Rozdział 8

15 1 0
                                    

Zapach był okropny. Ogarnęły ją mdłości.

– Dochodzi do siebie? – Gdzieś w oddali rozległ się głos. Rozpoznała go. To Holiday. Della poczuła, jak pod jej nosem przesuwa się dłoń trzymająca ten zapach. Warknęła, wyciągnęła rękę, złapała dłoń i odsunęła ją od siebie. A potem otworzyła oczy. I dostrzegła obrany ząbek czosnku.

I dopiero wtedy ujrzała Steve'a. – To ja – powiedział.

– To śmierdzi! – prychnęła, potrząsając jego dłonią, aż wypuścił czosnek. Popatrzył na nią z niepokojem.

– W wypadku wampirów czosnek działa jak sole trzeźwiące. – Spojrzał na swoją dłoń.

– Mogłabyś nie łamać mi nadgarstka?

Wypuściła jego rękę z uścisku i spróbowała ogarnąć sytuację. Próbowała zrozumieć, co tu robi. I ustalić, gdzie jest to tu. I jak u licha się tu znalazła.

– Co się stało? – zadał pytanie głęboki głos. Odbiło się echem po jej obolałym mózgu.

Obolałym mózgu czy obolałej głowie?

Rozejrzała się i zauważyła Burnetta, stojącego z metr od stołu, na którym leżała. No, pięknie! Chciała robić na nim wrażenie i stało się to. Co prawda, nie była do końca pewna, co się stało.

– Dzięki Bogu, nic ci nie jest. – Mimo zaawansowanej ciąży, Holiday żwawo podeszła do stołu.

– Co się stało? – powtórzył Burnett.

Della zamrugała, próbując znaleźć odpowiedź na jego pytanie, a także na kilkanaście innych, które plątały jej się po głowie.

Już miała powiedzieć „nie wiem", ale wiedziała, że Burnettowi to się nie spodoba, więc próbowała znaleźć lepszą odpowiedź. Problem w tym, że jej nie miała.

– Ja... ja... – Fragmenty wspomnień zaczęły jej się przesuwać przed oczami. Poszła pobiegać i dotarła do... Spróbowała usiąść. Stojący obok Steve chciał jej pomóc. Odpędziła go.

Nie potrzebowała żadnej pomocy.

Usiadła. Nogi zwisały jej ze stołu. Rozejrzała się po pokoju. Poza zapachem czosnku i Steve'a czuła też zapach... zwierząt.

Zauważyła plakat z dwoma kotkami goniącymi motylka, a potem znów spojrzała na Steve'a. Zaniepokojonego Steve'a.

Uświadomiła sobie, że jest w gabinecie weterynaryjnym. Który był też gabinetem lekarskim dla istot nadnaturalnych. Przynajmniej na jedno pytanie znała już odpowiedź. Teraz musiała tylko ustalić dlaczego.

Burnett odchrząknął. Wpatrywał się w nią, jakby oczekiwał odpowiedzi, i nie wyglądał na cierpliwego.

– Poszłam pobiegać. – Zastanowiła się głębiej. – I dotarłam do wodospadów. Przypomniała sobie, jak z daleka usłyszała szum wody, ale uznała, że to brzmi zbyt niewiarygodnie, by o tym mówić. – Ja... już miałam zawrócić, ale usłyszałam coś, albo kogoś, za sobą.

To wyjaśnia guza na twojej głowie – powiedział Steve. – Ktoś cię czymś uderzył.

Della spojrzała na Holiday.

– Czy mogły to zrobić anioły śmierci?

Holiday zmarszczyła brwi.

– Dlaczego miałyby cię uderzyć w głowę?

OdrodzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz