ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟙𝟚

621 41 42
                                    



Obudziłam się przywiązana do krzesła po bliżej nieokreślonym czasie.

Widziałam jak przez mgłę, ale wszędzie rozpoznam tę rudą burzę włosów. Tak,to była ta zjebana kurwa Jane.

– Czego ode mnie chcesz zjebie?– Starałam się powiedzieć to, najwyraźniej jak się dało, ale nie wyszło mi to chyba za dobrze.

– Radzę ci kochana być trochę milsza, bo teraz jesteś na mojej łasce i to ja decyduje o tym, co się z tobą stanie.– Jane zaśmiał się złośliwie.

Powoli moje pole widzenia zaczęło wracać do normy i właśnie w tym momencie ktoś wszedł do pomieszczenia.

Nie wierzyłam własnym oczom. Do pomieszczenia wszedł Leo, który jak mnie oczy nie mylą, podszedł do Jane i ją pocałował.

Co tu się do jasnej kurwy dzieje.

– Pewnie się zastanawiasz, o co tu chodzi. Prawda Anna?– Spytał Leo.

– No tak trochę, zwłaszcza zważywszy na to, że całujesz się z tą rudą jędzą.–

– Nie nazywaj jej tak!– Leo podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz.

Co za mały skurwiel

– Nie zapominaj sobie, że teraz wszystko zależy od nas. Tłumacząc ci całą sytuację, to tak ja cię porwałem i tak ja i Jane jesteśmy razem.–

– Ale o co dokładniej tu kurwa chodzi? Dlaczego wy mnie porwaliście, o ile to w ogóle jest porwanie.–

– Już ci mówię dlaczego, pamiętasz jak, byłyśmy razem na wakacjach? Uważałaś za śmieszne nabijanie się ze mnie i traktowanie mnie jakbym była gorsza. Poza tym ludzie widza w tobie ideał więc postanowiłam się na tobie zemścić.–

– No a co z Five? Już go nie kochasz, tylko mścisz się za mnie za rzeczy z dalekiej przeszłości.–

– Ale ty jesteś głupia. Nigdy nie kochałam Five, on był tylko przykrywką. Częścią planu.– Jane powiedziała, będąc wyjątkowo dumna z siebie.

– Five wiedział o tym planie?– Przyzna, że trochę się zaniepokoiłam.

– Oczywiście, że nie. On cię kocha, więc nie dałby się namówić na ten plan.–

– Więc jak ty to kurwa zrobiłaś.–

– Czekałam, aż o to zapytasz.– Dobra w tym momencie duma mało co jej nie rozjebała.
– Otóż Graciella nam pomogła. (Dobra prawie zapomniałam, że do tej akademii chodzi ktoś inny niż Leo, Jane i Lucas) Graciella potrafi przekonać człowieka nawet do największej bzdury.–

– Czyli do czego? Kurwa możesz jaśniej?–

– Graciella przekonała Five do tego, że go nie kochasz i nigdy nie kochałaś. Muszę przyznać, że jak na zwykłego dzbana to całkiem szybko udało mu się zobaczyć prawdę pomiędzy tymi wszystkimi kłamstwami.–

– Jesteś pojebana, wiesz o tym.–

– Oj kochana ty się jeszcze przekonasz, na co tak naprawdę mnie stać. Nie myśl sobie, że będziesz tu sobie siedzieć przez kilka dni i po wszystkim. Przygotuj się na prawdziwe tortury.– mówiąc ostatnie zdanie Jane podeszła do mnie i złapała ręką mój podbródek i zacisnęła na nim swoje paznokcie.
– A teraz żegnaj Louisiano.–

Oboje zaczęli się oddalać, zostawiając mnie samą przywiązaną do krzesła.

– Dokąd wy kurwa idziecie! Nie zostawiajcie mnie!–

Moje prośby poszły na marne. Obydwoje odeszli w nieznanym mi kierunku. Zastanawiałam się, kiedy Five mnie znajdzie o ile w ogóle zacznie mnie szukać. Dotarło do mnie, że jestem tu uwięziona na nieokreślony czas i mogę zdać się tylko na łaskę Jane. Cholernie się bałam. Nie chciałam zostać tu na zawsze, a ten termin był mi teraz najbliższy. Ze strachu zaczęły mi już puszczać emocje i po prostu się rozpłakałam.

Na samym początku chciałbym przeprosić za to, że tak długo nie było rozdziału. Niestety ostatnio nie czuje się najlepiej i nie mam siły na pisanie rozdziału, jednak mam nadzieję, że za niedługo będzie lepiej

Mam nadzieje, że rozdział się wam mimo wszystko podobał. Miłego dnia/nocy😚

Hate or Love //Five Hargreeves// cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz