Przed moim nosem pojawiły się znajome drzwi. Drzwi prowadzące do sali narad, które tak często przechodziłam ze zmęczonym wyrazem twarzy. Teraz, jednak miałam na sobie obojętną maskę. Przybrałam ją na potrzeby chwili i raczej już taka pozostanie, gdy będę się z nimi męczyć.
Popchnęłam drzwi wchodząc do środka dumnie wyprężona, choć efekt psuł problem z nogą. Kuśtykając stanęłam na samym środku między wejściem a okrągłym stołem. Gąsienica dostosował swoje kroki do mojego tempa i również stanął tam gdzie ja z tą samą maską na twarzy. Ta pustka jedynie spotęgowała ciszę, która nastała po naszym wejściu.
Cała piątka wpatrywała się w nas z szokiem i niedowierzaniem wymalowanym na twarzach. Ciężko było im zrozumieć to, co rozgrywało się przed ich oczami wbitymi w naszą dwójkę. Wystarczył nasz przerażający uśmiech, żeby w sekundę doszli do siebie.
- Zaskoczeni? - spytałam z zadowoleniem - Wasz mały plan nie wyszedł - parsknęłam cmokając. - Tak się składa, że przeżyłam.
- I nie zamierza umierać - dodał chłodno Gąsienica. - Chcieliśmy wam to przekazać, nim postanowicie zrobić jakąś kolejną głupotę.
- Ach, musielibyście wymyśle coś lepszego, jeśli chcecie się mnie ostatecznie pozbyć - powiedziałam spokojnie, ale tak samo zimnym tomem, jak ten użyty przez Gąsienicę. - Muszę, jednak przyznać, że był to całkiem dobry plan. To jest pozostawienie mnie aż się wykrwawię - przyznałam, zaraz mówiąc - Za pewnie myślicie, że to ja jestem tą złą, a nie wy, prawda? Ale porzucając kogoś, kto wam pomógł... - zacmokałam, posyłając im kolejny uśmiech pozbawiony wesołości. - To takie okrutne z waszej strony, nie Alicjo?
Dziewczyna opuściła głowę, wbijając wzrok w swoje kolana lub w stół, nie byłam pewna w co dokładnie. W przeciwieństwie do reszty, która dalej nie potrafiła oderwać ode mnie wzroku. Prawdopodobnie jedynie Alicji ciężko było wytrzymać moje spojrzenie. Inaczej pozostała czwórka zrobiłaby taką samą minę pełną poczucia winy. Udawanego, ale jednak jakiegoś.
Kot nagle wyrwał się z amoku i skoczył na nogi. Zaraz potem ruszył w moją stronę niemal z płaczem. Prócz tego coś tam mamrotał pod nosem, wyciągając przed siebie ręce. Miałam wrażenie, że chciał mnie dotknąć, objąć, przekonać się, że jestem żywa. Pewnie po to, żeby potwierdzić to później reszcie, która mogła jedynie siedzieć i patrzeć.
Wystarczyło, że machnęłam kartą w powietrzu, by Kot w moment uderzył w niewidzialną barierę odgradzającą mnie od niego. Zaskoczony mężczyzna upadł na ziemię, a ja podeszłam o dwa kroki z kpiącym uśmiechem na wargach.
- Ukryłeś gdzieś nóż? Chciałbyś dokończyć dzieła w tak nieczysty sposób? - spytałam, kręcąc głową. - Nieładnie.
- Tak łatwo to wam nie pójdzie - parsknął Gąsienica pochylając się do siedzącego na podłodze Kota z rękami w kieszeniach spodni. - Potrzebujecie czegoś więcej, żeby nas zabić.
- Z- za- zabić? - wyjęczał Kot otwierając szeroko oczy. Wbijał je to we mnie, to w Gąsienicę.
- Nie musisz udawać - prychnęłam wymijając go. Stukot moich butów rozniósł się echem po pomieszczeniu. - I tak mam dość waszej uroczej gry aktorskiej. Aż tak długo zamierzaliście kłamać, jak bardzo nas ceniliście, potrzebowaliście - mój wzrok padł na Gallę - kochaliście? - zerknęłam na pobladłego Jacka i ścisnęło mi się serce. Przymknęłam oczy, odwracając głowę. - Możecie sobie darować.
Gąsienica objął mnie ramieniem, zauważając jak powoli zaczynam chwiać się na nogach. Wyciągnął fajkę, zaczynając się nią bawić poprzez stukanie w swoje uda. Był zdecydowanie gotowy użyć jej w każdej chwili. Co prawda nie mógł nas przenieść, ale potrafił odepchnąć każdego, kogo było trzeba.
CZYTASZ
Afra - Czerwona Królowa
FantasíaPołączenie "Alicji w Krainie Czarów" i "Czarnoksiężnika z Oz", gdzie główną postacią nie będzie Alicja ratująca świat, tylko.... złoczyńca - Czerwona Królowa! Będę czerpać z obu bajek, ale to całkowicie będzie wytwór mojej wyobraźni. Także będziemy...