Rozdział 18 - wyglądasz dokładnie jak on

172 27 13
                                    

Dla Ametyst13.

               Czuł się mocno nieswojo, gdy niebieskie spojrzenie nie odrywało się od jego ciała, kiedy tylko znajdowali się w jednym pomieszczeniu. Nakahara zajmował się ogrodem, uczył obsługi urządzeń domowych, prał ręcznie ubrania i Osamu nie podobał się pomysł, że ten mógł tak swobodnie zajmować się jego i wuja bielizną. Coraz częściej przyłapywał chłopaka na wizualnym przymierzaniu spodni i raz, gdy przyłożył do ciałka zwykłą koszulę szatyna, zobaczył jak drobny jest rudzielec. Stanął obok nastolatka, który zwrócił wzrok nad siebie, by spojrzeć na gościa i posłał mu najcudowniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widział. Niebo odbijało się w balii z wodą i miało dokładny kolor jak oczy rudzielca. Dazai skrzywił się nieco, gdy ten wstał otrzepując dłonie z chłodnej wody i wyprostował się, wciąż sięgając mu ledwo do brody.

-Czy coś się stało? - zapytał niewinnie sięgając dłonią do włosów, by gładzić delikatnie pomarańczowe kosmyki. Gest ten wydawał się Osamu dziwnie dziewczyński, jednak większość rzeczy, które robił takie były. Kaligrafią również zajmowali się zniewieściali mężczyźni i kobiety, a rudzielec swoje znaki pisał starannie, w stylu i wyglądzie przed stworzeniem oficjalnego spisu i ułatwianiu sto lat po właściwym czasie jego życia.

-Zauważyłem po prostu jaki jesteś mały - westchnął, nie potrafiąc skłamać, gdy te wielkie oczy patrzyły na niego z dołu. W ciele Osamu pojawiła się dziwna chęć przytulenia go, nie odczuwał jej nawet gdy spotykał nad wyraz piękną kobietę. Chłopak zachowywał się po prostu jak szczeniak, radował się z pochwał Fukuzawy, a najbardziej z jego i ekscytował się, gdy zrobił coś prawidłowo. Jednocześnie okazywał prędką skruchę, gdy coś nie poszło po jego myśli. Rudzielec otrząsnął się z krótkiego szoku i spojrzał na siebie i swoje dłonie.

-Chyba jestem normalny - powiedział, na powrót wlepiając intensywne spojrzenie w szatynie. - To ty jesteś za duży - dodał i w niebieskich oczach pojawił się chwilowy strach przed tym co powiedział. Osamu nie odczuwał tego jako obelgi, bo może i w przeszłości wzrost, jakim szczycił się Chuuya, był całkowicie normalny, teraz był niewyobrażalnie niski i drobny. Był pewien, że musiałby ubierać się w dziale dla dzieci. Obejrzał uważnie kimono, jedno z trzech dostępnych w miarę jego rozmiarze, a jakie były w domu po Ranpo, i zauważył jak rękawy zakrywają mu całe dłonie oraz zwisają jeszcze niżej, kołnierz zasłaniał całą szyję i nachodził na policzki, a materiał w okolicy brzucha nadmuchiwał się od ruchu.

-Chuuya, czy ty się mnie boisz? - zapytał, nachylając się nad rudzielcem, by szepnąć mu te słowa do ucha. Jednak okazał się zbyt wysoki, aby zrobić to poprawnie i opadł jedynie czołem na czubek jego głowy. - Czy jestem do niego aż tak podobny? - Nakahara spoglądał na niego przez chwilę, obejrzał twarz i włosy muskające rumiane policzki, gdy znajdowali się w tej pozycji, kończąc na oczach, które według rudzielca były dokładnie takie same. - Nie odpowiadaj - westchnął, prostując się z jękiem i uniósł dłoń w stronę barku nastolatka. Ten wzdrygnął się gwałtownie i znieruchomiał, przymykając powieki, lecz Osamu zrzucił kilka kwiatów bzu z jego kimona i wydał z siebie przeciągły jęk. - Chuuya, jesteś tu już dosyć długo. Chyba rozumiesz, że nie możesz ciągle siedzieć w tym domu.

-Mam odejść? - zawołał z przerażeniem i Dazai sapnął zaskoczony, gdy drobne dłonie chłopaka owinęły się wokół jego ramienia. - Nie przeżyję bez ciebie.

-Nie jestem Shujim! - krzyknął na rudzielca i wysunął rękę z uścisku. Strącił butelkę detergentu z pieńka, a ten rozlał się po trawie. - Przestań w końcu żyć przeszłością. Nie jestem swoim pra pra pra pra pra pra dziadem - warknął na wydechu i ścisnął nasadę nosa z wściekłości.

[BSD] Hana bzu - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz