Rozdział 8 - "Inicjacja"

140 14 32
                                    

No więc tak. Tym razem się serio rozpisałam. Rozdział ma prawie 5k słów. (Coraz bardziej się rozpisuję w tych rozdziałach i tak się zastanawiam, czy to dobrze, czy nie xD)

W każdym razie dzisiaj się będzie dużo działo, więc pićku i jedzonko jak najbardziej wskazane. :)

Miłej lektury!

Przełknęłam ślinę, a przy tym modliłam się w duchu o to, żeby mnie jakkolwiek nie rozpoznał po tylu latach. Wtedy miałam jakieś piętnaście lat, więc nieco się zmieniłam, ale mimo wszystko! Jeżeli on jest łowcą, a do tego jest ojcem Gavina, to czy przypadkiem on również nim nie jest?! A jeśli tak, to nie powinnam się z nim zadawać, bo w końcu może nadejść taki moment, kiedy nie daj Boże będzie on na mnie polował.

- Coś się stało? - Zapytał jubilat, a ja pokręciłam głową.

- Nic się nie stało, nie martw się. - Ukryłam swój strach za sztucznym uśmiechem.

- Nie stójcie tak w wejściu. Gavin, zajmij się swoim gościem. - Kiwnął głową na słowa swojego ojca, po czym złapałam mnie za rękę i pociągnął wgłąb domu. - Miło było cię poznać, Bella. - Skinęłam głową na słowa mężczyzny, po czym weszłam za chłopakiem do salonu, gdzie było całkiem sporo osób, z czego znałam tylko trzy.

Gavina, Bryce'a i Ryana. Nadal w mojej głowie kotłuje się multum pytań. Może zadam kilka pytań chłopakom, ale tak, aby przypadkiem się nie zdradzić. Nie, to zły pomysł! Jestem w domu łowcy, przyjaźnię się z jego synem i mogę się założyć, że wszyscy starsi ludzie w tym domu także zajmują się polowaniem na kobiety takie, jak ja! Dosłownie jestem otoczona przez wrogów! Ja tu zginę! Jestem tego pewna! Muszę szczególnie uważać, kiedy tu jestem. Na wszystko i na wszystkich.

- Nagle zrobiłaś się strasznie cicha. - Zauważył, a ja spostrzegłam to, że tak samo jak ja miał on sztuczne kły wampira.

- Po prostu ty i twoi przyjaciele jesteście jedynymi osobami, które tu znam. - Wymyśliłam na szybko, a on pochylił się w moim kierunku.

- Spokojnie, ponad połowy osób w tym pomieszczeniu też nie znam. - Spojrzałam na niego zaskoczona, a on tylko kiwnął głową. - W głównej mierze są to osoby ze społeczności, którą prowadzi mój ojciec. Nie pytaj czym to jest, bo naprawdę za długo by tłumaczyć i uwierz na słowo, wolisz się w to nie zagłębiać. - Mruknęłam coś w odpowiedzi, a w tym samym momencie stanęliśmy obok chłopaków.

- Cześć, Bella! - Odezwali się jednocześnie, a przy tym się podejrzanie uśmiechnęli.

- Oboje przebraliście się za wampiry. Wyglądacie tak, jakbyście byli parą. - Odwróciłam wzrok, co chłopak również uczynił, kiedy to nakryliśmy się na tym, że spoglądaliśmy na siebie.

Bracia za to na naszą reakcję się zaśmiali. Westchnęłam cicho, a Ryan podał mi szklankę z piciem. Podziękowałam mu, po czym rozejrzałam się po wszystkich tu ludziach. Miałam wrażenie, jakby każdy się na mnie gapił. Do tego jeszcze to cholerne uczucie duszności, którego ni cholery się nie pozbędę, chyba, że wyszłabym z tego domu. Cały dom jest pewnie w jakiś sposób wypełniony popiołem z drewna jarzębu. Może farby do ścian są z nim połączone. Słyszałam to, jak chłopacy ze sobą rozmawiają, jednak nie zagłębiałam się jakoś bardzo w to, o czym dyskutują. A raczej nie mogłam. Nie mogę się skupić na niczym innym, niż ta duchota i to, że ten dom jest całkowicie wypełniony łowcami. Jeden zły ruch z mojej strony i będzie po mnie. Przełknęłam ślinę, po czym napiłam się ze szklanki. Natychmiastowo poczułam w gardle palące uczucie, co znaczy, że jest to alkohol. W sumie czego ja się mogłam spodziewać? Wszyscy tutaj, to sami dorośli. Nie ma tu ani jednego dziecka. Spojrzałam na szklankę, a przy tym zaczęłam się zastanawiać nad tym, co jest składnikami w tym napoju. Na pewno jako podstawa to jakiś alkohol. Najprędzej wódka. Dalej jest pewnie sok, a po lekkim i dość kwaskowatym smaku wnioskowałabym żurawinę, jednak nie tylko ona się wybija. Musieli dodać do tego jeszcze jakieś owoce, na przykład pomarańczę lub cytrynę.

The Real MagicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz