Na końcu tunelu

113 9 0
                                    


"Nie wiem, czy będzie jeszcze kiedy jaka Polska, ale tego jestem pewien, że nie będzie już Polaków".
-
Mikołaj I Romanow

Już jako dorosła osoba przejęłam mieszkanie po wuju. Nie byłam mężatką, w dalszym ciągu żyłam w Warszawie. Rosyjski, niemiecki, francuski i angielski opanowałam do perfekcji. Jeszcze w roku 1804, (miałam wtedy 15 lat), rozpoczęłam naukę włoskiego i hiszpańskiego. Dotarło do mnie z czasem, że to jest to, co chcę robić w życiu. Dlatego też postanowiłam uczyć tych wszystkich języków młodych warszawian. Wbrew nieprzychylnym opiniom większości otoczenia i ograniczonym w porównaniu do męskiej części społeczeństwa możliwościom wykształciłam się i zaczęłam zarabiać na życie jako korepetytor – jednocześnie jedyna w Warszawie kobieta zajmująca się tym zawodem.

Satysfakcja przepełniała mi serduszko, kiedy widziałam małego, sześcioletniego szkraba recytującego teksty obcojęzycznych wierszy. Praca z dziećmi i ich nauczanie dawało mi siłę na każdy kolejny dzień, zwłaszcza iż moi uczniowie byli naprawdę zdolni. Zawsze zachęcałam ich słowami mojego wuja. Mówiłam, aby się nie poddawali i zawsze doceniali to, co mają. Sama podzielałam takie podejście do rzeczywistości. Mimo iż byłam osobą samotną, która dalej czekała na tego jedynego, to potrafiłam i nawet chciałam się z tego cieszyć.

Jednak nie wszystko w moim życiu było takie proste. Oprócz faktu, iż nierzadko słyszałam plotki na swój temat (o dziwo głównie ze strony pań) oraz nie każdy zgadzał się z moimi ambicjami, nieświadomie potrafiłam stwarzać wokół siebie dobrą aurę. Nie wiem, czy to jakaś klątwa, czy to po prostu kwestia psychologii. Chodziło o to, że przyciągałam do siebie masę ludzi... i to w większości facetów. Mogłam słowem nie przemówić, tylko mrugnąć okiem, a inni bez żadnych refleksji byli w stanie pozytywnie ocenić moją osobę.

- Fakt. Masz w sobie wiele pozytywnych cech. Jesteś bardzo ładna, mądra, ale przede wszystkim masz złote serce. A to ludzie cenią najbardziej – powiedział mi kiedyś wuj.

- Jest panna wielka! Nasz Jerzy nie chciał się w ogóle uczyć, a teraz? Zaczarowała go panna chyba! Nie sądziłam, że kobieta tak dobrze się sprawdzi w roli nauczyciela – stwierdziła matka mojego ucznia.

- Patrz na tę blondynkę... ale piękna – usłyszałam kiedyś za plecami, gdy szłam ulicą.

Cóż... Nie uważam się za brzydką, ale cudem świata też nie jestem. Nie lubię, kiedy ktoś zbytnio mnie zachwala. Być może to rysa z przeszłości, którą zostawiła mi partnerka wuja, tarmosząc moje policzki? Nie wiem.

Zauważyłam też, że zatrzymałam się w rozwoju w wieku 18 lat... Wiem, dziwnie to zabrzmiało, ale taka prawda. Pojęcia nie miałam jak i czemu. Zero zmarszczek, zero oznak starości. Nawet w 1830, kiedy miałam 41 lat, wyglądem dalej byłam 18-latką!

Nie jeden raz oczywiście miałam z tego powodu problemy, gdyż niektórzy prości robotnicy zaczęli podejrzewać mnie o uprawianie magii. Naprawdę! Niby średniowiecze już dawno minęło, lecz wśród prostych ludzi z podwarszawskich wsi dalej istniały takie przekonania. Z początku byłam zbyt zajęta kształceniem moich uczniów i nie przejmowałam się tymi głupotami. Tłumaczyłam sobie, że to po prostu kwestia dziedziczenia cech. Mój wuj również nie wyglądał staro jak na 74-latka, kiedy zmarł. Jednak on w przeciwieństwie do mnie normalnie się starzał. Przyznam, że wiele rozmyślałam nad tą przypadłością, ale z czasem zaczęłam doceniać swój nastoletni wygląd.

Do około dwudziestego szóstego roku mojego życia wszystko szło pomyślnie i bez większych przeszkód. Niestety sytuacja postanowiła się skomplikować po roku 1815, kiedy to powstało Królestwo Polskie...

W 1819 roku zaczęły się pierwsze przekręty. Wówczas tamtejszy car Rosji – Aleksander I – zniósł nam wolność prasy i wprowadził cenzurę. Ta szokująca informacja dotarła do mnie poprzez pewne znajomości i źródła, o których pozwolę sobie teraz nie wspominać. W każdym razie zaprzestałam czytania gazet i w wolnym czasie musiałam przerzucić się na stare księgi mojego wuja. Nie wpłynęło to w żadnym stopniu na moje życie prywatne. Dalej robiłam swoje i nie przejmowałam się zbytnio wybrykami głupich Moskali. Do czasu, bo najzwyczajniej w świecie domino poleciało dalej.

C'est le monde, ma chère Europe [APH]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz