Rozdział 28

60 5 0
                                    

Wybraniec został przeniesiony do Skrzydła Szpitalnego, do którego zostali ściągnięci medycy ze szpitala Św. Munga, starający się dociec, co też się stało z uczniem Domu Węża i próbując mu pomóc, co niestety nie było takie proste. Ktokolwiek to zrobił, znał się na rzeczy. Draco czuwał przy nieprzytomnym chłopaku, tylko na wpół słuchając dyskutujących parę kroków dalej medyków, gdy drzwi otwarły się z impetem a do środka weszła szeleszcząca czarnymi szatami postać, zbliżająca się do gości ich szkoły.

-Ktoś podebrał mi zapasy.

Oznajmił, dołączając do grupy, jednak dziedzic rodu Malfoyów nie mógł nic więcej usłyszeć, gdyż zniżyli głos do szeptu. Zastanawiał się, czy ta trójka chłopaków mogłaby próbować zabić jego chłopaka, czy też to była zwykła wpadka. Tak czy siak, dorwie ich i zabije. Innej opcji nie ma.

-Przyszły wyniki badania krwi pana Pottera. Tak, jak przypuszczaliśmy, trucizna żywej śmierci. Źle wykonana, dlatego go nie zabiła, ale wciąż niebezpieczna.

Do uszu chłopaka dotarła ta informacja i aż zachłysnął się powietrzem, nie mogąc w to uwierzyć. A więc jednak, próbowano zabić jego chłopaka. Ścisnął mocniej palce na jego dłoni i nie oderwał wzroku od jego twarzy, bojąc się, że to ostatni raz, gdy go widzi, jednak wciąż zachowując kamienną twarz. Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu i chociaż wiedział, że był to jego ojciec chrzestny, nie podniósł wzroku.

-Podamy mu teraz antidotum. Niedługo się obudzi.

Zapewnił go mężczyzna, jednak nie zwracał na niego żadnej uwagi. Ktoś chciał zabić Harry'ego. Nawet nie "ktoś", bo on doskonale wiedział, kto. Nawet nie zauważył, gdy zaczął się trząść ze złości, pragnąc zemsty na niedoszłych zabójcach.

-Zabiję ich...

Wyszeptał, a palce mocniej zacisnęły się na jego skórze.

-Opanuj się. Nie masz dowodów.

-Nie potrzebuję ich! To byli oni.

-Nic nie zrobisz, dopóki nie masz dowodów. Wywalą cię ze szkoły i tyle z tego będzie.

Zagryzł dolną wargę, wiedząc, że to prawda i nie może tak na prawdę nic zrobić, zastanawiając się, kiedy obudzi się jego chłopak. Miał nadzieję, że nie była to kolejna próba samobójcza Harry'ego i faktycznie ktoś próbował go zabić. Bo nie zniósłby myśli, że nie potrafi uszczęśliwić swojego partnera na tyle, by ten chciał żyć choć trochę. No i nie miał ostatnio żadnego powodu do próby samobójczej, więc nie mogło to być to. A jednak taka myśl pojawiła się i była natrętna, nie chciała go opuścić.

-Obudź się, proszę...

Wyszeptał, odcinając się od zewnętrznego świata i nie widząc nic, poza leżącą na łóżku postacią.

Miłość i nienawiść dzieli cienka granicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz