Zasiedzieli się. Gdy Antoś zaczął robić się marudny, dochodziła godzina dziewiętnasta. Zebrali swoje rzeczy i żegnając się z gospodarzami, ruszyli w stronę swojego domu. Dzieci po całym dniu atrakcji, zasypiały już w samochodzie. Zaparkował przed domem i pomógł żonie przenieść ich do pokoi. Kuba przebudził się, gdy ojciec wyjmował torby z bagażnika i na własnych nogach opuścił samochód.
- Jutro z nimi porozmawiamy okej? - powiedziała do męża, gdy w drzwiach zabierała od niego ostatnią torbę - Chcę żebyś już do nas wrócił. Uśmiechnął się i krótko musnął jej usta - Widzimy się w pracy - powiedział, dając znać żeby wracała do dzieci.
Przez okna jej sypialni, nieśmiało wpadały pierwsze promienie wiosennego słońca. Usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi i lekko otworzyła powieki, a już obok niej leżała córka, do której po chwili dołączył jej brat. Była zdziwiona ich obecnością, zazwyczaj nie mogła się doprosić, aby wstali do szkoły w poniedziałkowy poranek. Zerknęła na łóżeczko najmłodszego syna, który również już nie spał, stał oparty o szczebelki i przyglądał się rodzeństwu.
- A co to za miła pobudka, wyspaliście się?
- Nie wiem kiedy wczoraj zasnęłam - odpowiedziała Julka, tuląc się do mamy.
- Tata musiał cię przenosić do domu jak Antosia - dorzucił jej brat, z lekką kpiną w głosie.
- Która jest w ogóle godzina? - myślała głośno, wzrokiem namierzając zegarek stojący na szafce nocnej - 6:30? Wy chyba rzeczywiście się wyspaliście - nadal żartowała z dzieci.
- Musimy porozmawiać - ignorując słowa matki, zaczął poważnym tonem Kuba. Zerknęła na nich i już wiedziała, że wspaniały poranek skończy się równie szybko jak się zaczął.- Co jest między tobą, a tatą? - zapytała córka i widząc reakcje matki, szybko dodała - I nie mów nam, że jesteście przyjaciółmi jako nasi rodzice, bo w to już wam nie wierzymy - wypowiedziała to zdanie ze słyszalną dumą w głosie. Dobrzańska głośno przełknęła ślinę i przetarła oczy ze zdziwieniem. Chciała z nimi przeprowadzić tę rozmowę, ale potrzebowała wsparcia w postaci męża. Nie była gotowa na solową konfrontację z młodym pokoleniem. Nie chciała ich zbywać, ale wiedziała że to nie czas i pora na taką dyskusję.
- Kochani, obiecuję wam że jeszcze dzisiaj o tym porozmawiamy, bez żadnych tajemnic, ale po pierwsze - obserwowała ich reakcję - teraz mamy za mało czasu, a po drugie, powinien być z nami tata.
Kuba niechętnie przyznał matce rację i zwlekł się z łóżka, powoli maszerując do łazienki. Julka mocniej przytuliła się do boku mamy i co chwilę patrzyła na jej zamyśloną twarz. Ulka wiedziała że to będzie ciężki dzień i trudna rozmowa, ale nie spodziewała się, że zaczną ją już o poranku. Zmobilizowała dzieci do porannej toalety, wspólnie zjedli śniadanie i opuścili dom na najbliższe kilka godzin.
Zauważył ją, gdy wysiadła z windy. Była jakaś zamyślona, nieobecna, w zupełnie innym nastroju niż wczoraj.
- Ej, co jest? - od razu znalazł się przy niej.
- Wykończą mnie kiedyś, gwarantuję ci to - rzuciła ogólnikowo, bez entuzjazmu.
- Przepraszam, ale o kim ty mówisz?
- O naszych dzieciach - zaśmiał się, ale jej wzrok, szybko doprowadził go do porządku - nie ma się z czego śmiać, to też twoja wina.
- Co tym razem? - autentycznie był ciekawy, co wymyśliły jego pociechy.
- Przyśpieszyły naszą dzisiejszą rozmowę - mówiła gdy dotarli do socjalnego - wparowali mi z samego rana do sypialni i zaczęli się wypytywać „co jest między tobą, a tatą?" - udawała głos syna. Marek przyglądał się temu z uśmiechem, robiąc kawę sobie i żonie. Przyłożyła dłoń do skroni i lekko zaczęła ją masować. Sama nie spodziewała się, że wizja zbliżającej się rozmowy, tak bardzo będzie ją stresować. Położył rękę na jej ramieniu i zmusił by na niego spojrzała.
- Damy radę, przecież mamy z nimi porozmawiać o moim powrocie. Mieliśmy już gorsze rozmowy - nawiązał do tej o rozwodzie czy chociażby przed jego wyprowadzką. Wizja dzisiejszej, wcale go nie przerażała.
- A co jak się nie zgodzą? - zaczęła z niego żartować. Spojrzał na nią spode łba, robiąc przy tym zabawną minę.
- Tylko by spróbowali. I tak wrócę do własnego domu - wyraźnie zaakcentował - już się mnie nie pozbędziecie. Śmiała się, patrząc na męża, który z niedowierzaniem kręcił głową, na pomysły swojej żony. Wzięła filiżankę z kawą i ruszyła do sterty papierów, czekającej na nią w biurze.
Wpadł do konferencyjnej bez pukania. Obleciał wzrokiem pomieszczenie i zorientował się, że Ulka nie jest sama.
- Przepraszam, ja tylko na sekundę. Lecę po dzieci, widzimy się w domu - machnął ręką na pożegnanie i zniknął za drzwiami.
CZYTASZ
Przypomnij, że Cię kocham
FanfictionMoja „kontynuacja" BrzydUli. Próba przetworzenia tego co dostaliśmy od ekipy serialu, a później już popłynęłam ☺️