Rozdział 3

114 5 2
                                    

Po miesiącu od rozpoczęcia nowego roku szkolnego, wszyscy już wiedzieli, że z Chłopcem Który Przeżył dzieje się coś złego. Z nikim nie rozmawiał, zrezygnował z treningów Queedicha po tym, jak kilka razy spadł z miotły lub walnął go tłuczek, niewiele jadł, zwykle jedynie rozgrzebując widelcem jedzenie na talerzu, nie było w nim dawnej energii i dawnego zapału a jego szmaragdowe oczy zgasły. Nawet Ślizgoni przestali z niego żartować. Szaty wisiały na nim coraz bardziej, a sam Harry zamieniał się w istny obraz żywej śmierci. Tego dnia też nie było inaczej. Zaraz po obiedzie, uciekł z dala od wszystkich, jak codziennie od miesiąca. Wysoki chłopiec o platynowych blond włosach, podążał korytarzem, gdy zauważył, że drzwi do jednej z nieużywanych, męskich toalet są otwarte. Wszedł tam i zaczął szukać intruza, który tu wszedł. W parę chwil znalazł go - czarnowłosego, przeraźliwie chudego, bladego chłopca z ciemnymi półksiężycami widniejącymi pod zmęczonymi oczami, skulonego na parapecie ogromnego okna, wpatrującego się gdzieś w dal. Nawet nie zauważył, że jego największy wróg zakłóca jego cenny spokój. Po zapadłych policzkach płynęły łzy, co sprawiło, że zimne, zatrute jadem serce wychowanka domu Węża, drgnęło nieznacznie. Przez chwilę stał i obserwował Gryfona, jednak w cale nie podobał mu się ten obrazek. Zastanawiał się, co stało się z chłopakiem, którego znał. Co aż tak na niego wpłynęło? W pewnej chwili zauważył, jak Potter wyciągnął różdżkę i skierował ją, na swoje gardło. Rozchylił spierzchnięte wargi i wyszeptał tylko jedno słowo.

-Quietus.

Po tym skulił się bardziej i zaczął drżeć na całym ciele. Słychać było jedynie cichuteńki szloch, bo zaklęcie skutecznie uniemożliwiało mu wydobycie głośniejszego dźwięku. Malfoy stał i przyglądał się temu w skupieniu. Nie rozumiał, czemu jeszcze nie wyszedł z tego pomieszczenia, ale czuł, że może dowiedzieć się więcej. Gdy usłyszał ruch za drzwiami, szybko schował się w jednej z wnęk, jednak wciąż doskonale wszystko widział, przy czym on był niezauważalny za pomnikiem. Do łazienki weszło dwóch uczniów Slytherinu i jeden Gryfon. Zamknęli za sobą dokładnie drzwi, umacniając to zaklęciem i całkowicie wyciszając pomieszczenie. Blondyn w skupieniu przyglądał się, jak na twarzy jego wroga maluje się blady strach. Trzej uczniowie - osiłek uwielbiający ćwiczyć o brązowych oczach i włosach, chłopak o wygolonej głowie i blondwłosy Gryfon podeszli do skulonej na oknie postaci.

-Co jest, młody? Nie płacz, to przecież nie jest takie straszne. Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś?

Zakpił łysy, uśmiechając się wrednie. Czarnowłosy poruszył wargami, najwyraźniej coś mówiąc, jednak zbyt cicho, by dotarło to do uszu Malfoya. Jednak w następnej sekundzie stalowe oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Gryfon rzucił na Pottera zaklęcie Obscuro, podczas gdy osiłek zdarł z niego ubranie i związał drobnej postaci ręce na plecach, po czym zmusił go do tego, by klęknął.

-Bądź grzeczny, chyba nie chcesz, by twoja tajemnica wyszła na jaw?

Zapytał zgryźliwie blondyn, wywołując tym śmiech u przyjaciół. Osiłek rozpiął swoje spodnie i zsunął je do kolan wraz z bielizną, po czym zaczął poruszać ręką na swoim przyrodzeniu. Draco domyślał się już, co się wydarzy za chwilę, ale nie odrywał wzroku od tej sceny. Blade i wychudłe ciało było całe w siniakach, a spod czarnej chusty wypływały słone łzy. Po kilku sekundach osiłek klęknął za chłopcem, i trzymając go mocno za biodra, wszedł w niego jednym, pewnym ruchem. Z gardła czarnowłosego wydobył się krzyk, który mimo zaklęcia odbijał się od zimnych ścian pomieszczenia. Malfoy poczuł, jak zbladł. Nie traktuje się tak nikogo i nawet on by się do tego nie posunął, choćby chciał kogoś poniżyć najbardziej w świecie. Przyglądał się ze swej kryjówki, jak wszyscy trzej, po kolei, gwałcą Wybrańca, a potem rozwiązując go, zabierając opaskę i przywracając głos, zostawiają go na zimnej ziemi, nagiego, zalanego łzami i ich nasieniem, roztrzęsionego i ledwo przytomnego. Zdawało się wręcz, że ciało chłopca trzęsie się tylko dlatego, że jeszcze nie uświadomiło sobie, iż umysł już się wyłączył. Ale gdy Draco podszedł do wroga zauważył, jak mocno zaciska powieki, spod których wypływają wciąż nowe łzy. Blondyn uklęknął i przyłożył dłoń do czoła Bliznowatego. Szmaragdowe oczy powoli się otwarły, a błyszczał w nich najczystszy lęk. Jednak Ślizgon nie miał zamiaru go krzywdzić. W jakiś sposób było mu go żal. Pomógł mu doprowadzić się do porządku i dopiero wtedy zostawił go samego. Był pewny, że chłopak wróci już do swojego domu. Jakież było jego zdziwienie, gdy schodził na kolację i zauważył biegnących w stronę szpitala nauczycieli. Z ich gorączkowych rozmów wyłapał tylko jedno zdanie, które nim wstrząsnęło.

Miłość i nienawiść dzieli cienka granicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz