Rozdział 35

46 3 0
                                    

Draco zakradł się do gabinetu swojego ojca chrzestnego i spojrzał uważnie na pomieszczenie. Na szczęście nikogo tam nie było. Inaczej ich plan nie miałby szans się udać. Odetchnął cicho i podszedł do półki naprzeciw drzwi, na której stały słoiki z różnymi składnikami, których nauczyciel najczęściej używał do przygotowania wszelkiego rodzaju eliksirów dla siebie lub swoich znajomych. Przeszukiwał w pośpiechu półki, czując na karku ciepły oddech strachu, zupełnie, jakby ktoś go obserwował, chociaż dobrze wiedział, że tak nie jest. Odetchnął z ulgą gdy znalazł słoik, którego szukał. W środku znajdował się pewien proszek, którego barwa przypominała żywy ogień. Właśnie tego szukał. Wyjął malutką saszetkę, którą miał w kieszeni i przesypał do niej proszek. Jednak jego zadanie na tym się nie skończyło. Tak, plan, który stworzył razem z Harrym nie obejmował niczego innego. Ale coś mogło pójść nie tak. Przeszukał jeszcze półki i znalazł to, czego szukał. Tabletki z eliksiru żywej śmierci. Dokładnie tego chciał. Zabrał kilka z nich i wymknął się z gabinetu, spoglądając na stojącego pod przeciwną ścianą okularnik, który uśmiechał się do niego delikatnie.

-Udało się.

Szepnął i podszedł do niższej postaci, po czym ucałował go w usta i spletli razem swoje palce, ruszając z powrotem do ich dormitorium. Wiedzieli, że Snape niedługo wróci z zebrania z dyrektorem, więc nie mógł przyłapać ich w pobliżu jego gabinetu, inaczej staną się jego pierwszymi podejrzanymi. Na całe szczęście Ślizgoni tego typu rzeczy mieli we krwi. Teraz mogła czekać ich jedynie w miarę spokojna noc.

Miłość i nienawiść dzieli cienka granicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz