ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟝

739 35 86
                                    



Ostatecznie wszyscy byliśmy w tak kiepskim stanie, że zostaliśmy na noc w Sparrow Academy. Spaliśmy tam gdzie się położyliśmy czyli, że byliśmy porozrzucani po całym domu. Ja zasnęłam na fotelu w salonie.

Gdy obudziłam się rano głowa napierdalała mi tak, że to hit. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym byłam i ewidentnie był to czyjś pokój. Spojrzałam na podłogę gdzie okazało się, że spał Luke. Byłam w szoku, że to właśnie w jego pokoju śpię, a nie na przykład Leona bo szczere mówiąc to po nim spodziewałam się takiego czynu.

– Widzę, że królewna już wstała.– Powiedział zaspanym głosem Luke.

– Tak...powiedz dlaczego jestem u ciebie, a nie na przykład u Leo?–

– Chciałem się w ten sposób odwdzięczyć za to co działo się n poprzedniej imprezie. Byłem pod wpływem narkotyków i dlatego tak wyszło.–  Chłopak trochę posmutniał a mi zrobiło się go żal.

– Nic się nie stało, już o tym zapomniałam.– Uśmiechnęłam się do niego a on oddał ten gest.
– Zejdę na dół żeby wziąć sobie coś do picia i przy okazji sprawdzę czy reszta jeszcze śpi.– Wyszłam z pokoju blondyna. Tak naprawdę czułam się tam dość niezręcznie więc próbowałam wybrnąć z sytuacji a ucieczka to był mój jedyny pomysł.

Na dole tak jak się spodziewałam nikogo nie było co w jakiś sposób mnie uspokoiło. Nalałam sobie wody do szklanki i usiadłam przy stole. Wypiłam duszkiem całą szklankę wody jednak dalej nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Napewno nie chciałam wracać do pokoju Lucasa dlatego stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie jak pójdę się przejść. Było nawet ciepło więc wyszłam bez żadnej bluzy bo w sumie i tak jej tam nie miałam. Nie bardzo wiedziałam gdzie mam iść więc błąkałam się po mieście aż nagle nie stanęłam przed jakaś kawiarnią. Nie było w niej zbyt wielu ludzi więc postanowiłam tam wejść.

– Dzień dobry.– Powiedziałam do sprzedawczyni.

– Dzień dobry co podać?– Spytała kobieta, która na oko miał z 30 może 40 lat.

– Czarną Kawę i rogalika z czekoladą.–

Zasiedziałam się chwile w kawiarni. Więc gdy tylko zorientowałam się, że jest już 13 odrazu pobiegłam do domu. Jak się później okazało wszyscy już tam na mnie czekali.

– Gdzieś ty kurwa była!– Five zaczął krzyczeć gdy tylko stanęłam w progu.

– A co cie to interesuje?–

– Może to, że czekamy kurwa na ciebie ze 3 godziny.– 

– Dobra już dobra przecież jestem już.–  Przewróciłam oczami. Chwyciliśmy się wszyscy za ręce a Five teleportował nas do domu.

– Louisiana musimy porozmawiać.– Powiedział chłopak i chwycił mnie za dłoń i zaczął ciągnąć mnie do swojego pokoju.

– O co chodzi?– Spytałam opierając się plecami o ścianę.

– Wszystko z tobą w porządku?– Spytał Five ale w jego głosie o dziwo udało się wyczuć troskę.

– Tak, a co niby miałoby ze mną być?– Szczerze mówiąc trochę się przeraziłam.

– Słuchaj bo...– Five próbował coś z siebie wydusić a ja zaczęłam się niecierpliwić.

– Co się do cholery stało Five?!–

– Bo się kurwa ostatnio nie zabezpieczyliśmy.– Popatrzyłam na niego z wielkimi oczami.

– Co kurwa?!–

– To co słyszysz Anna nie zabezpieczyłem się wtedy na dachu.– Powiedział patrząc mi w oczy.

– Chcesz mi powiedzieć, że wszedłeś we mnie bez jebanej prezerwatywy?! Kurwa jak!– Wydarłam się na niego.

– Nie wiem Anna! Po prostu zawładnęła mną chwila i tak wyszło.–

– Tak wyszło? Po prostu kurwa tak wyszło! Five jeśli jestem teraz w ciąży to przyrzekam, że cię kurwa zabije i siebie przy okazji też.–

– Przepraszam Anna nie wiem jak do tego mogło dojść.–

– A ja nie wiem jak mogło dojść do tego, że się razem pieprzyliśmy. To był mój cholerny błąd z którym jak się okazuje mogę zostać do końca życia!– Znowu zaczęłam krzyczeć.
– Na co ty czekasz idź kup test ciążowy. Musimy się dowiedzieć czy będziesz tatusiem.– Uśmiechnęłam się ironicznie a chwile później Five zniknął w niebieskiej smudze by pojawić się pare minut później z testem ciążowym.

Poszłam do łazienki i zrobiła test. Siedziała tam chwile sama ale stwierdziłam, że potrzebuje wsparcia a jako iż tylko Five o tym wiedział to była to moja jedyna opcja.

– Five chodź tutaj!–  Wykrzyczałam przez drzwi łazienki a brunet pojawiał się tam niemal odrazu.

– Wiesz już jaki jest wynik?–  Spytał nieco przerażony.

– Nie ale nie chce być tu sama.– Powiedziałam i odruchowo złapałam go za rękę a on o dziwo jej nie pościł. Po paru minutach podeszłam do testu ciążowego i odetchnęłam z ulga.
– Ciesz się bo nie musisz wybierać teraz imienia dla dziecka.– Powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.

– Co to znaczy?–

– To znaczy, że ja nie jestem w ciąży a ty nie będziesz ojcem.– Powiedziałam, a Five tak się ucieszył, że aż mnie przytulił.
– Okej a teraz możesz iść już do swoje rudej suki i ją wyruchać ze szczęścia.– Uśmiechnęłam się do niego ironicznie po czym zeszłam na dół zostawiając go samego.

Mam nadzieje że rozdział się podobał

Miłego dnia/nocy😚

~783 słów~

Hate or Love //Five Hargreeves// cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz