20. Znalezienie tropu

157 23 0
                                    

Cierpliwie czekałam, wpatrzona w drzwi na przybycie Galli i Alicji. Chciałam mieć te cholerne przeprosiny z głowy, ale one dalej się nie pojawiały choć wybiło już południe. Czekanie było irytujące, lecz nauczyłam się tego i wypracowałam sposoby na skrócenie czasu. Musiałam, jako że w mojej profesji było to kluczowe. Nikt nie wiedział, w którym momencie ukaże się szansa życia na łatwy i szybki zarobek. Albo czas, w którym wrogowi podwinie się noga.

Dlatego nie narzekałam, wpatrując się w drzwi od momentu wybudzenia ze snu. W głowie układałam przeprosiny, które nie wyszłyby drętwo, niemiło, ale były również realne. Wprost na miarę moich umiejętności. Zmieniałam wersje, dopracowywałam i denerwowałam się na ich jakoś. Jedyne słowo, które nie zmieniło się w żaden sposób w całej wypowiedzi to "przepraszam". Reszta była rozkładana na czynniki pierwsze, rozbudowany lub odrzucany.

Jednak nie byłam pewna, czy były dobre. Nie miałam lustra w pokoju ani w sypialni (bo uznano, że mogę go niecnie wykorzystać), więc nie było sposobu na sprawdzenie. Albo upewnienie się, że mój wyraz twarzy nie przeczy słowom, co było całkiem prawdopodobne. Nigdy przecież nie robiłam skruszonego, przepraszającego wyrazu twarzy. Bo też po co i z jakiego powodu miałabym się go uczyć, czy wykorzystywać, kiedy byłam Czerwoną Królową?

W tym wypadku musiałam zwyczajnie improwizować. O ile w ogóle postanowią się zjawić. To była kluczowa kwestia, której nie mogliśmy pominąć. Bez ich prezentacji, nie mogłam przedstawić swojej wersji przeprosin i się stąd wreszcie wydostać.

W tej ich nieobecności musiało się coś kryć. Czułam to w kościach. Inaczej zjawiliby się wcześniej, a nie przedłużali moją mordęgę. Jedyny problem w tym, że siedziałam tu, wobec czego nie miałam kogo spytać. Zamknięte drzwi utrudniały wszystko. Bębnienie w nie - za to - odstraszyłoby kręcących się służących, którzy mogli zajrzeć i powiedzieć, albo o tym szeptać. Ten pokój był doskonały do podsłuchów. Wystarczyło siąść przy drzwiach, by idealnie przysłuchiwać się głosom najlepszych szpiegów na świcie - pokojówkom. Wiedziały one wszystko o wszystkim. Niestety nikogo nie było na korytarzu, a upewniałam się co kilka minut.

Zupełnie jakby zniknęli lub powstało gdzieś indziej takie zamieszanie, że to właśnie tam czatowały. Zbierając przy tym informację, które mogłyby rozpowiadać po całym pałacu. Jednak były na tyle wolne, abym dalej o niczym nie wiedziała i siedziała niczym ten skończony debil na krześle na środku pokoju. Czekając na nie wiadomo co, co przyjdzie dopiero za setki lat.

- Rany, co się tam dzieje? - spytałam zapominając o cierpliwości i o swoich przeprosinach, do których nie żywiłam żadnych ciepłych uczuć.

Ta cisza denerwowała mnie do tego stopnia, że miałam ochotę rozwalić drzwi. Rzucając te beznadziejne słowa skruchy na najdalsze miejsce na mojej liście "do zrobienia". Zresztą po co miałabym je wypowiadać, kiedy wcale nie czułam potrzeby? Nie było mi przecież przykro! Z pewnością każdy to zauważy, gdy będę wypowiadać swoją litanię na głos przed tłumem w większości ukrytych służących.

Potrzebowałam informacji, ale ich nie było. Nikt też nie uznał za stosowne przyjść do mnie i zawiadomić co się działo. Zupełnie, jak gdyby stwierdzili, że wykonałam swoją robotę, więc mogłam zostać odstawiona na boczny plan.

Wątpiłam, by dalej myśleli nad strategiami, możliwościami działania zapominając, że warto było mnie o czymkolwiek powiadomić. Tak czy siak, czułam się zlekceważona, zapomniana oraz urażona do bólu przez ich zachowanie. Nie prosiłam o wiele! Wystarczyła karteczka przepchnięta pod drzwiami lub służąca, która przekazałaby mi nowiny.

Nagle drzwi się otworzyły. W nich stała zaczerwieniona, wyraźnie rozgniewana Alicja w roztrzepanych blond włosach i w pomiętej czerwonej sukience w białe groszki. Na jej widok wstałam, marszcząc brwi. Nie mogłam zareagować, kiedy rozległy się krzyki nawołujące jej imię, ani wtedy, gdy sama nastolatka ruszyła w moją stronę. Jedynie ją obserwowałam, próbując zrozumieć nastaną sytuację. I wtedy...

Afra - Czerwona KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz