16. Niespodziewane niebezpieczeństwo

869 76 469
                                    


Co ty wyprawiasz? — zapytał Jean, od razu, kiedy zamknęły się za nimi drzwi.

Shtefan powoli odwrócił się w stronę więźnia, unosząc brwi.

— Słucham? — W jego głosie zabrzmiała nutka urazy.

Jean zamilkł na krótką chwilę, nieco chyba sam zawstydzony swoim wcześniejszym tonem.

— Wybacz... nie chciałem zabrzmieć jakbym był niewdzięczny... — szybko zaczął się tłumaczyć, ale Shtefan przerwał mu machnięciem dłoni. — Po prostu... czemu skłamałeś?

Zabójca zacisnął usta, momentalnie uciekając wzrokiem.

— Zwyczajnie nie chciałem niepotrzebnych... nieprzyjemności. To wszystko — mruknął wymijająco.

Elf przyglądał mu się dłuższą chwilę, próbując wyczytać cokolwiek z jego miny. Przywołując na twarzy lekki uśmiech, podszedł do mężczyzny i delikatnie pochwycił go za ramię, na co tamten w końcu na niego spojrzał.

— Dziękuję, naprawdę — odezwał się trochę nieśmiało, lekko ściskając ramię łowcy. — Sporo cię to kosztowało — dodał cicho.

Shtefan utkwił w nim wzrok, milcząc uparcie. Jego twarz przez sekundę wyrażała zmieszanie przeplatane z zakłopotaniem, co objawiło się ledwo widocznym rumieńcem – szybko jednak przemieniło się to w nieprzyjemny grymas. Mężczyzna cofnął się o krok.

— To nie ma znaczenia — wyrzucił sucho. — Kiedy już oddamy cię w ręce Ohe, będę miał tyle pieniędzy, że te sto sztuk złota nie będzie mi robić większej różnicy.

Wyraz twarzy Jeana po usłyszeniu jego wypowiedzi wywołał bolesne ukłucie w klatce piersiowej zabójcy – sam nie był do końca pewien, dlaczego powiedział coś tak nieprzyjemnego. Jednego był pewien – to, w jaki sposób elf się do niego uśmiechał, czy delikatnie dotykał, wywoływało w nim paniczny strach, mimo, iż wcale nie czuł się z tym źle. Wręcz przeciwnie. Niestety, zimne słowa zostały wypowiedziane. Z twarzy chłopaka zniknął uroczy, ciepły uśmiech ustępując miejsca zmarszczonym brwią oraz wyraźnie spiętej postawie. Atmosfera w pomieszczeniu stała się potwornie ciężka.

— Późno już... — Jean pierwszy przerwał ciszę, wpatrując się gdzieś w ziemię.

— Masz rację, lepiej żebyśmy już poszli do łóżka — wymamrotał zabójca. — To znaczy... nie... Miałem na myśli... do spania — wydusił panicznie, w myślach orientując się, iż tylko pogarsza sprawę.

Jean zmarszczył brwi, krzywiąc się dziwnie, zupełnie jakby zbierało mu się zwyczajnie na śmiech.

— Nic takiego nawet nie miałem na myśli — zauważył niewinnie, przyglądając się z zainteresowaniem silnie zaczerwienionemu, ale i kompletnie wściekłemu Shtefanowi.

— Po prostu... zamknij się — warknął zabójca, popychając elfa w stronę łóżka, aby nie musieć już patrzeć na jego z lekka drwiący uśmieszek.

Jean siłą powstrzymał się od dalszych wrednych komentarzy, które pięknie formowały mu się w umyśle, posłusznie kładąc się po prostu na swoim posłaniu.

Shtefan drżącymi z nerwów rękami zamknął dokładnie okno, a następnie również i drzwi, po czym sam z ulgą ułożył się na swoim łóżku, odwracając się plecami do więźnia. Twarz nie chciała przestać go niemiłosiernie piec ze wstydu – zdenerwowany ukrył ją w dłoniach. Zrobił z siebie kompletnego kretyna.

— Śpij dobrze. — Rozległ się cichy, niepewny głos chłopaka.

Shtefan zacisnął usta nie odpowiadając nic, w myślach błagając, aby ten w końcu się już zamknął.

Tylko Zlecenie (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz