|11|

968 82 21
                                    

- Levi, musimy pogadać - odezwał się szatyn, gdy tylko przekroczył próg kuchni.

- A więc rozmawiajmy - niższy przejął naczynia od partnera i kontynuował zmywanie. 

- Chce zobaczyć moich przyjaciół. Mikasę, Armin'a, Connie'go i Jean'a - Jeager próbował zachować pewność siebie.

Nastała cisza. Do uszu dochodził tylko dźwięk wody i delikatne stukanie naczyń. Eren nawet nie zauważył, że przestał oddychać. Nie wiedział, jak zareaguje jego ukochany, był pełny obaw. Jedyne czego chciał, to zobaczyć bliskie mu osoby. Nie może być więziony między szkołą, a domem. To musi się skończyć.

- Eren, rozmawialiśmy już o tym - starszy nawet na niego nie patrzył, co zirytowało wyższego.

- Minęło już kilka miesięcy Levi, błagam cię - szatyn był kompletnie bezradny.

Brunet przekręcił kurek od kranu, zatrzymując strumień wody i zaczął wycierać naczynia. Nie rozumiał, skąd nagle w ukochanym chęć widzenia przyjaciół, Levi już mu nie wystarczał? Nie, to na pewno nie to. Zauważyłby to, miał do tego oko. W końcu był psychologiem, jednym z najlepszych w swoim fachu. Spojrzał na wyższego, w jego oczach nadzieja mieszała się z zestresowaniem.

- Dobrze, ale pod jednym warunkiem - stanął bokiem do młodszego, dalej mając wzrok skupiony na talerzu, dobrze wiedział, że jego chłopak słuchał. - Idę z tobą.

I już po godzinie, Eren szedł na miejsce spotkania. Obok niego podążał, jak zwykle obojętny, Levi. Nie uśmiechało mu się widzieć przyjaciół zielonookiego, ale nie mógł puścić go samego. Jeszcze coś by mu się stało albo jakaś lala by pchała do niego swoje lepkie rączki. Na przykład Mikasa.

Armin, gdy tylko zauważył Eren'a, od razu chciał do niego podbiec, ale jego zapał został ostudzony przez wzrok starszego Ackermann'a. Skrzywił się delikatnie, bardzo mu się to nie podobało.

- Co on tu robi? - zirytowana szatynka uniosła głos.

- Mikasa, uspokój się proszę - odezwał się Eren.

- Obecność Levi'a trochę nas zaskoczyła. Nie mówiłeś, że będzie z tobą - przyznał Jean.

- To chyba logiczne, że będę z nim. Nie zostawił bym go sam na sam z wami - prychnął Ackermann.

Przyjaciele Eren'a wiedzieli, że jego chłopak ma trudny charakter. Jednak dało się zauważyć, że różnił się od chłopaka, którego poznali 2 lata temu na imprezie. Nie wiedzieli co się działo, jednak póki Eren wyglądał dobrze, a nie jak wrak człowieka stwierdzili, że sytuacja musi być pod kontrolą szatyna, a czarnowłosy pomimo swojego charakterku, nie był takim złym partnerem.

Spotkanie nie było najgorsze. Towarzystwo starało się ignorować rywalizację między Levi'em, a jego krewniaczką. Zgromadzonym towarzyszyły głównie pozytywne emocje. Nadrabiali zaległości narobione przez te 5 miesięcy. Eren i Jean oczywiście dalej konkurowali i czasem rzucali się sobie do gardeł, ale mimo wszystko byli dobrymi przyjaciółmi. Wszystko jednak musi się kiedyś kończyć.

- Eren, idziemy - odezwał się Levi, który był już nieźle zirytowany poczynaniami Mikasy.

- Chcesz to sobie idź, on zostaje - odezwała się czarnowłosa, była zdolna zabić starszego na miejscu, zresztą z wzajemnością.

- Mikasa, nie rób Eren'owi problemów, proszę cię - odezwał się bezsilny Armin.

- Nie robię mu problemu, tylko go ratuje! Otwórzcie oczy do cholery!

- Stul pysk młoda - odezwał się Levi gotowy jej przywalić.

- Czemu nikt nie widzi, że ten karzeł to jest psychopata! To on śledził wtedy Erena'a! - w młodszą Ackermann wstąpił jakiś szał.

- Mikasa, starczy! - Jeager podniósł głos.

- Nie, Eren! Musisz to w końcu zrozumieć!

Nagle stało się coś naprawdę nieoczekiwanego. Wszystko działo się tak szybko. Rozszalała Mikasa. Pięść Levi'a coraz bliżej jej twarzy. Dziewczyna upadająca na ziemię. Niekontrolowane łzy. Krzyki Jean'a. Armin próbujący opanować sytuację z pomocą Eren'a. W końcu szatynowi udało się odciągnąć ukochanego od Kiristein'a, a Armin jakimś cudem trzymał przyjaciela i próbował do niego przemówić. Connie i Sasha, w tym czasie, pomogli Mikasie wstać i trzymali ją, by ta nie rzuciła się na niższego Ackermann'a.

- Lepiej idźcie Eren, zobaczymy się kiedy indziej! - krzyknął zestresowany Arlert.

- Jasne, do zobaczenia i przepraszam! - odkrzyknął Eren i jakimś cudem zaciągnął 27 latka do domu.

Pod wieczór właśnie pisał z przyjaciółmi na chacie grupowym, próbując przeprosić za zachowanie Levi'a. Ci stwierdzili jednogłośnie, oprócz Mikasy, że zawiniła dwójka Ackermann'ów. Levi, bo był narwany i nie umiał nad sobą panować. Mikasa, bo specjalnie go prowokowała i nakręcała przez całe spotkanie.

Jeager tylko westchnął ciężko i poszedł do swojego ukochanego, czyli do salonu. Siedział tam, patrząc przed siebie zamyślonym wzrokiem. Musiał jednak usłyszeć, że młodszy się zbliża bo przemówił:

- Mówiłem ci, że to zły pomysł. Kiedy zaczniesz mnie słuchać?

- Levi - szatyn wziął głęboki wdech chcąc zachować spokój. - Niepotrzebnie uderzyłeś Mikasę. Nie spodziewałem się, że jesteś w stanie uderzyć dziewczynę

- Przypominam ci, że ta gówniara jest niebinarna. Co za tym idzie, nie identyfikuje się z żadną płcią. Co za tym idzie, nie jest kobietą.

- Ale nie jest też mężczyzną Levi, jest człowiekiem z ciałem kobiety. Co za tym idzie, jest delikatna i mimo wszystko, wrażliwsza cieleśnie na obrażenia. Powinieneś ją był po prostu ignorować odrobinkę dłużej. Dobrze wiesz, że przesadza - Eren usiadł obok ukochanego.

- Zasłużyła. Sobie. Nie będzie wykrzykiwać na całą ulicę, że jestem psychopatą. Jestem psychologiem, który pomaga ludziom, a nie śledzi innych - warknął niższy.

Owszem, kłamał szatynowi w oczy. Ale co z tego? Eren nie musiał wiedzieć wszystkiego. Ważne było, by wiedział, że Ackermann nie jest psychopatą. Martwi się o ukochanego i nie chce, by ktoś mu go odebrał, to chyba jest normalne prawda? Nikt nie chciałby, by zabrano mu coś, na co pracował przez długi czas. Takim człowiekiem jest Levi Ackermann. Nie pozwoli sobie zabrać swojej posady, opinii czy ukochanej osoby. Zabije, jeśli będzie musiał. Nie widział w tym jednak nic złego. Po prostu bronił tego, co należy do niego. Do tego wliczał się ten uroczy chłopak, który właśnie nieśmiało próbował uspokoić starszego, poprzez delikatny uścisk. 

W brunecie budziła się coraz większa chęć unicestwienia młodszej Ackermann. Cały czas myślał o najkreatywniejszych metodach pozbycia się jej. Jednak to wszystko to były tylko niewinne fantazje, które czarnowłosy chował w swoim umyśle, tak starannie, by nie wydostały się na światło dzienne. Nie chciał, w końcu, przestraszyć Eren'a. Ten wysoki, i przystojny, chłopak był całym jego światem. Nie widział nic, poza nim. Dlaczego ktoś miałby mu go odbierać? Nie pozwoli na to. Był także świadomy, że największym zagrożeniem byli jego najbliżsi przyjaciele, których znał najdłużej. Myślał właśnie o jego głupiej krewnej i Armin'ie, który nie wiedzieć czemu, przypominał mu pewny owoc, który rośnie na palmach. Może po prostu z powodu jego nietypowej fryzury. Levi nie zamierzał nad tym rozmyślać, zupełnie nie było mu to potrzebne.


|ᴄᴏᴍᴇ ʜᴇʀᴇ, ᴍʏ ᴘᴇᴛ| ʏᴀɴᴅᴇʀᴇ ʟᴇᴠɪ x ᴇʀᴇɴ {✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz