ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟜

900 40 173
                                    



Po chwili Five włożył swoje ręce pod moja bluzkę. Czułam dziwny niesmak i pożądanie niestety to drugie wzięło górę przez co nie byłam w stanie go od siebie odepchnąć. Five ściągnął mi bluzkę przez co trochę się speszyłam jednak jakaś siła nie pozwoliła mi go odrzucić. Byłam pewna, że będę tego żałować ale moje pożądanie wzięło górę. Zdjęłam jego koszulę i przyglądałam się jego nagiej klacie zagryzając lekko wargę. Jako iż byliśmy ciągle na dachu to co chwile czułam powiew wiatru na swoim nagim brzuchu przez co przechodziły mnie dreszcze. W pewnym momencie Five położył mnie i zawisł nade mną.

Czemu nie potrafię go odtrącić czemu jestem mu taka uległa?

Moje myśli nie dawały mi spokoju. Moje ciało i umysł kłóciły się ze sobą przez co umknął mi moment w którym Five pozbył się moich spodni i stanika. Leżałam pod nim prawie całkiem naga. Przyglądałam się jego twarzy z nutka zachwytu i podniecenia. Po chwili chłopak zaczął ściągać swoje spodnie i bokserki przez co widziałam go w całej okazałości. Na ten widok zarumieniłam się lekko co brunet oczywiście zauważył i zaśmiał się lekko pod nosem. Zaczął ściągać ze mnie dolną cześć mojej bielizny. Był to ostatni moment żeby się wycofać jednak ja oczywiście tego nie zrobiłam. Przez co po chwili Five był już we mnie, a ja wydałam z siebie głośny jęk. Czułam się ze sobą okropnie, a z drugiej strony cholernie mi się podobało. Chyba jednak mam obsesje na punkcie Five'a.

Gdy zielonooki już skończył to teleportował nas na jego łóżko. Oboje byliśmy wyczerpani więc zasnęliśmy niemalże odrazu. Dotyk bruneta był dla mnie teraz czymś najcenniejszym ponieważ zdawałam sobie sprawę jak szybko mogę go stracić ale miałam to w dupie. Pożegnałam się z wyrzutami sumienia i cieszyłam się tą piękną chwilą. Może i zachowałam się jak dziwka dając się pieprzyć Five'owi praktycznie na jego życzenie ale nie potrafię się mu oprzeć choć się kurwa bardzo staram.

Z samego rana obudziłam się będąc sama w łóżku. Z racji iż moje ubrania pewnie zostały na dachu to nie miałam się w co ubrać. Dobrze, że wczorajsza noc nie była aż tak chłodna bo penie bym się przeziębiła. Zaczęłam szukać ubrań w szafie piątki. Ostatecznie wzięłam jakaś za duża bluzkę i udałam się do swojego pokoju by ponownie się przebrać ale tym razem już w swoje własne ubrania. Z powrotem poszłam do Five'a aby oddać mu jego ubrania ale dalej nie było go w pokoju więc po prostu rzuciłam je na jego łóżko i poszłam do kuchni.

– Hej Anna!– Wykrzyczał Klaus będąc tuż za mną przez co się strasznie wystraszyłam.

– Klaus chcesz żebym na zawał zeszła?!– Spytałam łapiąc się jego ramienia.

– Przepraszam.– Powiedział śmiejąc się trochę z mojej reakcji. Uśmiechnąłem się do niego miło i poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Klaus natomiast usiadł przy stole i zaczął rozmawiać z cukierniczką. Wolałam nie wnikać więc nawet nie pytałam dlaczego to robi.

Zrobiłam sobie herbatę i coś do jedzenia po czym usiadłam przy stole koło Klausa.

– Gotowa na wyjście do wróbli.–  Niebieskooki szturchnął mnie swoim ramieniem. Ja popatrzyłam na niego ze zmrużonymi oczami i złą miną. Tak naprawdę szłam tam tylko dla Klausa, a właściwie to przez niego i on dobrze o tym wiedział.
– Oj nie bądź taka może nie będzie aż tak źle.– Uśmiechnął się do mnie, a ja ciągle nie zmieniałam swojej miny.

Po skończonym śniadanku udałam się do swojego by przygotować się choć trochę na jakże wyczekiwane wyjście. Stwierdziłam, że jako iż nie bardzo chce mi się tam iść to po prostu ubiorę się w zwykle dresy i bluzkę tak bez żadnych fajerwerków. Włączyłam sobie jakiś serial i rozmyślałam trochę o tym co wydarzyło się po między mną, a Five'm zeszłej nocy. Cały czas męczyły mnie lekkie wyzuty sumienia jednak miałam nadzieje, że wczorajsze noc znaczyła choć trochę dla Five'a, a nie, że byłam dla niego tylko laską na jedną noc.

Hate or Love //Five Hargreeves// cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz