Rozdział 11

80 7 0
                                    

Chłopiec, Który Przeżył, nie zmienił się zbytnio. Przynajmniej tak wszyscy myśleli. Wszyscy, oprócz Draco, który spędzał z nim mnóstwo czasu i widział drobne zmiany w zachowaniu i postępowaniu swojego lokatora. Żył. Nie była to wola życia, która była u niego kiedyś, nim cały świat mu się zawalił. Ale żył i chciał żyć, chociaż trochę. Przynajmniej na razie. Westchnął cicho, po raz kolejny tego dnia i uśmiechnął się lekko, spoglądając na siedzącego przy drugim biurku chłopaka.

-Jak ci idzie zadanie?

Zagaił, chcąc wreszcie przerwać panującą między nimi ciszę, chociaż tak naprawdę nie przeszkadzała ona żadnemu z nich. Czarnowłosy odłożył pióro i spojrzał na zapisane przez siebie trzy zwoje pergaminu.

-Chyba skończyłem. Mogę iść do biblioteki?

No tak, Wybraniec ostatnimi czasy uwielbiał przesiadywać z książkami i często odwiedzał bibliotekę.

-Przecież nie musisz mnie pytać o pozwolenie. Tylko wróć niedługo.

Odpowiedział, wzruszając ramionami i wracając do swojego zadania, słysząc tylko, jak jego współlokator cicho zamyka za sobą drzwi. Były Gryfon szedł przez korytarze, by po dziesięciu minutach marszu z głową w chmurach, nie zwracając uwagi na nikogo ani na żadne szepty, znaleźć się w swoim miejscu docelowym. Od razu zabrał się za szukanie książek, które by go interesowały, przeglądając kolejne tytuły.

-Proszę, proszę, kogo my tu znaleźliśmy.

Bliznowaty zadrżał na dźwięk tego dobrze znanego mu głosu. Głosu jego oprawcy. Jednego z wielu. Odwrócił się powoli i spojrzał prosto w twarze trzech Gryfonów, którzy lubowali się w uprzykrzaniu mu życia i nie tylko. Spuścił wzrok i zagryzł wargę, nie chcąc myśleć o tym, co mu zrobili, ale mimo to obrazy gwałtów przewijały mu się przed oczami.

-Ty, może zabawimy się z nim jak kiedyś?

Odezwał się jeden z nich, doprowadzając kolegów do śmiechu.

-Założę się, że jego dupa się za nami stęskniła.

-Pieprzony pedał.

-Może w końcu nam obciągnie?

-Niech nie używa dzisiaj zaklęcia na siebie, chcę słyszeć jego krzyki, gdy będę w niego wchodził.

Prześcigali się w pomysłach, a czarnowłosy stał ze wzrokiem wbitym w ziemię i drżał, bojąc się wydać jakikolwiek dźwięk. Co on miał zrobić? Otoczyli go. Nie miał żadnej drogi ucieczki.

-Och, tacy wspaniali Gryfoni, brzydzący się homoseksualizmem, a chcą ruchać się z innym chłopakiem w obecności, uwaga, kilku innych chłopaków! No brawo, brawo, niezłe przedstawienie.

Usłyszał kobiecy głos. Gdy uniósł wzrok, zobaczył stojącą tyłem do niego pomiędzy nim a jego oprawcami Pansy i Blaise'a. Co oni właśnie robili? Jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.

-Nie wtrącajcie się, Węże.

Warknęli, nastawiając się jak do ataku na swoich przeciwników, jednak obaj Ślizgoni zdawali się być pewni siebie i stali wyprostowani. Harry mógł się założyć, że na ich twarzach były wymalowane kpiące uśmieszki, tak charakterystyczne dla mieszkańców jego nowego Domu.

-Będziemy, bo dręczycie jednego z naszych. Spadajcie, bo inaczej sobie porozmawiamy.

Rzucił ciemnoskóry chłopak, niby od niechcenia, ale w jego głosie wyraźnie słychać było ostrzeżenie.

-Pieprzeni Ślizgoni.

Warknął jeden z nich i trójka chłopców odeszła, znikając po chwili pomiędzy regałami. Dwójka dzieci Domu Węża odwróciła się przodem do okularnika, patrząc na niego uważnie z lekkim uśmiechem, który w cale nie był szyderczy ani kpiący.

-Wszystko w porządku?

Zapytał chłopak, a gdy czarna głowa skinęła w odpowiedzi, wyraźnie się rozluźnili.

-Musisz nauczyć się stawiać i bronić. Tak, jak kiedyś nam się stawiałeś. Chociaż tutaj chyba potrzeba nawet bardziej. Ale spokojnie, nauczymy cię być dobrym Wężem.

Obiecała nastolatka, kładąc mu dłoń na ramieniu i zapewniając go tym, że mówi prawdę.

-Zbieraj książki, które chcesz zabrać i pójdziemy razem do Pokoju Wspólnego. W lochach nic ci nie grozi.

Zarządził Zabini, jednak Bliznowaty zawahał się przez chwilę.

-Nie musicie mnie niańczyć.

Zauważył cicho, zbierając powoli stosik przygotowanych przez siebie książek.

-Nie, ale jesteś jednym z nas, a my dbamy o naszych.

Usłyszał w odpowiedzi, co sprawiło, że poczuł się jakoś pewniej, mając dwójkę nowych przyjaciół za sobą. Było to przyjemne uczucie, mimo, że kompletnie im nie ufał, ale był im wdzięczny. Ślizgoni okazali się być bardziej pomocni niż ktokolwiek inny.

Miłość i nienawiść dzieli cienka granicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz