Naciągnął mocniej głęboki kaptur na głowę. Lekko pochylony, przeszedł zgrabnie po dachu kamiennicy, uważając, żeby przypadkiem nie poślizgnąć się na wciąż mokrych po wieczornym deszczu dachówkach. Przykucnął za ceglanym kominem i znieruchomiał, cierpliwie obserwując wyjście bogatego budynku teatru. Utkwił zmęczony wzrok w pięknych płaskorzeźbach zdobiących łuk drzwiowy, czując co rusz targające nim mdłości. Brak snu poprzedniej nocy również nie pomagał złemu samopoczuciu.
Powiał lekki wiatr, przeszywając jego plecy nieprzyjemnym chłodem co wywołało w nim lekki drżenie. Szybko okrył się ciaśniej czarnym płaszczem, nie spuszczając wzroku z wyjścia budynku.
Takie czekanie było niemiłosiernie stresujące. Świadomość, co nastąpi po nim jeszcze gorsza.
Drgnął, orientując się, że przy wyjściu z teatru niepostrzeżenie zebrała się spora grupa ludzi, kiedy ten chwilowo się rozproszył niepokojącymi myślami. Pochylił się mocniej, wypatrując swojego celu w tłumie wychodzących ludzi.
Szybko zlokalizował niewysoką, szczupłą sylwetkę kobiety odzianej w bogatą, czarną, koronkową suknię i wyjściowy kapelusik z kwiatami – spod niego wystawały średniej długości jasne loki. Kobieta rozmawiała dłuższą chwilę z jakimś starszym jegomościem, prawdopodobnie dzieląc się z nim wrażeniami po obejrzanym spektaklu, kiedy tłum wokół nich stopniowo pustoszał.
Obserwował ją dłuższą chwilę, jak żywo gestykulowała odzianymi w ciemne rękawiczki drobnymi rękami. Kobieta zaśmiała się perliście, unosząc przy tym głowę i przez chwilę mógł ujrzeć w świetle ulicznych lamp jej sympatyczną twarz o zaokrąglonym nosie i szerokich ustach. Cofnął się odrobinę w swoim ukryciu, aby nikt na pewno go nie dojrzał i cierpliwie czekał, aż ta zakończy konwersację i opuści teren budynku teatru.
W końcu jej towarzysz uścisnął jej dłoń i jeszcze coś rzucając na odchodnym, udał się w prawo, stopniowo znikając w mroku ulic Solaris. Jego cel udał się w kompletnie odwrotną stronę, kierując się słabo oświetloną drogą pomiędzy ciasno stojącymi kamienicami. Odczekał cierpliwie, aż odejdzie spory kawałek od wyjścia teatru i podniósł się. Rozejrzał się szybko po wąskich uliczkach, z ulgą odnajdując jedynie dwójkę ludzi w sporej odległości od swojego celu, którzy już po chwili zniknęli w mgle na moście. Jeszcze raz sprawdzając, czy teren jest czysty, szybko przebiegł bezgłośnie po dachu i bez trudu przeskoczył na sąsiedni. Noc była szczęśliwie pochmurna, więc nie było szans, żeby zdradziło go światło księżyca.
Z mgły na moście wyłonił się powóz. Szybko przypadł powierzchni dachu i cierpliwie odczekał, aż pojazd zniknie z głośnym stukotem kół w wilgotnym mroku ulic. Przykucnął na brzegu dachu, obserwując jak drobna sylwetka kobiety znika za rogiem starej, podniszczonej kamienicy.
Niespodziewanie wzrok mu się rozmył utrudniając mu widzenie. Potrząsnął głową, z trudem zmuszając nagle ociężałe kończyny do ruszenia się, a oczy do działania. Na jego klatkę piersiową spadł ogromny ciężar, ledwo pozwalając mu na oddychanie. Czuł się, jakby spadał.
Pod stopami poczuł twardy bruk uliczny. Wziął głęboki oddech, z trudem utkwiwszy wzrok w szczupłych plecach kobiety, idącej niespiesznym krokiem zaledwie kilka metrów od niego. Sięgnął za płaszcz do ostrza schowanego w pochwie na udzie. Dotknął drżącymi palcami chłodnej powierzchni rękojeści, bezgłośnie zbliżając się do celu.
Nagle, kobieta gwałtownie przystanęła, na co on również zamarł w miejscu – serce biło mu jak oszalałe, ręce drżały, gardło było już kompletnie wysuszone, a z klatki piersiowej jak na złość nie chciał zniknąć ten jakże dotkliwy ciężar, utrudniający mu wzięcie głębszego oddechu.
CZYTASZ
Tylko Zlecenie (W trakcie poprawek)
FantasyJean to młody półelf o wyjątkowo pozytywnym nastawieniu do świata oraz naturze włóczęgi. Wychowany w bogatym, rygorystycznym domostwie twardą ręką despotycznego ojca, postanawia pewnego dnia uciec z domu. Chłopak rozpoczyna swoją własną, od zawsze w...