|4|

1.4K 111 57
                                    

- Możecie mnie uznać za wariata, ale mam tego dość. Od pewnego czasu ktoś mnie śledzi. Jak niektórzy z was wiedzą, chodzę do psychologa. Od ostatniego czasu, tylko w dzień wizyty, gdy wracam do domu, ktoś idzie za mną. Psycholog powiedział, bym się tym nie przejmował, ale to się zaczyna robić straszne. Nie będę owijał w bawełnę, jestem kurwa przerażony. Spróbuje wam pokazać kto to jest, może ktoś z was zna tą osobę.

Po chwili było widać, jak Eren dyskretnie ustawia telefon tak, by widzieć perspektywę zza jego plecami. Nie było widać twarzy osoby, co dodało ulgi Levi'owi. Nie wie, co by zrobił gdyby jego mała tajemnica się wydała. Eren znów skierował kamerę na swoją przerażoną twarz.

- Jeśli  to ktoś z osób, które chodzą ze mną na uczelnie, robi sobie ze mnie żarty i teraz to ogląda: przestań. To nie jest ani trochę śmieszne. Jest to kurewsko chore - nagranie się skończyło.

Levi'owi szybko biło serce. Prawie go nakryto. Na szczęście Eren podejrzewa kogoś z uczelni, nic nie wskazuje by to miał być on. Czarnowłosy zjechał by przeczytać komentarze. Kilka osób radziło mu zadzwonić na policję, inne śmiały się z niego. Zaintrygował go jednak komentarz pewnej osoby. Dobrze ją znał, była to jego dalsza rodzina - Mikasa Ackermann.

''Wydaje mi się, że kojarzę tą kurtkę. Skontaktuj się ze mną na priv. Moje podejrzenia mogą być niedorzeczne, ale to zawsze jakiś trop, prawda?''. Levi'a prawie krew zalała.

- Co za głupia dziewczyna, ja pierdole - mężczyzna warknął pod nosem.

Ta dziewucha zawsze musiała coś psuć. Była irytującą i rozpieszczoną gówniarą, bo w tym roku miała kończyć 17 lat. Teraz nagrabiła sobie u mężczyzny jeszcze bardziej. Poza tym argument z kurtką nic Eren'owi nie pomoże. Ile osób w Paryżu ma taką kurtkę? Od cholery, to może być dosłownie każdy. 

Ackermann uśmiechnął się pod nosem. Mógł być spokojny. Nie grozi mu ani policja, ani to, że Eren przestanie przychodzić. Wszystko będzie tak, jak wcześniej. I to mężczyźnie bardzo się podobało. Nie wybaczyłby sobie, gdyby dał się złapać. Więc nie da się złapać.

Minął kolejny tydzień. Levi powtarzał swoją rutynę; przejście obok szkoły Eren'a, praca, powrót do domu, śledzenie kont Eren'a, sen. W środę, o godzinie 18:00, Ackermann czekał na Eren'a. Minęło 5 minut, 10 minut, 15 minut. Levi się niecierpliwił. A co jeśli szatyn odkrył, że tym kto go śledzi jest czarnowłosy? Nagle rozległ się telefon, mężczyzna niechętnie odebrał, nie patrząc kto to.

- Psycholog Levi Ackermann. - mruknął swoim standardowym tonem.

- Panie Ackermann, tu Eren. Nie pojawię się dzisiaj na wizycie. Od wczoraj złapał mnie jakiś syf i rozłożyło mnie w łóżku. Naprawdę bardzo przepraszam - było słychać po jego głosie, że źle się czuje.

Levi odetchnął z ulgą, w duchu. Na szczęście to tylko choroba.

- Nie szkodzi Eren, wyzdrowiej i mam nadzieję, że zobaczymy się za tydzień

- Oczywiście, do widzenia! - rozłączył się.

Ackermann wstał i zaczął brać swoje rzeczy. Martwił się o Eren'a, miał nadzieję, że chłopak szybko wyzdrowieje by mogli znów się zobaczyć. Po 5 minutach czarnowłosy wyszedł z budynku i powoli skierował się pod dom Jeager'a. Zamierzał upewnić się, że Eren leży w łóżku i odpoczywa. 

W połowie drogi jednak poczuł, że ktoś za nim idzie. Wiedział, że ktoś za nim idzie, więc zrezygnował z odwiedzenia Eren'a. Zrobi to jutro, a dzisiaj dowie się kto go śledzi i dopilnuje, by ta osoba tego pożałowała.

|ᴄᴏᴍᴇ ʜᴇʀᴇ, ᴍʏ ᴘᴇᴛ| ʏᴀɴᴅᴇʀᴇ ʟᴇᴠɪ x ᴇʀᴇɴ {✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz