Po 5.

104 12 20
                                    

-Może nie powinienem tu przychodzić. Może on nawet nie chce się ze mną po tym wszystkim spotkać. - wydusiłem z siebie po chwili złamanym głosem i zatrzymując się jakieś 500 metrów przed właściwym wzgórzem, ścisnąłem mocniej dłoń Jimina. Cała droga minęła nam w zupełnym milczeniu, jednak w głębi ducha bardzo mu za to dziękowałem. Nie wiedziałbym bowiem, co rozsądnego powiedzieć, ani jak powstrzymać się przed kolejnym atakiem płaczu.

-On też za tobą tęskni. I jestem pewien, że patrząc na ten cały świat z góry, stał się twoim aniołem stróżem. Chodź, będziesz żałować, jeśli wylecimy bez żadnego pożegnania. - blondyn uśmiechnął się do mnie smutno i ciągnąc lekko przed siebie, zachęcił do kolejnego, jednak jakże niepewne kroku w stronę wzgórza. Tak naprawdę wiedziałem przecież, że chcę tam iść. Że chcę go spotkać, usłyszeć, zobaczyć. Ale nie, to wciąż było za mało. Ja pragnąłem go dotknąć i przytulić. Poczuć ciepło jego delikatnych dłoni, a nie tylko chłodu osamotnionego marmuru. I to właśnie tak bardzo paraliżowało mnie na myśl o spotkaniu. Bo to już nigdy nie będzie rozmowa. To już na zawsze pozostanie jedynie moim własnym, pustym monologiem.

-Wszystko w porządku? - głos młodszego dotarł nagle do moich uszu, dlatego odwróciłem się lekko w jego stronę i uśmiechając się słabo, spytałem.

-Jimin, a ty straciłeś kiedyś kogoś bliskiego?

-Nie, Yoongi. Ale to wcale nie oznacza, że nie rozumiem, jak się czujesz. - chłopak spojrzał na mnie swoimi czarnymi od wieczornego mroku oczami, a ja nie mogłem nic poradzić na to, iż te kilka słów stało się niczym plaster na moje pokruszone serce. Tymczasowy, jednak choć przez pewien czas przynoszącym niewyobrażalną ulgę.

-Dziękuję. Gdyby nie ty, to chyba naprawdę już by mnie tutaj nie było. - ścisnąłem mocniej niedużą dłoń Parka, po czym dodałem. - Jesteśmy już na miejscu.

-Chcesz trochę z nim sam posiedzieć?

-Nie. Posiedź tutaj ze mną. - powiedziałem cicho i przykucając na pobliskiej ławeczce, poklepałem miejsce obok siebie. - Wiesz, to okropne, gdy człowiek nie może zrobić już nic, by naprawić swoje błędy.

-Domyślam się. Ale dobrze, że zauważyłeś, że nic już nie da się z tym zrobić. Wiem, że to boli i zapewne będzie jeszcze boleć przez jakiś czas, ale teraz uczysz się ze swoich błędów i zobacz, jak bardzo twoja osobowość zmieniła się już podczas tego tygodnia. Taehyung byłby z ciebie dumny. - blondyn poklepał mnie ze zrozumieniem po ramieniu i zgarnął do delikatnego uścisku, za co byłem mu bardzo wdzięczny.

-Czasami mam wrażenie, jakbym odliczał do tego momentu. Jakbym nie mógł doczekać się końca, a ostatni wdech byłby wręcz nagrodą. Wtedy twarzą w twarz miałbym okazję mu wszystko opowiedzieć. Każdy szczegół, każdą rzecz, którą tak bardzo w nim uwielbiam. Każde niewypowiedziane przez tyle lat „kocham cię". I przykro mi to mówić, ale tak, tak właśnie się czuję. Jakbym tylko na to czekał. - oparłem po chwili głowę na ramieniu Jimina i aż poczułem kilka spływających na jego sweter łez.

-Będzie trudno, ale jeszcze przyjdzie czas, kiedy będziesz znowu szczęśliwy. Pewnie teraz wydaje ci się, że moje słowa to papka bredni i co ja w ogóle mogę o tym wiedzieć, jednak chcę tylko, byś wiedział, że zawsze możemy posiedzieć razem tak jak teraz i pogadać o tym wszystkim. Albo możemy nie mówić nic. Możesz sam po cichu rozpracowywać swój trudny dzień jak wolisz, a ja będę ci się przyglądał z boku. - Park odchrząknął nerwowo.

-Czy ja w ogóle na to zasługuję? - spytałem po chwili, bojąc się usłyszeć odpowiedzi z ust młodszego.

-Zasługujesz. - chłopak odparł bez zawahania.

Nobody's watching Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz