Niepotrzebnie wypowiedziane

883 24 30
                                    

Przebudziła się nad ranem i chwilę zajęło jej zorientowanie się w rzeczywistości. Nie była w swojej sypialni, leżała na kanapie i czuła na sobie czyjś dotyk. Leżała wtulona w męża. Jakież było jej zdziwienie, kiedy do świadomości zaczęły przebijać się wspomnienia wczorajszego wieczoru. Było jeszcze wcześnie, ale już dawno nie obudziła się tak spokojna. Nie chciała wstawać, przylgnęła bardziej do męża i delikatnie wplotła swoje palce w jego dłoń, która jak przez całą noc, opadała przy jej klatce piersiowej. Wsłuchała się w jego spokojny oddech, w jego bicie serca, wszystko to czego tak bardzo potrzebowała, za czym tęskniła.

Poruszył się, a ona znieruchomiała, jakby bała się przyznać do tego, że już nie śpi i napawa się każdą sekundą, spędzoną obok niego.
Nie obudził się, przez sen tylko mocniej przyciągnął żonę do siebie. Uśmiechnęła się.

Leżała tak przez ponad godzinę, może dłużej, w końcu było jej dobrze, a na pewno lepiej niż przez ostatnie tygodnie. Usłyszała kroki, najwyraźniej dzieci się już obudziły.
Nie wiedzieć dlaczego, przymknęła nagle oczy, udając że jeszcze śpi. Nie chciała się nagle zrywać z łóżka, żeby nie zbudzić Marka. Słyszała szepty swoich pociech, entuzjazm w ich każdym wypowiedzianym zdaniu - Nie ma już alergii? - mówiła młodsza - Chyba nie, w końcu mu przeszło - dopowiedział starszy brat.

Dzieciaki podbiegły do rodziców, aby ich obudzić. Julka wskoczyła na kanapę, a Kuba stał za jej oparciem i prawie jednocześnie krzyknęli - POBUDKA!
Ula udając, że dopiero się przebudziła, lekko się przeciągnęła, Marek wyrwany z jeszcze głębokiego snu, potrzebował dłuższej chwili aby oprzytomnieć. Był niemniej zdziwiony niż żona, jeszcze kilka godzin temu. Obraz który się przed nim właśnie malował, był tak odległy, że nie był pewny czy właściwie już się obudził. Wciąż wplątany w objęcie żony, delikatnie przybliżył się do niej i pocałował ją w okolice skroni. Zdziwiła się, ale odpowiedziała mu pięknym uśmiechem. Nie uszło ich uwadze spojrzenie dzieci.

- Ładnie to tak? Budzić zmęczonych rodziców i to tak głośno? - przekomarzał się z nimi Marek, udając co najmniej obrażonego.
- Spóźnimy się do szkoły - tłumaczył się Kuba.
- A Wy do pracy - dopowiedziała Julka.
- Czy ktoś w ogóle pofatygował się do Antosia, żeby sprawdzić czy ten kawaler jeszcze śpi? - zapytała Ula.
- Ja to zrobię! - krzyknęła młoda Dobrzańska i już zeskakiwała z kanapy, by biec do młodszego brata.

Nieśmiało, a wręcz niechętnie wyswobodzili się ze swoich objęć, jakby chcieli zostać tak jak najdłużej, jakby nie byli pewni, kiedy następnym razem będą mogli tego doświadczyć. Ula poszła za Julką do pokoju najmłodszego dziecka, a Marek z Kubą ruszyli do kuchni, aby zaparzyć kawę i przygotować śniadanie.

Odwieźli dzieci do szkoły i właśnie podjeżdżali pod gmach firmy. Kiedy dźwięk silnika ucichł, wysiedli z samochodu. Ula wyjęła z fotelika Antosia, który gaworzył na tylnym siedzeniu. Scena jak z obrazka, której przyglądała się Ania stojąca na papierosie. Ruszyli w jej kierunku, przywitali się i w czwórkę ruszyli na wyższe piętro, do swoich gabinetów.

Właśnie rozbierała małego z kurtki, kiedy przyjaciółka stojąc po drugiej stronie stołu w sali konferencyjnej, zastanawiała się, jak zapytać się o to, co widziała przed firmą.
- Pogodziliście się? Przecież wręczył Ci ostatnio pozew rozwodowy, a Wy... - nie dokończyła przypominania jej, o jednej z bardziej bolesnych sytuacji ostatnich miesięcy.
- Rozmawialiśmy wczoraj - zaczęła - byliśmy u psychologa, ale czy można to nazwać pogodzeniem się? - powiedziała pytająco.
- Ja myślałam, że on już sobie poradził z tą sytuacją na swój sposób - palnęła.
- Co masz na myśli? - zaciekawiła się Ula.
- Właściwie.. nie ważne - miała nadzieję, że przyjaciółka nie będzie drążyła tematu.
- Jak już zaczęłaś, to skończ. Anka, co masz na myśli?
Ciężko westchnęła - Jak byłaś z dzieciakami na wyjeździe, któregoś dnia wpadłam do Was rano, miałam się zabrać z Markiem do pracy, ale drzwi otworzyła mi Paulina - zawahała się - w Twoim szlafroku - dodała ściszonym głosem.

Zamurowało ją. „Nie, przecież to nie może być prawda, nie Marek, nie z Pauliną, on by się tak nie zachował, nie na złość, nie w odwecie." Gonitwa myśli w jej głowie trwała w najlepsze, a przyjaciółka przyglądała się jej niepewnie i już żałowała, że w ogóle zaczęła ten temat.

Przypomnij, że Cię kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz