Rozdział 16 - "Wyznanie"

128 9 16
                                    

Dzisiaj nieco dłuższy, niż ostatnie kilka. Ten ma prawie 4,3k. 

Będzie uroczo i czasami trochę śmiesznie, także życzę wam miłego czytania!

Btw byłabym wdzięczna za komentarze :)

Wróciłam do siebie, kiedy to Toby podrzucił mnie tu po drodze do szpitala. Widziałam w jego oczach to, jak bardzo szczęśliwy był z powodu tego, że zaklęcie się udało. Zdjęłam płaszcz, po czym ruszyłam do siebie do pokoju. Sporo się dzisiaj działo. Zarówno dobrych, jak i tych gorszych rzeczy. Głównie mam na myśli rękę Gavina, która była zabandażowana. Nadal mam złe przeczucie, że nie jest to poparzenie po zwykłym płomieniu, ale przecież do niego nie zadzwonię i nie zapytam, czy nie dostał przypadkiem ogniem piekielnym. Natychmiastowo by mnie odkrył. Z mojego zamyślenia wybił mnie dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, by w kolejnej chwili zobaczyć, że dzwoni do mnie właśnie Gavin.

— Halo? — Odezwałam się, gdy tylko odebrałam, a przy tym rzuciłam moje rzeczy na krzesło od toaletki.

No hej. — Niemal natychmiastowo usłyszałam w jego głosie, że nie jest z nim najlepiej.

Czyli tamten kaszel, to nie było nic takiego i go rozłożyło na koniec dnia. Mam tylko nadzieję, że to nie jest skutek tego, że dostał ogniem piekielnym. Jego moc może i trafia w jedno miejsce, ale żniwa zbiera w całym ciele. Do tego ból jest praktycznie niewyobrażalny. Można to wyleczyć tylko magią.

— Nie brzmisz najlepiej. — Zauważyłam, a przy tym złapałam za pasek, który miałam przy spodniach.

Dzwonię właśnie w tej sprawie. Chłopacy zmusili mnie do tego, żebym zmierzył sobie temperaturę i się okazuję, że mam trzydzieści osiem stopni, więc jutrzejszy wypad się chyba nie uda. Przepraszam, Bella. — Po swoim wytłumaczenia zaczął kaszleć.

— Nie szkodzi. Zdrowie jest ważniejsze, niż wypad do kina. — Zaczęłam zdejmować mój ciepły sweter. — Poza tym już wcześniej zauważyłam to, że nie wyglądałeś najlepiej. — Zauważyłam, a on mruknął coś w odpowiedzi.

Jeszcze raz przepraszam. — Wypuściłam powietrze z płuc.

— Gavin, nie jestem zła, ale jak jeszcze raz mnie przeprosisz za nic, to się wkurzę, z powrotem ubiorę i do ciebie przyjadę, żeby cię trzasnąć. — Zaśmiał się na moje słowa.

Co miało znaczyć, że się z powrotem ubierzesz? Rozmawiasz ze mną, jak jesteś naga? — Opuściłam wzrok na siebie.

Byłam aktualnie w samej bieliźnie, a przy tym złapałam za spodnie od swojej piżamy, które zaczęłam natychmiastowo zakładać na moje nogi.

— Marz sobie dalej. — Powiedziałam, a przy tym mentalnie dałam sobie przez łeb.

A mam? No dobra. — Odpowiedział ze śmiechem, a ja tylko oblizałam usta ze zdenerwowania.

— Bierz leki i do łóżka. Na razie. — Nim się rozłączyłam, usłyszałam tylko ciche „dobranoc", ale była to pewnie kwestia tego, że odsunęłam już komórkę od ucha.

Po chwili rzuciłam telefon na łózko, by w kolejnej chwili ponownie spojrzeć na runy, które znajdowały się na suficie. Założyłam koszulkę, a w tym samym momencie usłyszałam dźwięk wiadomości. Spojrzałam na komórkę, dzięki czemu wiedziałam, że była ona od Gavina. Zaśmiałam się na to, co mi on napisał.

~Idę sobie pomarzyć.~

— Głupek. — Powiedziałam sama do siebie, po czym podłączyłam ładowarkę do gniazdka.

The Real MagicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz