Rozdział 38

47 3 0
                                    


Czym dłużej Severus wsłuchiwał się w paplanie swojego podopiecznego i czym bardziej mu się przyglądał, tym bardziej był pewien, że chłopak oszalał, w najlepszym wypadku został opętany przez jakiegoś złego ducha, którego da się łatwo wypędzić, żeby znowu był normalny. Jedyna osoba, która mogła uratować jego chrześniaka zdawała się kompletnie stracić wszystkie zmysły, a nie minęły nawet 24 godziny od jego, miejmy nadzieję, tymczasowej straty. Przysłuchiwał się jego słowom i zastanawiał się, jakim cudem dzieciak z takimi pomysłami dożył do swoich 15. urodzin.

-Przestań. Ten plan jest beznadziejny.

Przerwał mu w końcu i zobaczył, jak chłopak od razu mizernieje w oczach. Zupełnie jakby w przeciągu sekundy wrócił do stanu z momentu, gdy wkradł się do gabinetu nauczyciela eliksirów i połknął truciznę.

-Więc co proponujesz? Dobrze wiesz, że nie da się pokonać Dumbledore'a. Jedynym, który może ma na tyle siły, by go pokonać, jest Voldemort. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda, profesorze? Więc jak, powiedz mi, jak mam ocalić Draco, jeśli nie mogę nic zrobić?

Mężczyźnie przez chwilę zdawało się, że w szmaragdowych oczach, przypominających mu o jego utraconej miłości, zabłyszczały łzy, ale chłopak szybko odwrócił się do niego plecami i bezwładnie opadł na fotel, zdając się zupełnie poddawać i wbijając swój wzrok w widok za oknem.

-Nie wiem. Mamy miesiąc. Przez ten czas na pewno coś wymyślimy.

Westchnął Snape, wiedząc, że młody Malfoy nie da mu spokoju, jeśli nie pomoże temu rozczochrańcowi i pozwoli mu pogrążyć się w rozpaczy. Ba, jeśli jest tak samo upierdliwy, jak jego tleniony ojciec, to nawet po śmierci, nieważne, kto umrze pierwszy, będą go nękać aż w świat walnie jakaś kometa i, ma nadzieję, zakończy jego cierpienie. Ale do tego czasu jeszcze daleko, więc wolał nie ryzykować. Na ducha Malfoya nawet egzorcyzmy najwyższej klasy nie pomogą.

-A co, jeśli nie? Co jeśli wcześniej coś mu zrobią, a my nie będziemy o tym wiedzieć?

Smutny głos był tak cichy, że czarnowłosemu zdawało się, że się przesłyszał, ale po chwili uświadomił sobie, że chłopak faktycznie się go pytał.

-Czarny Pan, nawet, jeśli jest okrutny, zawsze dotrzymuje danego słowa. Jeśli dał ci miesiąc, to przez miesiąc go nie zabije.

W tym momencie zapewniał o tym zarówno siebie, jak i siedzącego przed nim młodzieńca, który zdawał sie i tak już kompletnie nie kontaktować.

-Dlaczego nie możemy zrealizować mojego planu?

Zapytał cicho, splatając ze sobą palce u dłoni i delikatnie je wykręcając, czekając na odpowiedź.

-Podanie potajemnie Verita Serum komuś takiemu, jak Dumbledore, nie przyniesie nic dobrego. Po pierwsze, plan i tak się nie powiedzie, dyrektor naszej szkoły jest niezwykle mądrym czarodziejem i taką miksturę zobaczy nawet rozpuszczoną w wodzie. Po drugie, czekałyby nas za to straszne konsekwencje. Chodzą słuchy, że zanim Dumbledore wstąpił na złą drogę i dołączył do grona nauczycielskiego Hogwartu, był bardzo okrutnym czarodziejem, specjalizującym się w torturowaniu ludzi do tego stopnia, że w kilka godzin później popełniali samobójstwo. Niestety nie mamy pewnego źródła, ponieważ większość osób, które mogłyby to potwierdzić, od dawna nie żyje, a ja nie mam ochoty narażać siebie albo jednego z moich uczniów na takie ryzyko.

Wyjaśnił, ale nie doczekał się już odpowiedzi ze strony Pottera. Po dłuższej chwili wyszedł z jego dormitorium i skierował się do swojego gbainetu wiedząc, że teraz to on musi wziąć sprawy w swoje ręce, bo dzieciak sam sobie z tym wszystkim nie poradzi.

Miłość i nienawiść dzieli cienka granicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz