Rozdział 6

1.1K 82 6
                                    




Na wiklinowym fotelu siedział czarnowłosy mężczyzna wyglądający przez okno. Było wcześnie rano, przyroda dopiero co budziła się pod fałdami słońca. Severus westchnął cicho i oparł bolącą głowę o rękę. Zerknął na kota, który wyskoczył z ciepłego łóżka jego córki, przeciągnął zesztywniałe ciałko i ziewną, wszystko po to, aby zmienić miejsce spania, na kanapę w salonie. Jego wzrok powędrował na pościel, pod którą spała Rose. Pierz poruszył się, a jej obecna właścicielka wymamrotała coś po nosem i nieświadomie przekręciła się w stronę ojca. Snape chrząknął.

Jasne ściany zostały oblane słońcem. Dziewczyna leżąca w łóżku czująca ciepło na skórze otworzyła oczy przeciągając się leniwie. Zerknęła z przymrużeniem na ojca.

- Czy jak będę dorosła też będziesz naruszał moją prywatność?

Mężczyźnie zrzedł mina i zmarszczył brwi. 

- Jesteś jeszcze dzieckiem, więc nie zapędzaj się tak – powiedział ostro. 

- Dajmy przykład... 

- Nie dajemy żadnego przykładu, Rose. 

- Dobrze. 

Przewróciła się na drugi bok. Leżała tyłem do ojca. 

- Chciałem sprawdzić czy wszystko u ciebie w porządku. 

- Jest bardzo dobrze, tak jak zawsze, tato. 

Podniósł się z krzesła, przeciągnął jak kot i usiadł na skraju materaca. Pogłaskał po świeżych, nasiąkniętym zapachem róż włosach. Każdego dnia mógł tak robić. Wąchać, czy być blisko osoby, którą kocha ponad wszystko co jest stworzone. Ona daje mu spokój, lęk, radość, każdy najmniejszy skrawek emocji. 

- Spóźnisz się na śniadanie –  poinformował, ale nie wstał z miękkiego łóżka, ona też nie. 

Prawie podskoczył, kiedy zobaczył na suficie duży plakat, z ciemnozielonym tłem, a na środku złoty pazur odgrywał główną rolę, jak Merlyn Monroe w filmie „Garsoniera", był to pierwszy film jaki Severus oglądał na mugolskim telewizorze wraz z Scarlett. Na dole złotymi literkami była napisana data założenia klubu – 1203. Drugi trochę mniejszy wisiał obok, także przedstawiający ten sport, aż Severus wzdrygnął się, kiedy zobaczył na nim ciemnowłosego chłopaka ubranego w czerwony, sportowy strój, w ręku trzymał miotłę oraz puchar. Snape poczuł, aż mdłości, kiedy patrzył dłużej na chłopaka, w który wydawał się mu podobny do Potter'a.

Nienawidził quidditcha od początku jego poznania, ale ojciec powinien wspierać swoje dziecko. Czyż nie? Jego żona lubiła tą grę, chociaż Severus bał się wsiąść na miotłę i bał się, także o swoje jedyne dziecko, kiedy na nią wsiadała i wysoko leciała. W dzieciństwie kończyło się to tylko krzykiem i lamentem, a później na przepraszaniu, godzeniu się przed kominkiem z ciepłym kakao oraz książeczką czytaną na głos. 

- Czy jak będę dorosła też mnie tak będziesz kochał? – zapytała nagle odrywając profesora od myśli. 

Severus otworzył usta i je zamknął. Wyglądał jak rybka. Przez chwile pomyślał, że się przesłyszał. 

- Oczywiście, że tak, kochanie, dla mnie zawsze będziesz małym dzieckiem. Moją córeczką, moja miłość nigdy do ciebie nie zmaleje. Pamiętaj o tym.

- Ale często jestem dla ciebie nie miła. Robię wszystko jak chcę, nawet jeżeli mi zabraniasz. Po prostu pragnę być wolna, tato i nie wiem czy powinnam za to przepraszać.

- Nigdy nie powinnaś przepraszać za takie rzeczy. Nie jesteś egoistką, jesteś sobą i tak musi pozostać, nawet jeżeli przez to będziesz płynąć pod prąd.

Królowa Gryfonów • Córka Severus'a Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz