11. Nić porozumienia

951 92 725
                                    


Trójka zabójców oraz ich więzień przespali resztę nocy bardzo niespokojnie. Bliskie spotkanie z nimfami było zdecydowanie stresującym doświadczeniem. Dochodziła też kwestia efektów pobocznych zauroczenia nimfą – wchodziły w to mdłości, ból głowy oraz silne osłabienie, które dodatkowo utrudniały już i tak ciężki sen. Ariee i Shtefan jako jedyni, którzy ucierpieli najmniej – prawdopodobnie z powodu ich większej odporności – pełnili warty na zmianę, aż do samego ranka. Każdy drobny szmer czy trzask wywoływał u nich nadmierną czujność. Na ich szczęście, nic poza niepokojącymi dźwiękami się nie pojawiło.

Nim się obejrzeli, nastał poranek – wyjątkowo nieprzyjemny i deszczowy. Zdawać by się mogło, iż deszcz przyniesie ze sobą chłodniejsze temperatury. Pechowo, nic bardziej mylnego – wilgotne powietrze stało się niemożliwie parne, wręcz ciężkie. Małe wnętrze jaskini dawało trochę chłodu, ale nie mogli zostać tam wiecznie – zlecenie czekało, a czas leciał.

— Shtefan, wstawaj — powtarzała natrętnie Ariee, potrząsając śpiącym przyjacielem za ramię.

Łowca jęknął zmęczenie przez sen, ale w końcu ku jej zadowoleniu, powoli się ocknął.

— No już wstaję, jesteś niemożliwa — burczał pod nosem, strząsając z ramienia jej dłoń. Przeciągnął się, chwytając się za obolałe plecy. — O bogowie, jeszcze jedna taka noc, a przysięgam... — mruknął, nie dokańczając. Poprawił dłonią zmierzwione włosy, spoglądając rozespanym wzrokiem na rozbawioną towarzyszkę kucającą przy nim. — Co się szczerzysz? — warknął zirytowany.

Ariee zaśmiała się krótko, a w jej ciemnych oczach zabłysły radosne iskierki.

— Nic, uroczy jesteś — rzuciła beztrosko, zupełnie ignorując ostre spojrzenie oburzonego łowcy. Podniosła się z ziemi, wyciągając do niego rękę. — Chodź, zjesz śniadanie.

Shtefan jak zwykle nie korzystając z pomocy, sam zerwał się z posłania, zrzucając z siebie koc. Wydał z siebie kolejne niezadowolone jęknięcie.

— Czemu musi tu być tak paskudnie zimno?

— Nie narzekaj, zobaczysz, jak będzie na zewnątrz — zaśmiała się Ariee.

Wciąż tak samo radosna, krzątała się przy postawionej na ziemi lampie naftowej, szukając dla wszystkich czegoś w miarę zdatnego do spożycia. Sahiko już najwyraźniej obudzona, siedziała skulona przy słabym świetle lampy, owinięta cała w koc, przypominając tym nieco niezadowolone pisklątko – jej śliczna twarz wykrzywiona była w grymasie bólu i wyczerpania.

— Czy ja jestem jedynym, który nie wstał? — zestresował się Shtefan, rozglądając się po jaskini. Wzrokiem napotkał zaraz na więźnia śpiącego na rozłożonym nieopodal posłaniu.

— Byłeś tak wymęczony, że nie miałam serca cię budzić — rzuciła Ariee uśmiechając się przepraszająco.

— W porządku — odburknął Shtefan.

Nieświadomie poprawił szybkim ruchem dłoni wciąż rozczochrane włosy, po czym ostrożnie podszedł do cicho pochrapującego elfa. Delikatnie trącił go czubkiem buta w ramię, na co otrzymał serię niezadowolonych pojękiwań przez sen. Zabójca zacisnął usta zakłopotany.

— Wstawaj, jeżeli chcesz zdążyć coś zjeść przed podróżą — warknął na niego szorstko.

— Daj spokój, najwyżej będzie łaził głodny, jego problem. — Sahiko wychyliła twarz zza rąbka koca, aby rzucić łowcy jeden ze swoich wrednych uśmieszków.

Shtefan wykrzywił się do niej w odpowiedzi. Nie dając za wygraną, kucnął przy Jeanie i odgarniając ostrożnie kilka grubych kosmyków włosów z jego twarzy, przyjrzał mu się uważnie – chłopak nie wyglądał za dobrze. Jego twarz była straszliwie blada, a oczy silnie podkrążone – prawdopodobnie on także dalej odczuwał bolesne skutki spotkania z nimfami. Przysunął grzbiet dłoni do jego czoła, nawet go nie dotykając, chcąc sprawdzić temperaturę. W tym momencie, elf powoli uchylił powieki, kierując nieprzytomne spojrzenie na Shtefana.

Tylko Zlecenie (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz