Kryjówka, do której złoczyńcy postanowili się przenieść okazała się zwykłym opuszczonym budynkiem poza granicami miasta. Śmierdziało w nim, biegały w nim szczury i poza dziurawą kanapą nie było w pobliżu żadnego mebla. Nie zadowalało to Togi, która chciała się położyć spać, by wypocząć na tak ważny dzień, jakim było zniszczenie za te kilka dni miasta, a następnie podbicie kraju. Czy takie plany nie wydawały się ździebko przesadne?
Izuku Midoriya od dobrych kilkunastu minut się nie odezwał. Siedział przy ścianie na podłodze, raz po raz odwijając i na nowo wiążąc swój bandaż na ręce, pomagający mu w zatamowaniu rany. Niektórzy mogli powiedzieć, że jedynie się wygłupiał oraz chciał wpasować się w resztę, jednak prawda była inna. W jego szalonej głowie objawiały się krwawe sceny niszczącego się miasta, jak też jego zwycięstwo nad bohaterami. Ci już pewnie domyślili się, że spokojne chwile nie będą trwały długo i to tylko kwestia czasu aż Liga Złoczyńców z pewną grupą mafijną zaatakują pewne obszary. Nie wiedzieli kiedy, jak, ale wszystko do tego zmierzało. Chociaż teraz najlepiej było skupić się na opatrywaniu rannych.
- Ej, ty ‐ nagle do zielonowłosego podeszła jedna osoba z oddziału mafijnego. Nie wyglądał na zbyt wyróżniającego się, jednak przeciętnie też nie. Posiadał swoje anomalie, w postaci trzeciego oka na policzku oraz ustach na czole. Jego pierwotna twarz wykrzywiała się w grymasie niezadowolenia. - Dlaczego lubisz tak bardzo działać bez planu? Bawi cię to, czy co?
‐ Hm... Bardziej ekscytuje, jeśli już pytasz. Czerpię z tego mnóstwo radości.
- Ohyda... Mniejsza z tym, podobno ty tu rządzisz, więc musisz mieć plan na następne akcje.
- Po prawdzie to żadnego nie mam. Ten atak na wesele też nie był do końca zaplanowany.
Izuku wzruszył na nieznajomego ramionami, co sprawiło że ten się zezłościł. Jego trzecie oko zmieniło się na czerwone i wtedy ciało zielonowłosego zaczęło lewitować. Przez pare sekund nie wiedział, co się dzieje, jednak musiał to być dar tego chłopaka. Zaciekawiło to Midoriyę na tyle, że teraz skupił na nim całą uwagę, chociaż wcześniej chciał przelać ją na nudną ścianę.
- No proszę... Dar masz całkiem, całkiem. Chcesz może wyskoczyć na zewnątrz i się trochę zabawić~? - zielonowłosy podpłynął w powietrzu do swojego rozmówcy, obejmując go ramionami wokół szyi. Wtedy prawdopodobnie młodszy kolega odwołał swój dar, przez co Izuku poleciał na ziemię.
- Nie jestem zainteresowany! Wiesz w ogóle, że podczas poprzedniej akcji aresztowano moich kolegów?!
- Bardzo mi z tego powodu przykro, że aż wcale. Ja też byłem w więzieniu, kucharkę mają okropną, w ogóle mnie nie karmiła.
- Nabijasz się ze mnie?!
- Nie, nie. To ty się wygłupiasz, mając czelność do mnie mówić - Izuku wstał, otrzepując swoje lekko poszarpane ubranie. Spojrzał spode łba na mafijnego lalusia, po chwili się do niego uśmiechając. - Widzę, że nie jesteś zadowolony z takich obrotów spraw... Chciałbyś coś zmienić? Możesz śmiało mówić, krytyka jest dla wszystkich potrzebna.
- N-naprawdę...? No więc...
- Ale nie dla mnie.
Wokół ręki Izuku pojawiły się zielone iskry, z którymi pomocą walną w podbródek nieznajomego. Mafijny pachołek poleciał do tyłu, zahaczając o kilka osób. Stworzyło się zamieszanie, a oczy wszystkich skierowały się na Midoriyę. Chłopak aż wrzał od wykonanego czynu. Dabi postanowił zainterweniować.
- Czy Shigaraki nie mówił ci, że nie możesz dotykać tych z mafii? - zapytał czarnowłosy Midoriyę, kiedy jego moc zniknęła z kawałka ramienia. Niższy westchnął, ponownie patrząc na poobijanych z daleka wspólników, którzy przeklinali na niego. Nie wzruszyło go to zbytnio.
- Mówił, nie mówił, to ten dziwak do mnie podszedł pierwszy. Zmusił mnie do użycia siły.
- Używaliście swoich darów? Co mu zaproponowałeś?
- Nic konkretnego. Myślał, że pozwolę mu wypowiedzieć się na temat mojej małej władzy. Śmieszny był nawet.
- Mniejsza z tym, musimy o czymś porozmawiać. Chodź ze mną.
Dabi wyprowadził chętnego do dalszych zamieszek Izuku na zewnątrz. Nie zakazano im tego robić, więc skorzystał z okazji znajdowania się poza miastem. Ów budynek, w którym byli położony był na dużej górze. Widzieli z niej wysokie bloki oraz wieżowce, przyprawiały ich one o dreszcze. Nie, żeby obaj bali się wysokości. Samo ich istnienie ich denerwowało.
- Powiedz... Jakie masz plany po skończeniu tego najazdu? - pierwszy odezwał się Izuku. Patrzył bez żadnych emocji na księżyc w nowiu, któremu kiedyś wyjawiał swoje największe sekrety. Pamiętał o tym, ponieważ były to bardzo osobiste rzeczy. Teraz wydawały się po prostu głupie.
- Nic mnie potem nie czeka, więc najwyraźniej śmierć.
- O! Mamy wspólne zamiary! Spotkamy się po drugiej stronie?
- Nie ma drugiej strony. Każdy głupi wie, że tacy jak my będą tułać się w nieskończoność bez szansy na reinkarnację - czarnowłosy podniósł jedną ze swoich rąk, zaczynając bawić się swoim niebieskim ogniem. Robił nimi dość ładne fale, a czasem nawet kształty takie tak okrąg, czy kwadrat. Izuku pomyślał, że ta strona Dabiego była całkiem miła. - Dostałem cynk, że bohaterowie jutro zwołują nadwyraz ważne zebranie.
- Zgaduję, że to my jesteśmy jego głównym tematem.
- Nie inaczej. To wesele było zwykłą masakrą.
- Dziękuję. Myślisz, że zdążymy wyrobić się ze wszystkim w 2 dni?
- To i tak jest minimalny odstęp czasu. Nie chcesz dać bohaterom szansy na obronę?
- Hm... A niech się pomęczą - zachichotał zielonowłosy, przybliżając się do wyższego. Dotknął delikatnie jego ramienia, na co ten na niego spojrzał. - Wiesz... będzie mi trochę ciebie brakować.
- Zabawne. Nie mnie, a mojego ciała.
- Ono akurat jest w zestawie. Chociaż czasami charakter masz paskudny. Po kim taki jesteś? Ach, wiem... Po swoim ojcu.
- Nie zaczynaj.
- No co ty! Twoja rodzinka na pewno by się ucieszyła, gdyby okazało się, że jednak żyjesz! Mogę im wysłać kartkę?
- Milcz - Dabi uruchomił wokół siebie mnóstwo płomieni, chcąc odsunąć nimi Izuku. Udało mu się to i zielonowłosy był teraz oddalony od kolegi z Ligi dobre kilka metrów. Też był człowiekiem, mógł się poparzyć.
- No dobrze, dobrze... Rany... Nudziarz z ciebie, Todoroki.
Nie minęło pięć minut, a wkurzony Dabi opuścił Midoriyę, nie mówiąc już nic więcej. Zielonooki nie był ucieszony z tej samotności, ponieważ został sam na sam z dużym księżycem, który sprawiał w nim nieprzyjemne uczucia. Chłopak już lepiej się czuł dostając lanie od bohaterów. A to przecież niedługo się powtórzy.
CZYTASZ
The Dead Me // Villain Deku AU
Fiksi PenggemarCo jeśli All Might, tak samo jak powinien powie Midoriyi, że nie może zostać bohaterem, ale... nie dowie się on o One For All? W ogóle nawet nie poleci z nim na dach... Odważy się zapytać o to, co chciał od początku, lecz i tak będzie pozbawiony mar...