Epilog - wtedy na pewno się zgodzę

264 36 24
                                    

Kilka słów na koniec. To był mój pierwszy z bardziej poważniejszych projektów. Nie wiedziałem jak zareagujecie, bo w poprzednich książkach nie rozwodzę się tyle w opisach. Zainteresowanie jednak bardzo mile mnie zaskoczyło i w przyszłości na pewno podobne jeszcze się pojawią. Dziękuję Ametyst13bezimienna-plSadakoshi i moim betom BlackieRoses i sakuja_3 za wsparcie, kopanie mnie w tyłek i komentarze. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w innych moich książkach. Kocham was.

                    Nie spuszczał Nakahary z oka i wiedział, że ten robi to samo. Oboje bali się o siebie. Osamu czuł pewną odpowiedzialność, że rudzielec chorował przez niego, natomiast Chuuya pilnował, aby szatyn ponownie nie zniknął bez słowa. Opowiadał mu o dziwnym życiu na uczelni i Dazai cieszył się widząc jak chłopak budził swoją lekko nadpobudliwą osobowość. Przestał bać się kary, która miała u jego boku nigdy nie nastąpić. Uważał nastolatka za skarb, na który nie zasługiwał, a co najważniejsze, tuż przed samymi świętami nauczył Chuuyę przeklinać. Nie było to coś ekstrawaganckiego, jedynie oznajmił szatynowi jakim jest dupkiem, jednak był to dobry początek nieco intensywniejszych wybryków. Zaczął skradać czułe pocałunki z warg rudowłosego, mając nadzieję, że ukoi tym choć trochę chorobę, dając mu czas na przemyślenie. Nie wiedział czy wciąż chce, aby Nakahara wycinał łodygi, gdy wiedział już, że chłopak darzy go prawdziwym uczuciem. Hanahaki nie dawało się tak łatwo oszukać, reagowało na tę jedyną osobę. Wyrwał się z przyjemnego letargu, gdy rudzielec dobył z szafy jedno z nowych ubrań, kolejne, które sprawił mu Osamu, a w których chłopak wyglądał obłędnie.

-Dokąd idziesz? - zapytał obracając się na bok, opierając głowę na dłoni, by patrzeć jak nastolatek przebiera się z wciąż ukochanego kimona. Osamu nie miał nic przeciwko, że w domu nosił to workowate odzienie, tak długo jak miał okazję patrzeć na idealny tyłek rudzielca w obcisłych spodniach.

-Na randkę? - mruknął, nie będąc pewnym czy on również powinien tak nazwać spotkanie jego dwójki przyjaciół.

-Co? Z kim? - zawołał wstając prędko, by pojawić się za chłopakiem i owinąć ramiona wokół jego talii. - Nie puszczę cię, będę zazdrosny.

-Jak to? - zapytał i położył głowę na barku szatyna. - Z Ryuunosuke.

-Z tym dupkiem? - jęknął, przykładając usta do gorącej szyi.

-Ryuu nie jest dupkiem, a ty jesteś zazdrosny - burknął. - Poprosił mnie, żebym mu towarzyszył na jego randce z Atsushim.

-Ale z kim idziesz ty? - zapytał cicho gładząc nagi brzuch chłopaka palcami. - Jeśli będziesz im tylko towarzyszył to robisz za przyzwoitkę.

-Nie śmiej się ze mnie - westchnął, czując jak większe ciało drży w rozbawieniu. - To chyba dobrze, że nie znam się na tych sprawach - mruknął, odwracając się w uścisku i jęknął, gdy palce szatyna zacisnęły się na jego pośladkach, zamiast masując dalej brzuch. - Nie bądź chujem - warknął, przesuwając dłońmi po piersi chłopaka i odepchnął go lekko w stronę łóżka. - Nie chcę się spóźnić, a ty masz kurewsko zimne dłonie.

-A ty wiesz, że uwielbiam jak przeklinasz? - zaśmiał się kładąc na materacu łóżka kuzyna. - Mów mi tak więcej Chuuya - zawył, unosząc dłonie ku górze w akcie prawdziwej desperacji i mruknął niezadowolony, gdy plecy rudzielca, choć niezmiennie pokryte licznymi bliznami, chowają się za materiałem luźnej koszuli. - Może pójdę z wami? - zapytał nagle, wpadając na doskonały plan. Randki były w końcu po to aby poznać drugą osobę, a jaki byłby lepszy sposób na zobaczenie prawdziwego Nakaharę, tkwiącego u boku dawnego ucznia.

[BSD] Hana bzu - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz