Cześć! Wiem, zrobiłam sobie aż za długą przerwę, ale na swoją obronę dodam, że była ona całkiem korzystna. Dlaczego? Bo zaczynamy od Afry, a potem (co mogę powiedzieć od razu) po skończeniu publikacji Czerwonej Królowej, przejdziemy do "Lady Wschodzące Słońce". Nie wiem, czy pamiętacie o czym miało to być - może lepiej, że nie! - bo czułam, że czegoś tam brakuje, więc ciutkę zmieniłam co nie co. Także jak już zajmę się pisaniem, na pewno podrzucę Wam co nie co! (Powiem Wam sekret, ale cii! Mojej siostrze podoba się zmiana, a szczególnie kluczowy fragment, który postaram się podać jakiś czas później).
Mam nadzieję, że spodoba Wam się i ta opowieść! Miłego czytania!
Love <3
Bonia98
Rozdziały będą pojawiać się co niedzielę, więc do następnej!
Stukot moich buciorów na obcasie niósł się echem po pustym korytarzu. Nie śpieszyłam się, powoli kierując w stronę sali bankietowej, wsłuchując w echo dźwięku oraz stukotu odbijających się od siebie sztyletów.
Prawą dłoń wsunęłam do kieszeni skórzanej kurtki upewniając się, że moja talia kart jest na swoim miejscu. Dopiero wtedy popchnęłam ciężkie drzwi, które od razu głośno uderzyły o ścianę.
- No proszę - parsknęłam wchodząc do przyciemnionej sali, pośrodku której stał Jack. - Kiedy usłyszałam, że Szalony Kapelusznik czeka na mnie, uznałam że sobie żartują. Ale, jednak! Jesteś tu! - wskazałam go kpiąco.
- Czerwona Królowo - Jack ściągnął czarny kapelusz z głowy, odsłaniając zmierzwione, nigdy nie widzące grzebienia włosy. Szatyn przeczesał je dłonią, dostrzegając mój wzrok. - Nie śmiałbym przychodzić tu, gdyby nie nagląca sprawa.
- Podejrzewam - prychnęłam zamaszyście siadając na czerwonym tronie. Przylegające mi do skóry czarne, skórzane spodnie lekko ścisnęły mi uda, przypominając mi, że ostatnio jedynym treningiem jaki wykonywałam było poruszanie dłońmi przy jedzeniu. - Więc? - powstrzymałam się przed poprawieniem spodni. - Lepiej szybko przejdź do rzeczy, jestem... ciut zajęta.
- Czym? - przystojniak przyjrzał mi się uważnie. Jego szare oczy zatrzymały się na mojej twarzy. Zmarszczył brwi. - Krew?
- Hm? - przesunęłam dłonią po policzku jeszcze bardziej rozsmarowując czerwoną ciecz. - Nie jest moja - wyjaśniłam, wycierając palce o poplamione spodnie. - Zielonka wraz ze swoimi trzema siostrami regularnie wysyłają mi prezenty. Ich zabójcy są naprawdę dobrze wyszkoleni. Wiedziałeś, że każdy z nich cechuje się inną zdolnością? Ponadto wyciągają wnioski ze swoich porażek. Czarownice, rzecz jasna. Zabójcy już nie mogą.
- Rozumiem - Kapelusznik obrócił kapelusz w dłoniach, napinając mięśnie, które zauważyłam jedynie dlatego, że tym razem założył przyciasną, podziurawioną, ciemnozieloną bluzkę. - Potrzebujemy twojej pomocy. Będzie to również na twoją korzyść, więc raczej powinno cię to zainteresować. Chcemy - wraz z Białą Królową - żebyś kogoś przywołała.
Przekrzywiłam głowę, opierając ją o oparcie tronu. Ułożyłam dłonie na podłokietnikach, stukając o nie palcami to szybko, to wolno, wybijając rytm.
To było pewne, że jedynie na polecenie siostry, Jack przyszedłby do Czerwonej Twierdzy. W końcu zdawał sobie sprawę do czego byłam zdolna i wolał nie ryzykować własnym życiem. Zresztą nie przepadał za moim charakterem i sarkastycznym językiem. Zaś najbardziej nienawidził tego, że potrafiłam oszukiwać, wkręcać i omamiać każdego za kim nie przepadałam oraz za kimś, kto był za bardzo taki, jak moja siostra.
- Kogo i po co?
- Chcemy ostatecznie pozbyć się wiedźm. Tobie również one przeszkadzają, prawda? Byłoby to z zyskiem dla obu stron.
Zysk. Użył dobrego słowa, by mnie przekonać. Tylko był jeden drobny problem.
- Wiesz, że są nieśmiertelne? Każda moja poprzedniczka próbowała się ich pozbyć z tym samym, zaskakująco marnym skutkiem - ziewnęłam głośno. - Kto mógłby je pokonać, skoro im się to nie udało?
- Alicja.
Pochyliłam się gwałtownie do przodu, mrużąc oczy. Jack mówił coraz więcej zabawnych rzeczy.
- Alicja? - roześmiałam się - Legendarna Alicja. Och, jejku! Do naszego świata przybyły dwie Alicje, które wniosły głownie zamęt, jak dobrze pamiętam. Jeśli się mylę możesz mnie poprawić - dodałam kpiąco. - Ach! W tym ta ostatnia ze sto lat temu? Dalej męczę się z całym tym bagnem, które za sobą pozostawiła.
- Afra, to jedyna szansa - upierał się.
Westchnęłam cierpiętniczo. Szybko w głowie wymieniając wszystkie za i przeciw pomocy w tej sprawie. Korzyści przeważyły straty do tego stopnia, że w końcu powiedziałam:
- Ostrzegam, że moje zadanie skończy się po wezwaniu tej dziewczyny. Jeśli zniszczy cokolwiek, to wy będziecie sprzątać ten bajzel. Ach, liczę również na zapłatę - wstałam zamaszyście. - Galla będzie wiedzieć czego chcę.
- Kiedy...? - zaczął Jack oddychając z ulgą.
- Za miesiąc - wcięłam mu się w słowo. - A teraz - zerknęłam w stronę drzwi - lepiej idź. Zielonka wysłała małpy, więc zrobi się niebezpiecznie na tyle, by mogła ci się stać krzywda.
Czego nie chciałam. Chociażby ze względu na naszą dawną przyjaźń.
Kapelusznik przesunął dłonią po kapeluszu, marszcząc brwi. Jego szare oczy przyglądały mi się uważnie, jakby zastanawiał się nad czymś, nieustannie wahając. W końcu westchnął.
- Pomóc ci?
- Chcesz mi... pomóc? - zmarszczyłam czoło, wzdrygając się na samą myśl. Zacisnęłam szczęki. - Nie. Lepiej, żebyś nigdy nie splamił swoich rąk krwią - zamachałam ręką. - A teraz wynocha, jesteś tu całkowicie bezużyteczny.
Inną sprawą była późniejsza histeria Galli, która na pewno będzie martwić się tym, co mogło się stać w Czerwonej Twierdzy. Do tego stopnia, że poprosi mnie (będzie błagać, lamentować), abym przeniosła się do jej sterylnego, białego pałacu. Jedynie po to, żebym się nie skaleczyła.
Rozciągnęłam się, uśmiechając złośliwie.
Należało pozbyć się prezenciku Zielonki!
CZYTASZ
Afra - Czerwona Królowa
FantasiaPołączenie "Alicji w Krainie Czarów" i "Czarnoksiężnika z Oz", gdzie główną postacią nie będzie Alicja ratująca świat, tylko.... złoczyńca - Czerwona Królowa! Będę czerpać z obu bajek, ale to całkowicie będzie wytwór mojej wyobraźni. Także będziemy...