25. Nowy początek

1.1K 74 616
                                    


— Wzywałeś nas, mistrzu?

Adeus odwrócił się od tablicy z wywieszonymi plakatami gończymi i zmierzył nieprzytomnym spojrzeniem czwórkę łowców klęczących u stóp niskich schodków.

— Wierzę, że już pewnie słyszeliście, co się stało — zaczął, schodząc powoli z podwyższenia. — Shtefan, mój były uczeń, dopuścił się... najwyższej zdrady. Odwrócił się przeciwko nam, zaatakował własnych, a na dodatek... prawdopodobnym jest, że ukradł jednego z bardzo wartościowych więźniów. — Adeus przeszedł się, powoli okrążając grupkę łowców. — Moi ludzie w straży po krótkim śledztwie donieśli, że wczoraj w nocy poszukiwany opuścił miasto razem z drugą niezidentyfikowaną osobą. Zakładamy, że był nim zaginiony więzień. — Mężczyzna zmarszczył mocno brwi, starając się jakoś wytrzymać koszmarny, pulsujący ból głowy, który wciąż utrzymywał się od czasu nieprzyjemnego ranka.

— Co chcesz żebyśmy zrobili, mistrzu? — zapytał wysoki, postawny mężczyzna w środku, pochylając głowę z szacunkiem.

W obszernej, opustoszałej po wczorajszym przyjęciu sali treningowej zapadła na dłuższą chwilę cisza.

— Znajdźcie ich i sprowadźcie obu z powrotem... żywych — rozkazał Adeus.

Cała czwórka rzuciła mu zszokowane spojrzenia.

— Ależ mistrzu, czy nie byłoby bardziej rozsądnym... — zaczął znowu łowca.

— Vrag! — przerwał mu ostro Adeus, wbijając w niego rozjuszony wzrok wciąż trochę opuchniętych oczu. — Nie będę się powtarzał — dodał spokojniej.

Mężczyzna o imieniu Vrag posłał zdezorientowane spojrzenie reszcie swoich towarzyszy, ale milczał.

— Czy... inni łowcy nie dostaną w takim razie pozwolenia na rozpoczęcie polowania na Shtefana? — odezwała się ostrożnie drobna kobieta z rasy niziołków.

— Nie. — Adeus odwrócił się na chwilę do nich plecami i podchodząc do tablicy zawieszonej na ścianie, znowu przyjrzał się portretowi Sary na plakacie gończym. — Shtefan jest zbyt niebezpieczny. Nie będę ryzykował utraty potrzebnych ludzi. Dlatego wybrałem specjalnie was do tego zadania. Ufam, że mnie nie zawiedziecie — zakończył z pozornym spokojem w głosie, odwracając odrobinę głowę, aby na nich spojrzeć.

— Tak mistrzu. — Vrag pochylił się lekko.

— Daję wam cztery dni — kontynuował spokojnie Adeus, podchodząc znowu do klęczącej grupki. — Pan Dinadan będzie tu za pięć dni, więc nie ma miejsca na żadne pomyłki. Zrozumiano? — Mężczyzna zatrzymał się, mierząc Vraga przeszywającym spojrzeniem.

Ten spuścił szybko wzrok w ziemię i pokiwał tylko głową, a pozostała trójka poszła jego śladem.

— To tyle. Udanego polowania. — Adeus uśmiechnął się szeroko bez cienia radości w brązowych oczach.


***

U trochę obdrapanych, drewnianych drzwiczek rozległo się nieśmiałe pukanie.

— Proszę — rzuciła słabo Favns, wychylając głowę znad grubego koca.

Do pokoju wślizgnął się Jyn, wciąż ubrany w służbowy napierśnik, skórzane spodnie i koszulę. Jego czarne, długie włosy były w pewnym nieładzie, tak jakby w pośpiechu uwiązał je w niedbały kok. W ciemnych, skośnych oczach widniało widoczne zmartwienie. W rękach ściskał papierową torbę.

— Hej Favns, wybacz, że cię tak nachodzę bez zaproszenia, ale słyszałem, że dalej nie czujesz się zbyt dobrze i pomyślałem, że... — zaczął nerwowo, ale elfka przerwała mu ruchem dłoni.

Tylko Zlecenie (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz