9. Idziemy na całość

180 23 0
                                    

Nie było nikogo w zamku kto nie wiedział, że Kapelusznik to doskonały cukiernik. Dzięki niemu i jego przekąską byłam wstanie przebrnąć przez ustalanie szczegółów planu. Było też coś rozkosznego w wpatrywaniu się w marsową (bardzo, bardzo niezadowoloną) twarz Jacka, który osobiście przynosił i stawiał przede mną talerz z ciastem, ciastkami, słodkimi bułkami. Aż nabierało się chęci, żeby gnębić go jeszcze bardziej. I oczywiście bym to robiła, gdyby nie fakt, że wtedy z pewnością te smakołyki nabierały podejrzanego smaku.

Przegryzłam słodką bułkę i głośno mlasnęłam z rozkoszy. Naprawdę można byłoby umrzeć za tak przepyszne jedzenie.

- Hej! Skup się - warknął Kapelusznik wyglądając zza drzewa.

Nasz cel dalej się nie pojawił, choć Kot był pewny, że to właśnie on był idealnym pionkiem. Mężczyzna znalazł osobę, która nienawidziła Czarownicy z Południa na tyle, by być gotowy ją zabić. W dodatku miał dzisiejszej nocy zawitać w jej sypialni. Wobec czego nadawał się doskonale.

Ale się spóźniał. Przez co Jack, Kot, Damian, Gąsienica i Alicja (dalej nie rozumiałam czemu z nami przyszła) denerwowali się coraz bardziej. Do tego stopnia, że nie mogłam delektować się bułką tak, jak tego chciałam.

- Idzie! - syknął Kot z korony drzew.

Chrząknęłam, wciskając resztę bułki Gąsienicy, który bezczelnie wpakował ją sobie do ust, podając mi jednocześnie kartę. Bo tym razem potrzebowaliśmy zupełnie innej karty, którą specjalnie zaprojektowałam. Wszystkie takie znajdowały się w bezpiecznych rękach Gąsienicy.

- Odsuń się - odepchnęłam Alicję w stronę Damiana.

Chłopak zręcznie ją złapał, odciągając za kolejne drzewo. Już wcześniej powiedziałam, że mają się schować. Im mniej osób zobaczy nasz pionek, tym lepiej. Szczególnie, że musiałam się skupić, by nie popełnić żadnego błędu. Przy tego typu rzeczach było to niezmiernie ważne.

Gąsienica poszedł za nastolatkami, zaś Kot szybko wdrapał na drzewo, nim ktoś zdołał go wypatrzeć.

Idący do nas mężczyzna był przystojny, choć miał pełno blizn. Jego skręcone w świderki, szare włosy zakrywały je jedynie w niewielkim stopniu. Prawdopodobnie to najbardziej spodobało się czarownicy. Miała ona dość śmieszny fetysz. Uznawała, że każdy facet z bliznami to taki niegrzeczny chłopiec, który idealnie nadawał się do łóżka. W jej wyobraźni ktoś taki spłodzi jej idealne dziecko. Taką kopię jego samego. Właśnie dlatego - kiedy tak się nie działo, nawet z upływem lat - traciła zainteresowanie dziećmi. Jasne dbała, żeby żyły, miały co jeść, w co się ubrać i nie zginęły, ale na tym to się kończyło.

- Kim ona jest? - spytał nieznajomy, który zdołał do nas dojść. Zignorował Jacka. Złote oczy wpatrywały się we mnie z napięciem.

- Koleżanką - powiedziałam łapiąc go za jego odświętny, jasnobrązowy garnitur i uderzając nim w drzewo. Jego plecy przywarły do kory przy akompaniamencie głośnego, zdziwionego jęknięcia. - Patrz mi uważnie w oczy, przystojniaku - szepnęłam przysuwając twarz do jego. - Chcesz mi się przyjrzeć - kontynuowałam wduszając kartę w jego kark, aż ta wtopiła się w jego skórę. - Prawda?

- Tak - wyszeptał wpatrując się w moje ciemne oczy.

- I wiem czego chcesz jeszcze - zamruczałam kusząco, poprawiając jego garnitur, ale nie odrywając od jego oczy spojrzenia. - Chcesz ją zabić, prawda? Zrobić to dla mnie? - zapytałam przekrzywiając głowę.

- Tak - powtórzył zamroczony magią.

- Kot ci powiedział co masz robić. Dlatego przynieś mi jej serce, skarbie - uśmiechnęłam się do niego, przeciągając palcem po jego policzku.

Afra - Czerwona KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz