Przed 3.

146 19 31
                                    

Nienawidziłem, gdy taki był. Gdy rzucał kilka słów, a następnie znikał w klubowych basach, zapominając o bożym świecie. Gdy pokazywał, że mu zależy, a chwile później wyzywał od największych idiotów. Gdy prawie dał mi się nabrać, że może naprawdę mnie kocha. Ale czy kiedykolwiek mu to wypomniałem? Ależ skąd. Sam byłem jeszcze gorszym człowiekiem, dlatego nawet nie miałem zamiaru prawić Taehyungowi Kazań. Był dorosłym facetem, który potrafił myśleć głową, a nie tylko kutasem. Za każdym razem pozostawiałem więc nasze niedokończone zdania bez słowa i wracając samotnie do domu, nie martwiłem się więcej o jego poczynania. Nie obchodziło mnie, czy łazi gdzieś po klubach ledwo stojąc na nogach, czy będzie przepracowywał się na sali ćwiczeń przed koncertem. Nie dzwoniłem pytać, co u niego, ani czy ma ochotę odwiedzić mnie na obiad. Nie robiłem tego, bo nigdy go nie kochałem. Ale z racji, że spędziliśmy wspólnie większość młodych lat jako trainee, czułem z nim dziwnego rodzaju przywiązanie. Jakby mimo wszystkich obelg, które do siebie rzucaliśmy, wciąż tkwiła gdzieś nic porozumienia. Ten jeden element, który choć niewyjaśniony, bez ustanku trzymał nas przy sobie. Ale oprócz bycia spontanicznymi kochasiami, byliśmy też dwoma wrogami z walczących między sobą wytwórni. A to kolejny mocny argument, który wystarczająco odpychał mnie od chłopaka na stałe.

Po chwili rzuciłem już kluczyki na marmurowy blat w kuchni i udając się do łazienki na szybką kąpiel, postanowiłem w międzyczasie wyszukać nieco informacji na temat blondyna, który dziś skutecznie podniósł mi ciśnienie swoim niewyparzonym językiem. Prawdą było, że już kiedyś obiło mi się jego nazwisko o uszy, jednak nigdy nie miałem okazji porozmawiać z nim dłuższą chwilę czy poznać osobiście. Mimo to zainteresowała mnie jego pewność siebie, ponieważ tak jak inni lizali tyłek licząc, że zdobędą przez to jakieś cholerne zyski, tak on potrafił prosto w twarz powiedzieć, co o mnie myśli. I choć nie było to nic miłego, dziwnym cudem mi zaimponowało. Wpisałem więc jego dane w wyszukiwarkę i przeglądając masę artykułów ze stronek plotkarskich, nigdzie nie napotkałem takiego, który mówiłby o tajemniczym użyciu jego maski. Myślałem, że być może wypowiedział się o niej w jakimś wywiadzie, jednak internet zupełnie milczał na ten temat, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Lubiłem mieć wszystko klarownie wyjaśnione, ponieważ z zagadkowym ludźmi zawsze były same problemy. I choć z pozoru może i mogło wydawać się to romantyczne albo pociągające, na dłuższą metę stanowiło jeden wielki kłopot. Zupełnie tak, jak z Taehyungiem. Westchnąłem więc głośno i włączając jeden z nagranych występów chłopaka, zacząłem obserwować jego płynne ruchy w rytm żwawiej ballady, która zdecydowanie różniła się od dzisiejszego występu z Kimem. Tutaj choreografia nie była tak sensualna, a bardziej dynamiczna i z wieloma elementami akrobatycznymi. I mimo że na tańcu nie znałem się prawie wcale, musiałem przyznać, że poczynania blondyna robiły niemałe wrażenie. Ah, od razu skarciłem się w głowie za te głupie przemyślenia i odkładając telefon na pralkę, zanurzyłem się całkowicie pod powierzchnią wody. Zawsze w takich momentach dokładnie analizowałem to, co stało się podczas dzisiejszego dnia, jednak każdy z nich wydawał się dłużyć coraz bardziej i już z trudem wytrzymywałem świadomość, jak bardzo niszczyłem siebie i bliskich przez sławę. Bo jakkolwiek bym się nie starał, ona i tak nie odpuszczała ode mnie kroku.

Bałagan w kuchni i sterta naczyń w zlewie. Puste serce i kurz na duszy. Wszystko czekało, aż kiedyś znajdę czas na uporządkowanie tego w swojej głowie. Ale mając prawie 28 lat, wciąż zachowywałem się jak rozwydrzony szczeniak. Kiedyś byłem fajnym dzieckiem. Siedziałem z gitarą na podwórku i pukając nieskładnie w struny, zapisywałem na tyle zeszytu od koreańskiego pojedyncze nuty. Teraz soboty były smutne. Teraz soboty kończyły się w niedziele i ginęły w mojej pamięci. 

W końcu założyłem na siebie satynowy szlafrok i udając się na ogromny balkon swojego domu, od razu odpaliłem kolejnego papierosa z paczki. Była już 4;15 i choć sprawdzałem telefon, czy Taehyung napisał do mnie jakąkolwiek wiadomość, nic takiego nie nastąpiło przez kolejne 20 minut. Zazwyczaj nie musiałem się o niego martwić. Nie musiałem, bo ani nie okazywał, że coś jest z nim nie tak, ani nie prosił mnie o pomoc. Zawsze to on wysyłał esemesa, że dotarł już do domu, że właśnie idzie na trening albo już z niego wraca. Myślałem więc, że to po prostu nie mój biznes, ale zauważając ten zastanawiająco długi czas bez wieści od młodszego, aż korciło mnie o krótki telefon. Tylko co mógłbym mu powiedzieć? Albo inaczej - co on chciałby ode mnie usłyszeć?
Zanim jednak zdążyłem się porządnie namyślić, po chwili usłyszałem przekręcenie kluczyka w drzwiach, dlatego od razu zerwałem się z fotela i widząc przez szybę idącego w moją stronę Taheyunga, aż zupełnie mnie wmurowało.

Nobody's watching Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz