Wspominka o dawnych, dobrych czasach

57 7 0
                                    

„Oto właśnie jest strach: zgubiłem coś ważnego i nie potrafię tego odnaleźć, choć tak bardzo tego potrzebuję".

Kiedy rozwścieczony Anglik wrócił do swojej komnaty, aby po raz kolejny zmienić zawartość swoich bagaży, postanowiłam zawrócić do salonu i wznowić rozmowę z paniami. Oczywiście po drodze spotkałam kochanego Litwina, który (jakże by mogło być inaczej) zajmował się czyszczeniem i dezynfekowaniem każdego zakątka pałacu.

- Hej, nie nudzi cię to? – zaczepiłam Torisa.

Chłopak natychmiast wyrwał się ze służbowego transu.

- Ależ skąd – odrzekł cicho. – To moja praca.

Wiedziałam, że Litwin tak odpowie. W końcu, gdyby zrobił inaczej, miałby na karku gniew najwyższego kierownika i kwatermistrza. Postanowiłam więc nie drążyć tematu w tę stronę i wplotłam do rozmowy całkiem nowy wątek.

- A czy masz już wybrany strój?

Toris spojrzał na mnie z niezrozumieniem.

- Strój? Jaki strój? – zapytał.

- Jak to jaki? Śmieszny żart, chłopie. Ja pytam poważnie. Musimy się jakoś zaprezentować na otwarciu galerii w Turynie, nieprawdaż?

- Ach, więc to o Turyn ci chodzi. Teraz rozumiem.

- To świetnie! Szczerze ci się przyznam, że nigdy nie byłam na takim królewskim wydarzeniu. No i nie mam bladego pojęcia, jak pójdę ubrana. Nie mam też pomysłu na fryzurę... kompletnie... nie mam pomysłu NA NIC! Żywię nadzieję, że ty jesteś w trochę lepszej sytuacji.

Toris uśmiechnął się nieśmiało i wrócił do odkurzania zdobień.

- Wiesz, Aurielko – zaczął. – Ja właściwie nie muszę wybierać stroju, bo w ogóle mnie tam nie będzie.

Zatkało mnie.

- Ale jak to? – niedowierzałam. – Nie otrzymałeś zaproszenia?

- Nie – odpowiedział. – Nikt ze służby nie otrzymał.

- Słucham? Ale przecież ty jesteś państwem.

- I jestem też sługą.

- Ale jesteś państwem.

- i sługą....

Tutaj nasza rozmowa się urwała. Byłam zszokowana. Myślałam, że Toris jako państwo zalicza się do (jak napisano w zaproszeniu) Szlachetnego Dworu Wersalskiego. Jeszcze jestem w stanie zrozumieć to, że służba składająca się ze zwykłych ludzi nie została zaproszona. Ale Toris!? On jest taki sam jak Arthur i Francis, a oni dostali zaproszenie.

- Dobrze, rozumiem... To do zobaczenia i miłej pracy – pożegnałam się.

- Do zobaczenia i ačiū.

Oczywiście nie mogłam tak tego zostawić. Lekko oburzona udałam się do gabinetu sekretarza Damiena.

- Ależ oczywiście. Pojadą wszyscy ci, którzy otrzymali zaproszenia – potwierdził Damien. – Naturalnie musimy ze sobą zabrać kilku służących, jednak owi są już wyznaczeni.

- Mogłabym poznać ich godności? Kto został przydzielony do mnie?

Zapoznawszy się z prawie stupunktową listą osób, uświadomiłam sobie, że nie ma na niej nazwiska Torisa... Poczułam się dziwnie. Smutno mi było, jak nigdy dotąd. Ja, Francis, Arthur i najbogatsi mieszkańcy Wersalu pojadą się świetnie bawić, a on tu zostanie. Zaharowywał się będzie, aż do naszego powrotu, a tylko wtedy będę w stanie go zahamować. Zapewne po raz kolejny zaniedba swoje plecy i rany będą znów go bolały.

C'est le monde, ma chère Europe [APH]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz