Niezapomniani

69 5 0
                                    

„Niektórzy ludzie raz poznani, bywają w naszym życiu niezapomniani".

- Hej! Proszę pana! – wykrzyknęłam, dotarłszy do wybranego wcześniej stolika. O dziwo, jeszcze przed kilkoma minuty buzujące we mnie emocje zostały stonowane i ukierunkowane tylko w jedną stronę – stronę złości, dumy i gniewu. Oparłszy gwałtownie ręce na blacie, chciałam przekierować uwagę siedzącego tyłem Rosjanina na moją osobę. W końcu się to udało, lecz finał owego zdarzenia był bardzo przewrotny.

Przed sobą niespodziewanie ujrzałam śliczną, dość przystojną i (o zgrozo) miłą męską twarz! Cerę miał bladą, a na jego czoło opadały pojedyncze kosmyki. Włosy jego zaś odznaczały się niebywałą gęstością, co tylko (do jasnej cholery) dodawało mu uroku, którego posiadać nie powinien! Oczy natomiast... Kuźwa, one też były ładne! Gdy tylko pojawiłam się przy jego stoliku, obarczył mnie tym swoim przeszywającym... lecz zarazem serdecznym spojrzeniem. Co gorsza: uśmiechał się!

- Och, dobryy vecher, miss! To panienka jest tą nową personifikacją, da? – zapytał wesoło i jakby nigdy nic puścił do mnie oczko.

No przyznam szczerze, iż spodziewałam się zupełnie innej konfrontacji. Braginski z daleka wyglądał jakoś groźniej... A zresztą! Do jasnej cholery! Dlaczego wszystkie państwa zaborcze wyglądają tak sympatycznie? To przecież się z niczym nie łączy! Niemożliwe, że ci ludzie stoją za dręczeniem mojego narodu!

- Emm, tak... to ja – odparłam zmieszana, a cała moja wcześniejsza pewność uleciała w nieznane.

- Zdorovo! Menya zouvut Ivan Braginski! – wstał, po czym, zbliżywszy się do mnie (Boże, ten potwór miał chyba z dwa metry wzrostu), ukłonił się nisko. W akcie lekkiej desperacji uczyniłam to samo.

- „Chryste, dlaczego ja kłaniam się przed Rosją?" – zaczęłam panikować w myślach. – Dobry w...wieczór, proszę Pana... Ja... ja jestem Auriela... Europejska.

- Hmm, no proszę. Nawet twoje nazwisko mówi o tym, jaką jesteś personifikacją – stwierdził wesoło, po czym zachichotał. – A więc, Aurielo. Darujmy sobie te sztuczne formalności, przejdźmy na ty, da?

- „No chyba nie!" Tak, oczywiście, jeżeli tylko będzie ci wygodniej – nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie robię.

- Świetnie. Zatem, Aurielko, usiądź, proszę i opowiedz mi coś o sobie – rzekł i odsunął krzesło. Nie pozostało nic innego, jak usiąść na wskazanym przez mężczyznę miejscu.

- Dziękuję, jesteś bardzo szarmancki – myślałam, że zwrócę szampana.

- Spasibo, Auriela. A ty jesteś naprawdę miłą panienką. Opowiadaj, skąd przybyłaś?

Osz kurczaki... Chyba nie powinnam mu o tym mówić. To by się raczej nie skończyło dobrze... Na klęskę archaniołów, co mnie poniosło, by do niego iść? Francis miał rację, wypiłam za dużo!

- Allors – zaczęłam udawać Francuzkę – znasz na pewno krainę zwaną Francją, tak?

- Da, oczywiście. Z tamtych stron pochodzisz?

- Tak, właśnie – ucięłam krótko rozmowę.

- Och, interesujące. A z jakiego regionu dokładnie, jeśli mogę wiedzieć? – kontynuował wbrew mojej woli.

- Cóż, w Wersalu mieszkam – dodałam nerwowo.

- O, proszę! Ale zdarzenie! Na wersalskim dworze mieszka personifikacja Europy! Jakim cudem nikt nie odkrył tego wcześniej? Gościsz tam od niedawna?

- No... w zasadzie to tak – wyjąkałam, po czym obróciwszy głowę, zerwałam kontakt wzrokowy.

- Hej, Aurielo. Nie denerwuj się – rzekł Rosjanin, ujrzawszy moje dziwaczne zachowanie. – Rozumiem, że zapewne pierwszy raz jesteś na takim wielkim balu, da? Rozluźnij się, to ma być w końcu fantastyczna zabawa!

C'est le monde, ma chère Europe [APH]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz