— Co ty wyprawiasz? — zapytał Jean, od razu, kiedy zamknęły się za nimi drzwi.
Shtefan powoli odwrócił się w stronę więźnia, unosząc brwi.
— Słucham? — W jego głosie zabrzmiała nutka urazy.
Jean zamilkł na krótką chwilę, nieco chyba sam zawstydzony swoim wcześniejszym tonem.
— Wybacz... nie chciałem zabrzmieć jakbym był niewdzięczny... — szybko zaczął się tłumaczyć, ale Shtefan przerwał mu machnięciem dłoni. — Po prostu... czemu skłamałeś?
Zabójca zacisnął usta, momentalnie uciekając wzrokiem.
— Zwyczajnie nie chciałem niepotrzebnych... nieprzyjemności. To wszystko — mruknął wymijająco.
Elf przyglądał mu się dłuższą chwilę, próbując wyczytać cokolwiek z jego miny. Przywołując na twarzy lekki uśmiech, podszedł do mężczyzny i delikatnie pochwycił go za ramię, na co tamten w końcu na niego spojrzał.
— Dziękuję, naprawdę — odezwał się trochę nieśmiało, lekko ściskając ramię łowcy. — Sporo cię to kosztowało — dodał cicho.
Shtefan utkwił w nim wzrok, milcząc uparcie. Jego twarz przez sekundę wyrażała zmieszanie przeplatane z zakłopotaniem, co objawiło się ledwo widocznym rumieńcem – szybko jednak przemieniło się to w nieprzyjemny grymas. Mężczyzna cofnął się o krok.
— To nie ma znaczenia — wyrzucił sucho. — Kiedy już oddamy cię w ręce Ohe, będę miał tyle pieniędzy, że te sto sztuk złota nie będzie mi robić większej różnicy.
Wyraz twarzy Jeana po usłyszeniu jego wypowiedzi wywołał bolesne ukłucie w klatce piersiowej zabójcy – sam nie był do końca pewien, dlaczego powiedział coś tak nieprzyjemnego. Jednego był pewien – to, w jaki sposób elf się do niego uśmiechał, czy delikatnie dotykał, wywoływało w nim paniczny strach, mimo, iż wcale nie czuł się z tym źle. Wręcz przeciwnie. Niestety, zimne słowa zostały wypowiedziane. Z twarzy chłopaka zniknął uroczy, ciepły uśmiech ustępując miejsca zmarszczonym brwią oraz wyraźnie spiętej postawie. Atmosfera w pomieszczeniu stała się potwornie ciężka.
— Późno już... — Jean pierwszy przerwał ciszę, wpatrując się gdzieś w ziemię.
— Masz rację, lepiej żebyśmy już poszli do łóżka — wymamrotał zabójca. — To znaczy... nie... Miałem na myśli... do spania — wydusił panicznie, w myślach orientując się, iż tylko pogarsza sprawę.
Jean zmarszczył brwi, krzywiąc się dziwnie, zupełnie jakby zbierało mu się zwyczajnie na śmiech.
— Nic takiego nawet nie miałem na myśli — zauważył niewinnie, przyglądając się z zainteresowaniem silnie zaczerwienionemu, ale i kompletnie wściekłemu Shtefanowi.
— Po prostu... zamknij się — warknął zabójca, popychając elfa w stronę łóżka, aby nie musieć już patrzeć na jego z lekka drwiący uśmieszek.
Jean siłą powstrzymał się od dalszych wrednych komentarzy, które pięknie formowały mu się w umyśle, posłusznie kładąc się po prostu na swoim posłaniu.
Shtefan drżącymi z nerwów rękami zamknął dokładnie okno, a następnie również i drzwi, po czym sam z ulgą ułożył się na swoim łóżku, odwracając się plecami do więźnia. Twarz nie chciała przestać go niemiłosiernie piec ze wstydu – zdenerwowany ukrył ją w dłoniach. Zrobił z siebie kompletnego kretyna.
— Śpij dobrze. — Rozległ się cichy, niepewny głos chłopaka.
Shtefan zacisnął usta nie odpowiadając nic, w myślach błagając, aby ten w końcu się już zamknął.
CZYTASZ
Tylko Zlecenie (W trakcie poprawek)
FantasyJean to młody półelf o wyjątkowo pozytywnym nastawieniu do świata oraz naturze włóczęgi. Wychowany w bogatym, rygorystycznym domostwie twardą ręką despotycznego ojca, postanawia pewnego dnia uciec z domu. Chłopak rozpoczyna swoją własną, od zawsze w...