Los

71 7 0
                                    

„Musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść".
-
Ryszard Kapuściński

26 sierpnia... Moje 43 urodziny. Obudziłam się bardzo wcześnie z dziwnym i nieprzyjemnym uczuciem. Jakby coś złego wydarzyło się wczorajszego dnia. Jeszcze na wpół pogrążona snem uparcie usiłowałam przypomnieć sobie, co to takiego. Wreszcie pojęłam...

Ocucona wyjrzałam przez wielkie okno. Zjawiska, jakie panowały na dworze, nie należały do najpiękniejszych i najmilszych człowiekowi. Niebo było szare, zakłębione, gdzieniegdzie obsiane przez granatowe fałdy. Krople deszczu spływały po szybie. W komnacie panował lekki ziąb, który dał mi o sobie znać dopiero po dłuższej chwili. Rozejrzałam się dookoła... Każda rzecz stała na swoim miejscu. Buty wraz z parasolką dumnie trwały tam, gdzie je postawiłam. Otworzyłam szafę. Wszystkie sukienki również na stanowiskach... Całe szczęście. Mój dobytek nie został wyrzucony na bruk. Nie zmieniało to jednak faktu, że byłam cholernie przerażona. Nie chciałam być postrzegana jako oszustka i krętaczka. Wolałam jednak podmuchać na zimne i w razie czego się zabezpieczyć.

Postanowiłam pójść do służby i odnaleźć adres Dawida, na który gońcy wysyłali mój list. Gdyby rzeczywiście przyszło mi natychmiast opuścić Wersal, miałabym przynajmniej zaplecze. Spojrzałam w stronę przepięknej toaletki i zamontowanego w niej lustra. Ujrzałam w nim rażącą karykaturę kobiety o poranku. Sukienka zmiętoszona, peleryny poprzekręcane, a o włosach już nawet nie wspomnę. Musiałam zabić to poranne widziadło. A kiedy już nie wyglądałam niczym najmłodsza z trzech Gorgon, udałam się do zamieszkanej przez służbę części pałacu...

Tego dnia nie miałam dobrego samopoczucia. Po wczorajszym wydarzeniu czułam się rozdarta i rozdrażniona. Podświadomie wiedziałam, że to nie koniec moich zmartwień. Myśli kłębiły mi się w głowie. I gdyby ktoś do mnie przemówił, mogłabym wybuchnąć. Całe szczęście przeszłam przez pałac niemal niezauważona. Stawiałam długie i szybkie kroki. A z każdym przyśpieszeniem byłam coraz to bardziej wściekła. Toteż, gdy tylko dotarłam do mieszkania służby, wpadłam do środka niczym taran... Gdybym zapukała... gdybym tylko zapukała. Gdybym tylko wykonała ten cholerny, nietrudny gest... prawdopodobnie nie zobaczyłabym tego...

- T... Toris? – zapytałam z przerażeniem na twarzy.

Chłopak szybko próbował włożyć na siebie trzymaną wcześniej w rękach koszulę. Niestety nie zdążył tego zrobić. Równie szybko podbiegłam do niego i chwyciłam go za łokcie... Przyjrzałam się bliżej... Jego brzuch... cały w bliznach... Dosłownie cały! I nie były to byle jakie blizny. Były bardzo głębokie i wyglądały jak skutki ostrego cięcia.

Ręce zaczęły mi się trząść. Skierowałam swoje przerażone spojrzenie prosto na twarz Litwina. Unikał kontaktu wzrokowego. Powoli puściłam jego łokcie i przybliżyłam się, aby zobaczyć jego plecy. One również były pokryte przez blizny.

- Kto ci to zrobił?! – zapytałam w szoku.

Toris milczał. Jego spojrzenie zawisło w martwym punkcie.

- No mów! – łzy zaczęły zbierać się w moich oczach. – Słyszysz mnie?! Toris?!

- Pozwolisz mi się ubrać?.. proszę – zapytał ponuro.

- Pozwolę, jak powiesz mi, o co chodzi z tymi bliznami! – wykrzyknęłam.

Litwin delikatnie wciągnął na siebie koszulę. Następnie włożył fartuch.

- Powiesz mi teraz, co się stało? – dopytywałam nerwowo.

Toris znów milczał.

- Przykro mi, Aurielo, ale teraz nie mam czasu – odpowiedział i, chwyciwszy miotełkę, udał się w stronę drzwi.

C'est le monde, ma chère Europe [APH]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz