|18|

588 47 38
                                    

Minął miesiąc od zaginięcia Armin'a. Oczywiście Mikasa i Jean zgłaszali na policję, że Levi powinien być ich głównym podejrzanym. Levi jednak zadbał o to, by nic nie wskazywało na jego winę, przez co nawet jeśli funkcjonariusze uwierzyli dwójce, nie mogli dać Ackermann'a do więzienie z powodu podejrzeń. Telefon Arlerta zniknął razem z nim, a z telefonu Eren'a zniknęły choćby jakiekolwiek ślady kontaktu z blondynem. 

Po miesiącu policja zamknęła sprawę, gdyż było za mało poszlak na zaginięcie i stwierdzili, że Armin po prostu postanowił wyjechać gdzieś bez informowania przyjaciół. Brunet był zadowolony takim obrotem spraw, jednak nie można było powiedzieć tego samego o Eren'ie. Przestał chodzić na wykłady, ciągle leżał w łóżku, nie chciał wstawać i jeść. Ackermann zaczynał tracić cierpliwość. Dlaczego jego narzeczonemu tak zależało na tym blondynie, nie rozumiał.

Pewnego dnia miarka się przebrała. Levi wszedł agresywnie do pokoju i ściągnął z ukochanego kołdrę, rzucił ją w bok pokoju, a jego spojrzenie wręcz przeszywało duszę Jeager'a.

- Wstawaj w końcu z tego łóżka Eren. Opuszczasz wykłady, a nie pozwolę ci zawalić studiów, za kilka miesięcy masz obronę - powiedział chłodno, lecz odpowiedziała mu cisza.

Starszy przeczesał włosy palcami, biorąc głębokie wdechy. Musiał się uspokoić i nie dać po sobie nic poznać. Musiał grać wyrozumiałego narzeczonego, zapewniać szatyna, że jego przyjaciel na pewno gdzieś jest i przytulić go rękami, którymi sam zabił blondyna, spalił go i zakopał jego prochy. Pewnego rodzaju pogrzeb miał, więc jego dusza błąkać się nie będzie.

Usiadł obok młodszego i wplątał palce w jego włosy, głaszcząc jego głowę.

- Eren, wiem, że martwisz się o Armin'a, ale pamiętasz co powiedziała policja? Nie znaleźli żadnych dowodów na zabójstwo, więc pewnie po prostu gdzieś wyjechał.

- Levi, on nie wyjechałby bez mówienia nam czegokolwiek i bez jakiegokolwiek kontaktu z nami. Coś jest nie tak - schował twarz w poduszkę. - Boję się najgorszego.

Niższy westchnął. Najlepiej wymazałby szatynowi z pamięci Arlerta. Mimo iż irytował go stan ukochanego, także serce mu się krajało. Robił to wszystko dla Eren'a, by ten mógł szczęśliwy bez wścibskich osób. Na początku oczywiście nie planował zabić przyjaciela ukochanego, chciał go pobić i nastraszyć. Wiedział jednak, że jeśli skończyłoby się na tym - daliby Jeager'owi dowód na winę Levi'a, a na to nie mógł pozwolić. Dlatego Armin nie żyje.

- Wiem, ale nie możesz zaprzepaścić swojej przyszłości z powodu zachcianek Armin'a. Musisz wrócić na studia, uczyć się i dobrze się obronić. Jeśli ci się uda zabiorę cię do Francji, odwiedzisz Jean'a i Mikasę, może do tego czasu Armin się odnajdzie. Zrób to dla mnie, kochanie - Jeager spojrzał na Levi'a.

Te słowa dodały mu otuchy i motywacji. Brunet miał rację, młodszy musi myśleć optymistycznie, nauka odwróci jego uwagę od myślenia. Czas mu zleci szybciej, a Armin na pewno się znajdzie. Był inteligentny i silniejszy niż myślał. Eren wiedział, że sobie poradzi i wierzy w niego, a także jego powrót.

I tak minęły miesiące. Szatyn, który skończył już 23 lata, przygotowywał się do jutrzejszej obrony. Strasznie się stresował, ale pomagał mu Ackermann. Przepytywał go, pomagał zapamiętać dane zagadnienia i sprawił, że Jeager poczuł się jakby już dzisiaj bronił się przed egzaminatorem. Obrona poszła mu dobrze, obronił się za pierwszym razem, a co za tym idzie - zdał studia. Levi, tak jak obiecał, zabrał go do Francji. Tam planował wziąć z nim ślub i wrócić do Polski.

Gdy tylko pojawili się w Paryżu, Jean i Mikasa już o tym wiedzieli. Ackermann zgodził się, by młodszy wyszedł wieczorem do baru z paczką przyjaciół, brunet i tak potrzebował czasu dla siebie. Jeager, gdy tylko zobaczył Jean'a, Mikasa, Historię, Connie'go, Sashę i Ymir, uświadomił sobie jak bardzo za nimi wszystkimi tęsknił. Brakowało mu jednak niskiego blondyna. Miał nadzieję, że jego przyjaciel się znalazł.

- Jeszcze go nie znaleźli? - zapytał smutniejąc.

Wszyscy spojrzeli zdziwieni po sobie. Nie spodziewali się takiego pytania bo myśleli, że ich przyjaciel wie.

- Eren, to ty nie wiesz? - odezwał się niepewnie Connie.

- O czym mam nie wiedzieć?

- Znaleźli jego szczątki w lesie, we wsi niedaleko twojego miasta. On nie żyje Eren - powiedziała Ymir, wiedziała, że owijanie w bawełnę nie przyniesie lepszych skutków niż prawda.

- C-co? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?! - głos mu się załamał, a oczy zaszły łzami.

- Myśleliśmy, że Levi ci powiedział. Było o tym głośno. Wiedzieliśmy, że spodziewasz się obrony, więc zaufaliśmy Levi'owi, że on ci powie. To było 3 miesiące temu Eren - szatyn poczuł, jak nogi mu się uginają, a serce przyśpiesza.

- 3 miesiące? - powtórzył tępo.

- Tak, pogrzeb odbył się miesiąc po znalezieniu. Informowaliśmy Levi'a, zdziwiliśmy się, że się nie zjawiłeś. Strasznie nam przykro Eren - Historia przytuliła go mocno, była blisko płaczu.

- Wiadomo kto jest mordercą? - odezwał się po chwili ciszy.

- Sprawca nie zostawił żadnych śladów, był dobrze przygotowany, jakby był profesjonalistą - odpowiedziała Sasha.

- To na pewno był Levi - warknęła Mikasa. - Był do tego zdolny.

- Mikasa-

- Nie było cię tam Connie - przerwał mu Jean. - Na oczach moich, Armin'a i Eren'a kopnął Mikasę w brzuch z taką siłą, że padła na tyłek.

- Przesłuchiwali go debilu - odezwała się Ymir. - Miał solidne alibi, które potwierdził Eren, w jego zachowaniu nie było nic dziwnego, a w domu także niczego nie znaleźli.

- To prawda - przyznał Eren. - Szukali czegokolwiek przez dwa dni, przez tydzień dzień w dzień brali Levi'a na przesłuchanie, by sprawdzić czy nie pogubi się w zeznaniach. Codziennie słyszeli to samo. Poza tym, owszem Levi jest dość agresywny, ale nie zabiłby nikogo bez powodu, a zwłaszcza mojego przyjaciela! Nie róbcie z mojego narzeczonego psychopaty!

- Ale co niby Armin mógł robić na zewnątrz w środku nocy?! Na kamerach wyraźnie była godzina jego wyjścia! - uniósł się Jean.

- To wy z nim byliście w pokoju! Wy powinniście doskonale to wiedzieć!

- Eren do kurwy, czy ty siebie słyszysz? - odezwała się zszokowana Mikasa.

- K-kochani, wystarczy - odezwała się niepewnie Historia.

- Był naszym przyjacielem, jak i twoim Jeager! Gdybyśmy wiedzieli, poszlibyśmy razem z nim! - Kiristein spiął się.

- Dlaczego więc pytasz mnie?! I dlaczego z Mikasą oskarżacie Levi'a?! Jaki interes miałby w zabijaniu Armina?!

- No nie wiem, a jaki interes miał w wywożeniu cię do Polski?! W dopilnowaniu byś nie miał z nami JAKIEGOKOLWIEK  kontaktu?!  On jest psychopatą!

- Jean, ostrzegam cię - Eren zaczął tracić cierpliwość.

- A ty go jeszcze bronisz! Dobrze wiesz, że jest winny, a mimo wszystko nie rusza cię śmierć Armin'a!

- Mnie nie rusza?! Wyobraź sobie, że znam go dłużej niż wy wszyscy razem wzięci, ale miałem także na głowie studia, policja uznała teorię o wyjeździe Armin'a jako oficjalną, więc czekałem aż wróci, w czasie gdy wy jedyne co robiliście to staraliście się udowodnić winę mojemu ukochanemu, choć jest niewinny! Kto więc nie przejął się śmiercią-

- Kochałem go! - przerwał mu Jean, wykrzykując to Jeager'owi prosto w twarz.

Historia zasłoniła usta dłońmi, Ymir wraz z Sashą i Connie'm stanęli jak wryci, a Mikasa spuściła głowę. Nastała chwila ciszy. Kiristein oddychał szybko patrząc przyjacielowi w oczy ze złością i bólem, w czasie gdy ten nie dowierzał w to co usłyszał.

- Kochałem i kocham Armin'a gdziekolwiek jest. Nie mogłeś przejąć się bardziej niż ja. My wszyscy czujemy ból i stratę, w czasie gdy ty bronisz mordercy - wytarł łzy i pociągnął nosem. - Napisz jak się obudzisz ze swojej halucynacji, Jeager - warknął i odszedł.

Reszta niepewnie ruszyła za wyższym. 23 latek został tam, stojąc w miejscu jak skamieniały, dalej nie mogąc uwierzyć. Po jego głowie kłębiła się tylko jedna myśl:

Levi nie zrobiłby mi tego. Za bardzo mnie kocha, żeby mnie tak skrzywdzić. On nie zabił Armin'a. Prawda?

|ᴄᴏᴍᴇ ʜᴇʀᴇ, ᴍʏ ᴘᴇᴛ| ʏᴀɴᴅᴇʀᴇ ʟᴇᴠɪ x ᴇʀᴇɴ {✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz