Rozdział 13

14 1 0
                                    

Jego chód. Jego czarne jak noc azjatyckie włosy. Jego chude nogi.

– Chan, stój! Musimy pogadać – zawołała Della.

Nie zatrzymał się, lecz pobiegł w las i zniknął.

– Zadzwoń! – krzyknęła. – Muszę...

Czemu od niej uciekł? A co ważniejsze, czemu tu przyszedł? Wiele razy mówiła mu, że Burnett zamontował alarm. Z drugiej strony – nie wtargnął na teren obozu. Jeszcze nie, ale na pewno zamierzał to zrobić. Przyszedł tu przecież zobaczyć się z nią, prawda? Więc czemu tego nie zrobił?

W tym momencie usłyszała charakterystyczny odgłos. Ktoś nadlatywał. Towarzystwo. Więc dlatego Chan uciekł. Odwróciła się i pociągnęła nosem. Tym razem zadziałał. Cholerny Chase utrudniał jej uzyskanie informacji.

– Kim jest Chan? – za jej plecami rozległ się niski, dźwięczny głos majtkowego zboczeńca.

„Nikt", chciała powiedzieć, ale to byłoby kłamstwo. A on by o tym wiedział. – To mój kuzyn. – Odwróciła się do niego. – Wydawało mi się, że go widziałam, ale potem zniknął, więc możliwe, że jednak się pomyliłam. – Wypowiedziała to zdanie tak, by nie brzmiało na kłamstwo. To, że nie wierzyła w pomyłkę, to zupełnie inna sprawa.

Chase uniósł głowę i pociągnął nosem. Delli ścisnął się żołądek.

– Nie czuję nikogo – powiedział.

– No właśnie. Mówiłam ci, że chyba się pomyliłam. – Wypowiedziała to tak, by nie wyczuł nieprawdy, ale znów spojrzała w las, ciesząc się, że Chan uciekł i zabrał ze sobą swój zapach.

– Wyczułaś zapach? – zapytał Chase.

– Nie. – Kolejna prawda. Powinna się martwić, że węch znów ją zawiódł, ale tym razem działało to na jej korzyść. Lepiej jednak, żeby to coś, co psuje jej zmysły, szybko przeszło... Węch i słuch należały do jej mechanizmów obronnych. Potrzebowała ich, jeśli miała pracować w JBF.

– Ale widziałaś go? – zapytał.

Della obruszyła się wewnętrznie. Czy on ją sprawdza, próbuje ustalić fakty, czy kłamie? – Owszem, ale ten ktoś ledwie mi mignął. A że nie był na naszym terenie, to mógł być każdy.

Spojrzała za płot, modląc się, by Chan nie postanowił wrócić. I po co w ogóle tu przychodził? Owszem, dzwoniła do niego, ale ani razu nie prosiła, by przyszedł.

Czuła, że Chase stoi za nią, i chciała, żeby sobie poszedł. Jego obecność ją denerwowała. Jego zapach ją denerwował. Z jakiegoś powodu przypomniała sobie ich wcześniejsze spotkanie: Jesteś słodka, kiedy się złościsz. Dalej wpatrywała się w ciemny las. W oddali słyszała odgłosy z parku dzikich zwierząt. Słonia. Lwa.

Wampir podszedł jeszcze bliżej. Czuła go ledwie kilkanaście centymetrów od siebie.

Słyszała, jak szybko bije mu serce. Jego zapach zrobił się mocniejszy.

– Jesteś pewna, że to nie ten wampir, który zamordował tamtą parę?

Zmarszczyła brwi i spojrzała na niego. Stał zbyt blisko, więc cofnęła się o krok. – Skąd o tym wiesz?

– Pracuję z Burnettem i JBF nad tą sprawą.

Pracował z Burnettem? Przecież powiedziała komendantowi, że to ona chce się tym zająć.

OdrodzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz