I moje postanowienie o tym, aby niczego nie publikować do matury poszło w pizdu.
(W sumie wiedziałam, że tak będzie)
Przychodzę do was z nową historią.
Tym razem o wiedźmach.
Mam nadzieję, że was zainteresuje.
Rysunki postaci (gdy powstaną wszystkie) pojawią się w artbooku, ale o tym dam jeszcze znać, jeśli ktoś będzie ciekawy.
Tymczasem zapraszam do lektury i życzę miłej zabawy podczas czytania. 😊Słyszałam to, jak w okno uderzała gałąź. W momencie kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk uderzenia pioruna, spojrzałam na drzwi, czy przypadkiem nikt nie wszedł do mojego pokoju. Z powrotem wróciłam wzrokiem na kociołek, w którym znajdowało się moje zaklęcie, które nadal przygotowywałam. Naprzeciwko mnie znajdował się mój młodszy brat, który ściskał na piersi swoją przytulankę.
— Bella, nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. Mama mówiła, że nie powinnaś sama niczego próbować. — Odezwał się Grayson, na co ja sięgnęłam po flakonik z białym proszkiem, który odkręciłam.
— Nie mazgaj się, Gray. Wszystko będzie dobrze. — Spojrzałam na księgę zaklęć mamy, po czym spojrzałam na ilość, jaką muszę dodać. — Szczypta pyłu księżycowego. — Zacięłam się. — Jak sypnę na oko, też będzie szczypta. — Powiedziałam, po czym wsypałam proszek do kociołka.
Nad glinianym naczyniem uniósł się błękitny dym, dlatego po raz kolejny spojrzałam na księgę. Złapałam za słoik, w którym znajdowały się królicze łapki, pióra, kocie pazury, wężowa skóra, rybie łuski i jeszcze kilkanaście innych rzeczy, które niegdyś należały do jakichś zwierząt. Otworzyłam wieko, po czym wyjęłam garść wszystkiego, co było w szklanym naczyniu. Od razu wrzuciłam to do kociołka, a całe zaklęcie zmieniło swój kolor.
— Bella, mama mówiła, że wiedźmy waszego pokroju praktykują białą, zieloną i niebieską magię. Nie czerwoną. — Mocniej przytulił swojego misia, a ja spojrzałam do księgi i poprawiłam się, aby po chwili wstać na równe nogi.
Do ręki wzięłam księgę, po czym złapałam za diament, który trzeba poświęcić, aby przywołać chowańca. Wyciągnęłam dłoń nad kocioł, a następnie wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy.
— Kamień czysty poświęcam. Zapłata to za duszę. — Otworzyłam swoje mieniące się od mojej mocy oczy. — Ukaż się przede mną, mój chowańcu. Złącz się ze mną. Krocz przy mym boku po wsze czasy, mój druhu. — Wypuściłam z dłoni kamień. — Przysięgnij mi swą lojalność, a ja zrobię to samo. Stań się ze mną jednością, a czas który przy mnie spędzisz stanie się wiecznością. — W tym momencie diament spotkał się z powierzchnią zaklęcia w kotle, a ono wystrzeliło w kierunku sufitu, tym samym wypełniając pokój czerwonym dymem.
Gray niemal natychmiastowo się podniósł i do mnie podbiegł, aby się za mną schować. To w tym momencie usłyszałam walenie w drzwi, a przy tym głosy mamy i taty.
— Isabelle! Grayson!— Próbowali otworzyć drzwi, ale nie byli w stanie.
— Co się tam dzieje?! — Krzyknęła mama, a ja tylko patrzyłam na ten gruby sznur energii.
W jego środku widziałam mały, czarny punkt, który próbował się w coś przekształcić, czego dowodziły jego gwałtowne ruchy. Postanowiłam do niego podejść, jednak za nadgarstek chwycił mnie Gray. Zza drzwi usłyszałam to, jak mama kazała tacie odsunąć się od drzwi. Wyrwałam dłoń z uścisku mojego młodszego brata, a on cofnął się pod ścianę, z całej siły przytulając swojego pluszaka. Ja za to wyciągnęłam dłoń w kierunku tego małego punktu. Do moich uszu doszedł głos mojej matki, która za drzwiami wypowiedziała jakieś zaklęcie, którym je wyważyła. Oboje weszli do pomieszczenia, a moja ręka już prawie dotknęła tego stworzenia.
— Isabelle, nie! — Krzyknęła mama, jednak było już za późno.
Moja ręka spotkała się z całą energią, która w kolejnej chwili wybuchła w całym pokoju. Słyszałam to, jak Grey krzyknął, a w kolejnej sekundzie poczułam ból, który był spowodowany tym, że uderzyłam w podłogę. Nie pamiętam co działo się potem. Obudziłam się rano, a przy moim łóżku siedział tata i mój młodszy brat.
— Co się stało? — Odezwałam się, a oni na mnie spojrzeli.
Tata niemal od razu dotknął mojej głowy, jednocześnie się czemuś przyglądając, jednak po chwili pogłaskał mnie po włosach. Grey za to wszedł na moje łóżko i mnie przytulił. Widziałam to, jak miał łzy w oczach. Mrugnęłam kilkukrotnie nie rozumiejąc co się stało, aż w pewnym momencie wróciły do mnie wspomnienia tego, co robiłam w nocy. Chciałam przywołać chowańca.
— Tato, udało mi się go przywołać? — Zapytałam z nadzieją, a on spojrzał na komodę.
Na niej stało terrarium, w którym latało małe stworzenie, które wyglądem przypominało jakiegoś gluta. Chciałam wstać z łóżka i się temu przyjrzeć, ale powstrzymało mnie to, że moja mama z powrotem przyczepiła mnie do łóżka.
— Isabelle, ostrzegałam cię! — Powiedziała, kiedy weszła do pokoju. — Chowańca przyzywa się, gdy kończy się magiczne szkolenie, czyli w dniu osiemnastych urodzin! Jutro kończysz trzynaście lat, młoda damo! — Opuściłam wzrok, kiedy to dawała mi swoją reprymendę, ale w pewnym momencie podniosłam wzrok na stworzenie, które przywołałam.
To w tym momencie dostrzegłam to, jak próbuje się ono wydostać ze szkła. Nagle zaczęło rosnąć, a przy tym zmieniło swój kształt w węża. Uderzyło głową w powierzchnię, jednak nie przyniosło to zamierzonego rezultatu. Przybrało inną postać. Tym razem wyglądał jak legwan, który nie mieścił się w terrarium, dlatego ponownie zamienił się w coś innego, czym była mucha, która wyleciała przez kratkę, która znajdowała się na wierzchu. Podleciała w moim kierunku, a ja ułożyłam dłonie w koszyczek, na co chowaniec na nich wylądował i zmienił swoją formę w małego niedźwiadka. Cała trójka się ode mnie odsunęła zaskoczona, a ja się cicho zaśmiałam, kiedy usłyszałam w głowie, jak każe mi nadać sobie imię. Podniosłam go do góry, trzymając go pod jego małymi łapkami, a przy tym szeroko się uśmiechnęłam.
— Będziesz się nazywać Enigma! — Powiedziałam dość głośno, a on ponownie przyjął formę gluta i podleciał do mojej twarzy, aby się przytulić.
Zaśmiałam się na jego postępowanie, a moja matka westchnęła zrezygnowana, bo wiedziała, że już się tego stworzonka z domu nie pozbędzie. Grayson się przysunął, a Enigma do niego podleciała, tym samym go strasząc. Po chwili przybrała formę małego szczeniaczka, czego mój młodszy brat już się nie bał.
— No nic. — Odezwała się mama. — Będziesz pierwszą wiedźmą w Salem, która ma chowańca w tak młodym wieku. — Uśmiechnęła się, na co zareagowałam tym samym.
To w tym momencie dostrzegłam to, jak Enigma zbliżyła się do Uory, chowańca mamy, który chciał zaatakować maziowate stworzenie swoją małą, kocią łapką.
Mam nadzieję, że się podobało!
Do następnego rozdziału!

CZYTASZ
The Real Magic
FantasyCzęść I Dziewięć lat temu moja rodzina została zaatakowana przez łowców czarownic. Jako jedynej udało mi się tamtego dnia uciec, a to wszystko dzięki mojej matce, która wysłała mnie do świata ludzi, którego kompletnie nie znałam. Nie wychowałam się...