Rozdział 5

95 8 0
                                    

Czarnowłosy chłopiec leżał, skulony na kanapie i pogrążony w głębokim, niespokojnym śnie. Z jego ciała wypływała brunatna ciesz, brudząca prześcieradło, a z gardła wydobywały się słowa w języku węży. Stalowe oczy obserwowały go, a ich właściciel był coraz bardziej przerażony. Szczególnie, gdy krew zaczęła wypływać też z ust okularnika. Snape minął swego podopiecznego i mrucząc jakieś zaklęcia próbował zapanować nad stanem Wybrańca. W końcu, gdy udało mu się choć trochę opanować sytuację, spojrzał na swego ucznia.

-Co... co mu się stało?

Zapytał Draco, patrząc z przerażeniem na drobną postać. Jego nauczyciel westchnął i wzruszył ramionami.

-Zakradł się do mojego zbioru i połknął truciznę. Znalazłem go, dosłownie, w ostatniej chwili.

Malfoy skinął głową na znak, że rozumie, ale nie mógł tego pojąć. To już druga próba samobójcza Pottera, a nikt się tym nawet nie przejął. Bał się w tej chwili go dotknąć, bo zdawało się, że może rozpaść się na kawałki od najlżejszego dotyku.

-Dumbledore kazał mi sprawować nad nim opiekę. Zostanie przeniesiony do Slytherynu, gdy tylko poczuje się lepiej. Masz go mieć na oku, rozumiemy się, panie Malfoy?

Zapytał Śmierciożerca, a chłopak jedynie skinął głową. Był zaskoczony a nawet można by rzec - zszokowany.

Miłość i nienawiść dzieli cienka granicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz