2. Tarapaty

208 28 4
                                    

Westchnęłam wycierając ręce w szmatkę, którą służący mi podał. Od razu się skrzywił na widok krwi, która na niej pozostała. Starał się przy tym na mnie nie patrzeć, jakby w obawie, że jego krew również mogła się kiedyś tam znaleźć. Jako, że wiedziałam, jak się zachowa, gdy spróbuję chociaż jakoś go uspokoić w tej kwestii, zwyczajnie na niego patrzyłam. Moja reputacja była tak wspaniała, że nie było szans na próbę zmieniania tej sytuacji. Bo ludzie wierzą w niezmienność natury, więc skoro jestem Czerwoną Królową to jestem zła. Do szpiku kości.

Odrzuciłam szmatkę, następnie ściągnęłam skórzaną kurtkę i rzuciłam ją mężczyźnie opartemu o framugę drzwi prowadzących do lochu. Palił fajkę wodną, co chwilę poprawiając skołtunione, zielone włosy. W ostatnim momencie udało mu się złapać kurtkę z irytacją na bladej, niemal białej twarzy. Jego ziemiste oczy zmrużyły się, kiedy przyglądał się poplamionej krwią skórze.

Gąsienica wiernie służył Czerwonej Królowej wiedząc, że nie będzie ona tak wielką porażką, jak może być Alicja. Z powodu paktu z którąś z moich poprzedniczek, ginął wraz ze swoją panią, po czym odradzał się wraz z kolejną. Czasami był dwoma osobami, czasami ginął kiedy rodziła się kolejna królowa. Czasami odradzał wraz ze wspomnieniami, innym razem jedynie ze świadomością tego kim był i co musiał robić. Mimo to wiernie służył każdej z nas, mając wielkie ambicje co do naszej osoby.

- Nie możesz jej ściągnąć przed wejściem do lochu? - oburzył się przewieszając kurtkę przez chude ramię. - Wiesz, jak trudno się to pierze? - uniósł rękę - Czekaj, wiem co powiesz. "Tylko ty potrafisz to zrobić", prawda?

Wzruszyłam ramionami, wymijając mężczyznę. Nie musiałam nic mówić, bo Gąsienica znał mnie, jak własną kieszeń. Wiedział wszystko co musiał i znał odpowiedź na większość moich możliwych odpowiedzi na zadane przez kogoś pytań. Dlatego właśnie był mi tak niezbędny. Był jedyną osobą, która wiedziała o mnie wszystko.

- Co zamierzasz zrobić? - spytał idąc tuż za mną.

- Zastanawiam się... - zamrugałam zatrzymując się na parterze i wyglądając przez okno na popołudniowy krajobraz. Mój wzrok zawędrował ku olbrzymiemu, ciemnemu lasowi, do którego musiała wejść cała trójka, aby dotrzeć do zamku Galli. - Co zamierzam zrobić, hmm? - powtórzyłam odwracając się ku Gąsienicy - Może pospać? Wreszcie mogę odpocząć po uciążliwym dniu i nocy.

- Afra...

- Poradzą sobie - parsknęłam zimno. - W końcu jest tam Kapelusznik, nie?

*********

Był środek nocy, kiedy obudziło mnie szturchanie, potrząsanie i hałas. Gąsienica robił co mógł, by mnie obudzić za wszelką cenę, jakbyśmy właśnie byli atakowani. Co nie mogło być możliwe z powodu rzuconych na zamek zaklęć. Wobec czego nie rozumiałam skąd to nagłe zamieszanie. Niemniej czymkolwiek by to nie było, zamierzałam go zwyczajnie odepchnąć i spać dalej. Czyli zrobić dokładnie to, co zawsze.

Mężczyzna mnie zablokował, następnie chuchnął we mnie dymem z fajki, od którego zaczęłam niekontrolowanie kaszleć.

- Oszalałeś?!

- Musisz ich ratować! - krzyknął dając się wreszcie odepchnąć.

- Co?

- Zginą, jeśli nic nie zrobisz.

- Kto? - spytałam w końcu siadając i pocierając twarz, aby odgonić resztki snu. Lepiej było zwyczajnie się dowiedzieć, a dopiero potem zadecydować, czy warto kogoś ratować, czy wrócić do spania.

- Jack, Alicja i Damian.

Opadłam na poduszki, jęcząc głośno. Oczywiście, że nie mogłam dopuścić do ich śmierci. Kapelusznik dalej wisiał mi przysługę, z kolei nastolatkowie byli kimś, kogo sama wezwałam. Męcząc się przy tym, więc ktokolwiek chciał ich zabić, sam musiał zginąć. Za ten bezczelny błąd.

Afra - Czerwona KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz