Rozdział 9

16 0 0
                                    

Della skryła się za szopą nieopodal kompleksu szkolnego i co kilka minut sprawdzała na komórce, która godzina. Holiday nie powiedziała, o której do niej zajrzy, ale jeśli przyjdzie, a Delli nie zastanie, będzie to wampirzycę drogo kosztowało.

Della nie zamierzała płacić, tylko wziąć zapłatę. I to od konkretnej osoby.

Wpatrywała się w domki, w których znajdowały się klasy, ale nie mogła podejść na tyle blisko, by wyczuć, czy on tam jest... o ile oczywiście sama nie chciała zostać zauważona. Ale lekcje miały się skończyć za kilka minut, a jeśli jego tu nie ma, to będzie musiała... Otworzyły się drzwi klasy i jako pierwszy wyszedł nowy wampir, a ona poczuła, jak ogarnia ją coraz większa wściekłość.

Ruszył wprost do lasu.

Cudownie. Wolała to zrobić na uboczu.

Zaczekała, aż tłum się trochę przerzedzi, po czym poszła za Chase'em.

Czy wiedział, że go śledzi? Pewnie tak. Skoro ona czuła jego zapach, to on musiał też czuć jej.

Nic ją to jednak nie obchodziło. Nadeszła pora zemsty. Tak, to nie mogło dobrze wyglądać. Piekło rzadko kiedy dobrze wygląda.

Między drzewami zauważyła jego zieloną koszulkę i sprane dżinsy. Ledwie minęła pierwszą linię drzew, stwierdziła, że zniknął. Warknęła, pozwoliła, by oczy zalśniły jej ze złości i uniosła głowę, żeby go wywęszyć.

– To mnie szukasz? – gdzieś z góry rozległ się głos.

Spojrzała w tamtą stronę. Siedział na gałęzi jakieś półtora metra nad ziemią, machając od niechcenia nogami, jakby zamierzał tam spędzić cały dzień. Albo jakby się popisywał. Ale czemu? Potrafił się wspinać na drzewa. I to szybko. I to sprawiało, że był taki wyjątkowy?

Zza chmury wyjrzało słońce i sprawiło, że mrugnęła. Kiedy otworzyła oczy, znów zniknął.

W co on sobie pogrywał?

– Znajdę cię – warknęła. – A kiedy to nastąpi...

– Nie będziesz musiała się męczyć. Tu jestem – rozległ się głos zza drzewa.

Skoczyła naprzód, ryzykując skręceniem karku, ale nikogo tam nie znalazła.

– Za tobą – powiedział. Był tak blisko, że czuła jego oddech na karku.

Obróciła się, złapała go za koszulkę i przyciągnęła do siebie.

– Przestań – syknęła i mocniej zacisnęła palce na zielonym materiale.

– Co mam przestać? – zapytał, a jego bladozielone oczy były tak blisko, że widziała, jak ich tęczówki zmieniają wielkość.

Zwinęła mocniej materiał w ręku, prawie go rwąc, żeby dać mu do zrozumienia, że nie żartuje.

– Uderzyłeś mnie i zaraz tego pożałujesz.

– Uderzyłem? Skąd ten pomysł? – zapytał.

– Przy wodospadach znalazłam kamień, który śmierdział tobą.

– Owszem, pan James, to znaczy Burnett, poprosił, abym poszedł tam i sprawdził, czy nie pozostał jakiś ślad zapachowy, podczas gdy on zabrał cię do lekarza.

Nasłuchiwała jego serca, ale ono dalej spokojnie pompowało krew. Oczywiście mógł jednak kłamać, ale... po co, skoro mogła po prostu spytać Burnetta?

OdrodzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz