Na końcu ponownie jakaś mini, tyci tyci niespodzianka!
Dzisiaj rozdział także nieco krótszy, ale przez ostatnią falę upałów tylko tyle byłam w stanie z siebie wyrzucić, więc tak.
Mimo wszystko, miłego czytania!
Weszłam do pokoju, gdzie znajdował się Gavin. Rozmawiał przez telefon z niejakim Harrym, ale nie przerywałam mu. Jeżeli może nam pomóc, to chyba lepiej, żebym się nie wtrącała w tę rozmowę. Podeszłam do łóżka, trzymając przy tym Enigmę na rękach, po czym usiadłam na pościeli. Poprawiłam się, kiedy to moja mała przyjaciółka zamieniła się małego szczeniaczka, aby wygodniej ułożyć się na moich zgiętych nogach. Po kilku minutach chłopak się rozłączył, po czym spojrzał prosto na mnie.
- Kim jest ten „Harry"? - Zapytałam bez owijania w bawełnę, a on do mnie podszedł i usiadł obok.
- Nie mówiłem ci tego, ale też mam rodzeństwo. - Zaskoczył mnie nieco. - Ma na imię Harry. Jest ode mnie starszy trzy lata. Nie mam z nim najlepszych relacji - Zaciął się. - Z ojcem już teraz też. - Szerzej otworzyłem oczy, kiedy to powiedział.
- Jak to? - Zapytałam nie rozumiejąc.
- Straciłem cierpliwość, kiedy nazwał cię „potworem". - Złapał mnie za rękę, po czym ucałował jej wierzch. - Nie mogłem pozwolić, aby tak cię nazywał. On cię praktycznie nie zna, zamienił z tobą może kilka zdań, a gdy dowiedział się tego, że jesteś wiedźmą, to wrzucił cię jakby od razu pod rangę „ZŁA". Nie jesteś taka. Gdybyś była, to nie pomagała byś wszystkim dookoła - Przerwałam mu, kiedy to powoli zaczynał się nakręcać.
- Uspokój się. - Zrzuciłam z nóg Enigmę, na co ta uciekła z pokoju. - Wszystko się ułoży. - Powiedziałam, a on kiwnął głową, po czym się do mnie przytulił, tym samym przewracając na łóżko.
Wtulił się w moją pierś, na co mu oczywiście pozwoliłam. Potrzebował teraz mieć kogoś przy sobie, więc w pewnym sensie można powiedzieć, że zamienił się we mnie sprzed kilku miesięcy. Gdy uświadomiłam sobie to wszystko, iż w środku jestem martwa, ale jakaś cząstka mnie za dawnych lat została. Poprawiliśmy się po chwili, dzięki czemu opierałam się o zagłówek łóżka, a on wsłuchiwał się w bicie mojego serca i nie tylko.
- Jakoś chyba nigdy nie zwróciłem na to uwagi, ale mam wrażenie, jakby twoje serce biło w inny sposób. - Powiedział nagle, na co się zaśmiałam.
- To nie serce. To źródło. - Podniósł na mnie wzrok nie rozumiejąc o co mi chodzi.
- Źródło? - Zapytał zaciekawiony, na co wplątałam palce w jego włosy, które przydałoby się nieco skrócić, ale mimo wszystko zaczęłam się nimi nieco bawić.
- Źródło mocy magicznej. Jest mniej więcej na środku klatki piersiowej, poniżej serca, ale nie wychodzi poza mostek. Odpowiada w jakiś sposób za moc wiedźm, ale nie jest ono jakimś magazynem, czy czymś takim. Ciężko jest to wytłumaczyć. - Uśmiechnął się lekko, a przy tym nieco podniósł i dał całusa w szyję.
Ponownie się do mnie przytulił. Leżeliśmy w ten sposób przez jakiś czas, a w czasie tego nieco ze sobą rozmawialiśmy. W najbliższym czasie to chyba będą ostatnie dni takiego spokoju, kiedy jak gdyby nigdy nic możemy okazywać sobie dużo czułości. W końcu niedługo nadejdzie czas, kiedy będę musiała ruszyć na ratunek mojej rodzinie.
Odwróciłam wzrok na sześcian, który leżał na szafce, zaraz obok lampki.
Już niedługo. Wytrzymajcie jeszcze kilka dni. W końcu znów będziemy tą szczęśliwą rodziną, którą byliśmy kiedyś. Familią, która nie potrzebuje niczego więcej, niż samych siebie. Nadejdzie w końcu dzień, w którym odzyskacie wolność, a ja ponownie będę miała najbliższe osoby zaraz obok.
CZYTASZ
The Real Magic
FantasiCzęść I Dziewięć lat temu moja rodzina została zaatakowana przez łowców czarownic. Jako jedynej udało mi się tamtego dnia uciec, a to wszystko dzięki mojej matce, która wysłała mnie do świata ludzi, którego kompletnie nie znałam. Nie wychowałam się...