Ciemnymi ulicami zatłoczonego Londynu mknął chłopak. Chód miał szybki niczym bieg, był zdyszany i ubrany w tweedową marynarkę w odcieniu ciemnego brązu oraz tego samego jednokolorowe spodnie garniturowe. W buzi trzymał papierosa, ale nie zważając na marszobieg przybliżał go do ust i mocno się przy tym zaciągał. Jego włosy były co do milimetra ułożone z precyzyjnym rozmachem. Zmęczony wrzucił papierosa do studzienki na drodze, wbiegł spóźniony do wielkiego gmachu Londyńskiej opery. Szedł jakby znał trasę na pamięć na balkon, gdzie bilety w pokaźnych cenach drażniły ludzi mniejszego stanu. Korytarze były oświetlone żółtym, nikłym światłem, obrazy na ścianach w stylu barokowym oprawione w ramki ze szczerego złota ukazywały repliki słynnych obrazów, takich jak: dziewczyna z perłą, czy alegoria malarstwa były wykonane estetycznie i gdyby człowiek nie znający się na sztuce, bądź z małą zagłębioną wiedzą na ten temat ocieniłby to dzieło wykonane poprawnie, to i tak nie byłby w błędzie. Młody mężczyzna musiał przyznać, że obrazy mimo repliki wyglądają identycznie jak ich pierwotne oryginały.Zziajany z czerwonymi policzkami prześlizgnął się na balkon dwuosobowy. Aktorzy już wkroczyli na scenę, śpiewając swoje pieśni głęboki i wyraźnie, jednak nie obchodziło to tego chłopaczka, niemalże nie upadł on na kolana widząc przed sobą zarys tej kobiety, przy której za chwile spocznie. Stanął blisko niej biorąc jej rękę do siebie i całując jej chude kosteczki, nie omijając czerwonych, długich paznokci. Zasiadł na krześle.
- Spóźniłeś się. - powiedziała Rose nie zaszczycając jego nawet spojrzeniem.
- Wybacz, skarbie. Byłem bardzo zajęty. - odparł Mattheo chwytając jej dłoń.
- Zostało 10 minut do końca - zadrwiła z niego, choćby jego zdaniem nie było to zadrwienie, tylko bardziej żartobliwe słowa skierowane do niego - Po co mnie zaprosiłeś, jeśli przyszedłeś na sam koniec?
- Co to za sztuka?
- Upiór w operze.
- Oglądałem to kiedyś, na podstawie tej słynnej książki, jeśli się nie mylę francuskiego autora.
- Może i tak, Henry coś kiedyś o tym wspomniał.
- Po co przysłałeś mi bilet, jeżeli nawet się nie zjawiłeś w porę? - zapytała nie odrywając wzroku od sceny.
- Wiedziałem, że spodoba się tobie sztuka, oglądałem ją wiele razy rozerwany na strzępy emocjami, mam nadzieję, że i tobie to się przydarzyło, skarbie. Piękno ukazane na scenie przyspieszało zawsze bicie mojego serca, jak siedzenie w tym miejscu obok ciebie.
- Och, przestań wreszcie mnie zawstydzać, sztuka jest przepiękne, a teraz zamilcz i daj mi się skupić.
Riddle zamilkł, jednak jego wzrok utkwiony w Rose nie zmienił obiegu na scenę, wręcz przeciwnie wpatrywał się w jej twarz kobiecą i tą suknie czarną do ziemi sięgającą, odsłaniającą jej kształtne, lecz nie za duże piersi, oraz ramiona chude. Zerknął na jej twarz. Policzki miała różowe, ale mieniły się w srebrnym odcieniu pod światło, oczy umalowane na ciemno, a usta, usta miała czerwone, mógłby przysiąc, że umalowała je własną krwią, którą chciałby skosztować, zlizać z nich wszystko, móc zobaczyć ich naturalne piękno. Nagle kobieta wstała, biła gorliwie brawo klaszcząc, wydawała się jemu taka szczęśliwa.
Kurtyna opadła, a aktorzy już się schowali za sceną. Rose usiadła chcąc przeczekać odejście tłumu, który już zebrał się przy drzwiach. Założyła nogę na nogę przyglądając się ludziom. Mattheo przysunął swój fotel bliżej, upadł na kolana i poczołgał do niej. Swoje dłonie ujął w jej.
- Moja najdroższa Rose, tak się cieszę, że tu jesteś...
- Wstać - przerwała jemu.
- ...Tak bardzo ci za wszystko dziękuję...
CZYTASZ
Królowa Gryfonów • Córka Severus'a Snape'a
FanfictionRose Snape przytłoczona egzystencją nudnego, młodzieńczego życia rozpoczyna eskapadę z odwagą i namiętnością. Skłonna do przekroczenia granic ludzkiej natury zaczyna eksperymentować z pięknem, ze sztuką oraz alkoholem. Stojąca pomiędzy dobrem, a złe...