Rozdział 21

70 4 0
                                    

-Ta mugolska rodzina ukrywała przede mną z pełną premedytacją pewnego czarodzieja, z którym chciałem jedynie porozmawiać i wyciągnąć od niego pewne informacje, których potrzebowałem. Całe szczęście, niezbędne informacje zdobyłem w inny sposób, jednak i tak rodzina ta powinna zostać ukarana. To jest twoje zadanie na dziś, Harry. Udowodnij swoją lojalność.

Blady mężczyzna, przypominający gada, krążył pomiędzy Wybrańcem i piątką osób - mężczyzną w średnim wieku, który przytulał do siebie dwójkę swoich dzieci, sądząc po wyglądzie bliźniaczki, a obok niego piękna, młoda kobieta tuliła do piersi małego synka.

-Jak chcesz, bym ich ukarał, Panie?

Brunet wyciągnął różdżkę z kieszeni i uniósł ją, celując w ojca rodziny i, prawdopodobnie, ich jedynego żywiciela, jednak nie obchodziło go to. Po prostu wyłączył myślenie.

-To ojciec wiedział o świecie magii i zrobił to z premedytacją. Jego rodzina wiedziała tylko tyle, że ukrywany przez nich czarodziej to przyjaciel jej męża. Nie mieli pojęcia o czarach. Myślę, że na początek powinien przyglądać się, jak jego rodzina cierpi.

Zarządził, a chłopiec z blizną na czole skinął głową, zamknął na moment oczy i odetchnął głęboko. Rozchylił powieki i wycelował w stojącą naprzeciw niego kobietę, która patrzyła na niego z czystym przerażeniem w oczach, ale mimo to nie zawahał się nawet przez moment.

-Crucio.

Szepnął a kobieta padła na ziemię, rozluźniając uścisk, przez co jej syn spadł na podłogę, obijając się o zimną, drewnianą podłogę. Przeszywający krzyk kobiety roznosił się po pomieszczeniu i wwiercał się w czaszki wszystkich obecnych. Dzieci płakały i wtórowały krzykiem swojej matce, a mężczyzna klęczał przy żonie i spoglądał na zielonookiego z niemym błaganiem.

-Proszę, zostawcie ich! Przestań, błagam, chcę ponieść konsekwencję, ale zostawcie moją rodzinę!

Krzyczał, modląc się, by Śmierciożercy spełnili jego prośbę. Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, uniósł dłoń i Harry zaprzestał torturowania kobiety, opuszczając różdżkę i nie spuszczając wzroku ze swojego lidera, który przyglądał się uważnie gadzimi oczami tym, których chciał ukarać.

-Nie ma tak łatwo, panie White. Harry, bądź tak miły i zabij jego jedynego syna.

Chociaż jego słowa brzmiały jak prośba, był to wyraźny rozkaz, któremu nie należało się sprzeciwiać. Po chwili dziecko leżało martwe na zimnej posadzce a matka klęczała nad jego maleńkim ciałem, zalewając się łzami i biorąc w ramiona bezwładne ciało, przyciskając je do piersi i modląc się, by jakimś cudem jej dziecko przeżyło i otworzyło oczy, jednak w głębi duszy wiedziała, że to się nie wydarzy.

-Harry, jeśli łaska, znasz jakieś ciekawe zaklęcie okaleczające?

Zapytał, a chłopak zamyślił się na moment.

-Nie wiem, kto jest autorem tego zaklęcia, ale z chęcią go użyję. Na kim?

-Na jednej z córek.

-Sectumsempra.

Wyszeptał i nagle na ciele dziewczynki pojawiły się głębokie, mocno krwawiące rany. Voldemort zaczął śmiać się w głos, widząc rozpacz, która ogarnęła rodzinę.

-Zabij wszystkich.

Rozkazał i po chwili został oślepiony przez zielony błysk, a cztery działa padły na ziemię bez życia, unicestwiając raz na zawszę rodzinę, która odważyła się sprzeciwić największemu czarnoksiężnikowi wszechczasów. Tom Riddle zagłaskał powoli w dłonie i stanął naprzeciwko swojego nowego rekruta, z którego był więcej niż zadowolony. Nie spodziewał się tego po nim i były Gryfon mocno go zaskoczył, ale było to pozytywne zaskoczenie. Chwycił swoją różdżkę i wyciągnął w jego stronę dłoń.

-Podaj mi swoje ramię.

Harry podwinął rękaw swetra w lewej ręce i podał ją mężczyźnie, który chwycił go za nadgarstek i przyłożył różdżkę do bladej skóry jego przedramienia.

Miłość i nienawiść dzieli cienka granicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz