Rozdział 4

22 1 0
                                    

Della wyprostowała się, gotowa rzucić się do akcji, ale nim nowy wampir zrobił chociaż krok, Derek i Lucas, chłopak Kylie, stanęli między nim a Steve'em.

– Zasada numer jeden: żadnej rozróby na boisku – powiedział Lucas. – Jeśli zaczniecie się tu bić, to przez tydzień wszyscy będą mieli zakaz gry w piłkę.

Lucas podszedł do sprawy otwarcie, natomiast Derek położył rękę na ramieniu Chase'a.

– To był wypadek – stwierdził.

To nie był wypadek. Della wiedziała, że Steve zrobił to rozmyślnie, ale lepiej, żeby Chase tak myślał, skoro był taki łatwowierny.

Chase strącił rękę Dereka, chociaż elf pewnie użył swojego dotyku, by rozładować atmosferę. Co prawda Chase wydawał się już być spokojniejszy, ale mimo to posłał Steve'owi lodowate spojrzenie. Steve nie cofnął się i Della zaczęła się niepokoić, że jednak się pobiją. Nie martwiła się oczywiście, że Steve mógłby sobie nie poradzić. Widziała go w akcji, gdy byli na misji, ale nie chciała, by miał przez nią kłopoty.

Steve nie był typem, który pakuje się w tarapaty.

– Może po prostu skończmy na dziś – powiedział Lucas, a Della zauważyła, że patrzy na Kylie, jakby był spragniony, a ona była pysznym chłodnym napojem. Ta dwójka była w sobie tak zakochana, że nie mogli nawet na siebie patrzeć, by na twarzach nie pojawił im się ten głupi uśmiech.

Kolejny powód, by trzymać się z dala od miłości. Wampiry się głupio nie uśmiechają.

Lucas podniósł z ławki koszulkę i podszedł do nich.

– Cześć – powiedział, a jego wzrok i feromony skierowane były tylko na Kylie. – Chcesz się przejść?

– Chętnie, ale najpierw muszę porozmawiać z Derekiem.

– O czym? – W głosie Lucasa słychać było nutkę zazdrości.

– O pewnej sprawie Delli. Może spotkamy się za jakieś pięć minut przed biurem? – zapytała Kylie.

– Dobra. – Zmarszczył brwi, ale nachylił się, by ją pocałować.

Della odwróciła głowę. Niestety, trafiła wprost na obśliniających się Mirandę i Perry'ego. – Moglibyśmy się pocałować i pokazać im, jak to się robi. – Przy jej uchu zabrzmiał niski głos z południowym akcentem. Głos należący do ciała, którego zbliżania się nie usłyszała. Co się działo z jej słuchem?

Odwróciła się i spojrzała na Steve'a. Był tak blisko, że jego zapach wypełniał jej nozdrza, a jego oczy, brązowe ze złotymi refleksami, zasłaniały cały świat. Nachylił się odrobinę i poczuła na ustach jego ciepły oddech.

W pierwszej chwili chciała ulec, pozwolić mu się pocałować, pocałować jego i pokazać tym amatorom, jak powinien wyglądać pocałunek. Zrobiło jej się słabo na myśl o tym, jakie by to było przyjemne. Po raz pierwszy pocałowali się, gdy byli na misji dla JBF. A później jeszcze kilka razy, wbrew jej rozsądkowi. Winiła za to tę dziwną energię, która pojawiała się zawsze, gdy byli blisko siebie. Steve wpatrywał się w nią z oczekiwaniem, a jej instynkt podpowiadał, by powiedzieć coś zniechęcającego na temat tego, że nie są parą. Ale przypomniała sobie, jak rzucił piłką w majtkowego zboczeńca. Steve nie zasługiwał na przykrości. Raczej na pocałunek, ale nie teraz. Może zrewanżuje się, gdy będą sami.

Odsunęła się.

Cześć.

– Cześć. – Nachylił się. – Wszystko w porządku? – Tak, a co?

OdrodzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz