Blondwłosy chłopak siedział w gabinecie swojego wychowawcy na niezbyt wygodnym, drewnianym krześle, obserwując wciąż pogrążonego w śpiączce czarnowłosego. To już dwa dni, ale wciąż nie zdołali go obudzić. Podobno jego organizm był w tragicznym stanie i tylko z tego powodu jeszcze się nie obudził, mimo całkowitego usunięcia trucizny z organizmu. Przychodził tu, bo coś nie pozwalało mu zostawić Bliznowatego na pastwę losu. O dziwo, żaden z Gryfonów nie zainteresował się jego stanem. Nawet słówka nie pisnęli o tym, że rzeczy chłopaka zniknęły z pokoju Gryfonów. Malfoy, jako prefekt, ma osobny pokój i dodali mu drugi, w którym będzie mieszkał Potter. Chociaż na razie nie zapowiadało się, by miał się obudzić. Tak, jakby świadomie tego nie chciał. To nie byłoby nic dziwnego. Kto chciałby wracać do świata, gdzie każdy traktuje cię jak najgorsze ścierwo? Jednak nie można wiecznie uciekać. I w tym momencie stało się coś, czego blondyn się nie spodziewał. Chłopiec, Który Przeżył, otworzył swoje szmaragdowe, pozbawione życia oczy i spojrzał nieprzytomnie w sufit. Malfoy nachylił się nad chłopakiem, a ten zmierzył go zupełnie beznamiętnym spojrzeniem. To nie spodobało się Draconowi. Coś jest nie tak z psychiką młodego czarodzieja, najgorzej, jeśli jest to nieodwracalne.
Domyślając się, że po ponad 48 godzinach bez czegokolwiek w ustach będzie chciało mu się pić, sięgnął po szklankę wody, która stała na stoliku obok i podał mu ją. Czarnowłosy z cichym syknięciem podniósł się i wypił podstawioną przez wroga ciecz. Nawet nie przejmował się, że to może być trucizna. Tak, jakby śmierć była mu zupełnie obojętna. Po wypiciu zawartości naczynia chłopak znów opadł na poduszki. Nie wydobył ze swojego gardła nawet słowa, po prostu czekając, co będzie. Obojętne mu to? Nie zastanowi się nawet, dlaczego jego najgorszy wróg siedzi przy jego łóżku, gdy ten jest chory i nie próbuje go dobić. Po prostu leżał, zupełnie wycieńczony i nie przejmujący się nawet odrobinę swoim losem.
-Dlaczego to zrobiłeś?
Zapytał Dracon, przerywając w końcu ciszę panującą między nimi. Szmaragdowe tęczówki spoczęły na kilka sekund na jego sylwetce, po czym wróciły do badania niezbyt interesującego, ciemnego sufitu z cegły. Przez chwilę znów panowała ta ciężka cisza pomiędzy dwoma uczniami Szkoły Magii i Czarodziejstwa. W końcu jednak spierzchnięte wargi rozchyliły się.
-Dlaczego chcesz wiedzieć?
Zapytał słabym, zachrypniętym głosem. Blondyn uniósł jedną brew w górę, jakby leżący na kanapie chłopak mógł to dostrzec, nim odpowiedział.
-Bo o mało się nie zabijesz, połykając tę truciznę, idioto.
Syknął, mrużąc powoli oczy i zaraz tego pożałował. Na usta byłego Gryfona wpłynął uśmiech. Ale nie taki szyderczy, jakiego spodziewałoby się po nim normalnie. Ten uśmiech był przerażający i była w nim gorycz. Smutek tak wielki, że nawet Księciu Slytherinu zrobiło się głupio, że z niego zakpił.
-Bo chciałem umrzeć. To tak trudne do zrozumienia?
Spytał sucho, powoli, ostrożnie dobierając starannie słowa. Tak, jakby jedno nieodpowiednie słowa, jedna nieprzemyślana litera, jeden nieostrożny oddech miało doprowadzić do katastrofy. Katastrofy, w której najgorsza opcja w cale nie jest jego śmiercią. Tak, jakby zamknięcie oczu i wydanie ostatniego tchnienia przyjmował, jako ukojenie dla jego niespokojnej, dręczonej koszmarami.
CZYTASZ
Miłość i nienawiść dzieli cienka granica
FanfictionShip: Drarry Opowiadanie powstało w latach 2017 - 2020. Opowiadanie możecie znaleźć na blogu https://otworzoczynayaoi.blogspot.com/