rację. Zawsze słyszałem, że nie powinno się jadać po osiemnastej, a jest wpół do, ale nie pamiętam, bym kiedykolwiek się do tego stosował. - odpowiedział ze śmiechem chłopak.

- Też nigdy tego nie przestrzegam. Ale dalej nie odpowiedziałeś mi, na co masz ochotę.

- Nie kłopocz się mną, zrób to, co miałaś w planach.

- Moje plany zależały od tego jak męczący będzie trening i o której się skończy. Patrząc na godzinę, to chyba najlepszym wyborem będzie spaghetti, daj mi czterdzieści minut, bo sos musi się chwilkę pogotować, żeby nabrał smaku.

- Brzmi idealnie. Pomóc ci w czymś? -zapytał Oliver.

- Nie, dziękuję dam sobie radę. Jak bardzo chcesz pomóc, to możesz nakryć do stołu i znaleźć coś do picia.

- Robi się - odpowiedział przykładając palce do czoła, jakby salutował.

Ginny widząc to, parsknęła śmiechem i o mało nie upuściła trzymanych warzyw, nie pozwoliła jednak, by na długo wytrąciło ją to z równowagi. Już po chwili umyte i obrane składniki zostały pokrojone przez zaczarowane noże, by zaraz potem wylądować w garnku. Podczas gdy sos bulgotał leniwie mieszany samoczynnie przez zaklętą łyżkę, Ginny sięgnęła po przyprawy, makaron i talerze. Chwilę później także zioła zostały dodane do potrawy, a spaghetti czekało tylko, aż woda się zagotuje.

Ponieważ już od jakiegoś czasu nie słyszała, żeby Oliver coś mówił, odwróciła się, by sprawdzić, czy jej gość przypadkiem nie wyszedł. Zobaczyła go, stojącego tam, gdzie stał i wpatrującego się w nią szeroko otwartymi oczami. Co prawda usta miał zamknięte, ale niewiele brakowało, aby je także rozchylił, ukazując swoje zadziwienie.

- Co się stało, dlaczego tak się na mnie patrzysz? - zapytała zdziwiona Ginny

- Chłopak potrzebował chwili, żeby się otrząsnąć, jednak zaraz odpowiedział, wciąż nie kryjąc zdziwienia.

- Sam umiem użyć noża do krojenia przy pomocy zaklęcia. Moja mam potrafi to zrobić z dwoma na raz, ale pierwszy raz widziałem, żeby ktoś obsługiwał aż pięć w tym samym czasie. Jestem pod wrażeniem.

- Dziękuję - odpowiedziała dziewczyna, a na jej policzki wypłynął wyraźny rumieniec, który starała się ukryć za włosami.

Oliver jeszcze raz pokręcił z niedowierzaniem głową i nakrył do stołu.

Spełnione marzenia Ginny (Ginny x Oliver)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz