Rozdział 11

887 73 2
                                    


Rose wraz z przyjaciółmi biegła przez błonie. Rozglądali się, aby być spokojnymi, żeby nikt nie złapał ich w nocy poza terenem swoich dormitoriów w czasie ciszy nocnej. Stanęli przed chatką gajowego. Harry zapukał do masywnych drzwi. Po chwili ujrzeli głowę olbrzyma, jego mina złagodniała na ich widok. Szybkim gestem zaprosił ich do środka. W chacie było gorąco przez palący się kominek, przed którym leżał kieł. Czuli w powietrzu zapach świeżo upieczonego ciasta. Hagrid usiadał przy stoliku. Nastolatkowie stanęli za jego plecami. Na stole w szmatkach i starych koszulkach leżało duże jajo. 

- Co to jest? - zapytał się Harry marszcząc brwi. 

- Czy to jest smocze jajo? - Rose miała niepewną minę. 

- Tak, smocze jajo. - odparł dumnie olbrzym wpatrując się na nie z miłością.  

- Skąd je wziąłeś?

- Jakiś facet w kapturze sprzedawał w barze, a ja lubie takie rzeczy, wiec je se kupiłem.

- Wydaje mi się, że dziadek nie pozwoli Ci go zostawić.

W jednym momencie jajko zaczęło pękać. Rose odsunęła się szybko od stołu. Poczuła obrzydzenie. Z powstałej dziury wychylił się zielony smok, oblepiony mazią. 

- Patrzcie jaki słodziak.- Zwierzę wyszło z jajka rozejrzało się wokoło i spojrzało na gajowego.- Chyba wydaje mu się, że jestem jego mamusią. Nazwę cię Norbert, maluchu.

Smok zionął delikatnie ogniem podpalając brodę Hagrida, który szybko otrzepywał się.

- Cholibka..

- Hagrid wydaje mi się, że nie wychowasz tutaj w drewnianej chatce smoka. Może lepiej będzie jeśli wyślesz go do Rumuni do Charliego.- powiedziała ostrożnie.- Pogadaj z Dumbledore'm on na pewno ci pomoże. 

- Nie oddam go, będziemy żyć tutaj wspólnie, jak rodzinka. Norbert, ja, kieł. 

- Chcę to zobaczyć. - rzekła Rose. - Przecież ten smok za chwile będzie olbrzymi, większy od twojej chaty... 

- Kto to jest?- zapytał nagle Hagrid wpatrując się w okno, za którym stał blondwłosy chłopak.

- Draco Malfoy.- powiedziała Rose, a po jej słowach ślizgon zniknął.- Chyba powinniśmy już wracać. Och, znowu szykują się kłopoty. 

*

- Dobra teraz idziemy po cichu, jest po ciszy nocnej, a więc jeśli ktoś nas zobaczy dostaniemy szlaban.- powiedziała cicho czarnowłosa, kiedy wchodzili do zamku. - A ja nie zamierzam czyścić kociołków. Znowu. 

- Może się rozdzielimy?- zapytał Ron.

- Po co?

- Może dlatego, że nie wszyscy wtedy dostaniemy karę, ja idę z Hermionom.

- Dobrze. - odparła ze zdziwieniem Rose, kiedy Ron oddalił się z gryfonką. 

- Nie uważasz, że to trochę dziwne? - zapytała się, kiedy wspinali się na wyższe piętra. 

- Niby co?

- No, jak to co? Ron wszędzie chce chodzić z Hermionom, ale jeżeli przychodzi co do czego, to obraża ją w bardzo brzydki sposób, powodując u niej płacz, a ona zawsze zgadza się z jego zdaniem i nie protestuje. 

- Od kiedy jesteś taka obeznana? 

- Nigdy tego nie zauważyłeś? A może oni są w sobie zako...- powiedziała trochę za głośno, urwała, kiedy zobaczyli przed sobą światło wydobywające się z różdżki i dwójkę czarodziei. Jedne z nich był niski, co mogło oznaczać postać Dracon'a, a drugi Minerwy, wyższy i chudszy. 

Królowa Gryfonów • Córka Severus'a Snape'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz